Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Wodzisław Śląski - Sobota, 19 kwietnia 2008, godz. 18:00
Ekstraklasa - 26. kolejka
Herb Odra Wodzisław Odra Wodzisław
    0 (0)
    Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    • 38' Borysiuk
    • 84' Vuković
    2 (1)

    Sędzia: Paweł Gil
    Widzów: 3300
    Pełen raport
    335 kibiców Legii na sektorze w Wodzisławiu - fot. Mishka

    15h w trasie, 25 min w transie

    Wyjazdy do Wodzisławia nigdy nie cieszyły się większym zainteresowaniem i zawsze traktowane były jako te "na koniec świata". Co prawda było już tak, że sektor gości na Odrze podczas naszej wizyty pękał w szwach, ale był to raczej jednorazowy "wyskok". Tym razem na południe Polski udało się nas 335, co patrząc na zakaz wyjazdowy i brak nagłośnienia naszej wyprawy, trzeba uznać za wynik niezły. Ci, którzy pokonali tę długą trasę z pewnością nie żałowali. Zabawa w naszym sektorze należała do przednich - podobnie jak w Bełchatowie, pokazaliśmy, że jak tylko chcemy, to dopingujemy na najwyższym poziomie.

    Cała nasza grupa zajęła miejsca w sektorze gości, z tym jednak zastrzeżeniem, że szaliki pozostawiliśmy w naszych pojazdach. Na płocie, zgodnie z umową, nie eksponowaliśmy żadnych legijnych płócien. Padający z nieba deszcz z pewnością nie nastrajał najlepiej. To pewnie on miał wpływ na późne uformowanie młyna przez gospodarzy. Sektor najbardziej zagorzałych fanów Odry, jeszcze kilkanaście minut przed meczem świecił pustkami. Później jednak zebrała się w nim wiara, a na płocie wywieszono kilka flag, w tym najciekawszą zdaniem legionistów - "Żorzanie".

    Początkowe apele naszego wodzireja, który zajął miejsce na płocie sektora G, nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Żadne argumenty nie pomagały, byśmy śpiewali naprawdę głośno. Zaczęliśmy od hitu z Wiednia, który ciągnęliśmy przez kilka pierwszych minut. W pierwszej połowie, poza paroma przebłyskami, zdecydowanie cieniowaliśmy. Na pojedyncze bluzgi miejscowych odpowiedzieliśmy znaną dobrze piosenką o panu Zdzisławie. Więcej odpowiedzi z naszej strony nie było. Po pierwsze Odra nie jest rywalem wywołującym u nas jakiekolwiek ciśnienie, a po drugie... w naszym sektorze wodzisławian praktycznie nie było słychać. Ich młyn tego dnia śpiewał jednak nie najgorzej i na trybunie Krytej był nieźle słyszalny. Fani MKS-u tym razem nie przygotowali żadnej oprawy.

    Trzeba przyznać, że do jej prezentowania nie zachęcała na pewno pogoda. W przerwie bowiem rozpadało się na dobre i każdy miał tylko nadzieję, że druga część spotkania minie jak najszybciej i będzie można znaleźć się wreszcie w ciepłym i suchym miejscu. Nie minęło kilkanaście minut i okazało się, że kiepska pogoda wcale nie przeszkadza nam w wyśmienitej zabawie i jeszcze lepszym dopingu. Wcześniej jednak nastąpił kolejny apel "Starucha", a jego słowa najwyraźniej legioniści wzięli sobie do serca, bo śpiewaliśmy znacznie lepiej. Najlepsze jednak dopiero miało nadejść. W 70 minucie spotkania rozpoczęliśmy doping na najwyższych obrotach.

    "Ole ole, ole ola i tylko Legia, Legia Warszawa" - śpiewaliśmy z każdą minutą coraz głośniej. Za każdym razem było jeszcze głośniej, a z pomocą bębna udało nam się osiągnąć bardzo równy doping. Po kilku minutach doping przerodził się w doskonałą zabawę - kibice skakali, pogowali i naprawdę wyśmienicie się bawili. Bramka Vukovicia wywołała oczywiście olbrzymią radość w naszych szeregach, ale nawet na moment nie przerwała "Ole ole". Jechaliśmy dalej, po chwili wprowadzając w życie hasło "Cała Legia bez koszulek". Nikt nawet nie zobaczył, kiedy spotkanie się skończyło, bowiem zabawy wcale nie nadszedł kres. Jeszcze przybijając piątki z piłkarzami, dawaliśmy czadu i jak w transie ciągnęliśmy 25-minutę tę samą piosenkę. Możemy jedynie żałować, że naszego kibicowskiego potencjału nie wykorzystaliśmy przed przerwą. Tak czy inaczej, ten mecz na pewno na dłużej zapadnie w naszej pamięci. Raczej nie ze względu na wygraną piłkarzy (wszak widoczność z sektora gości jest marna), ale z racji przedniej zabawy, która nawet w najgorszą pogodę bardzo dobrze nastraja przed długą drogą powrotną.

    Później, mimo że na boisku nie było już nikogo, nakręcona wiara pośpiewała jeszcze "Dziś zgodnym rytmem" oraz wyraziła swoje zdanie o Grupie ITI. Oberwało się także prezesowi Legii oraz właścicielowi klubu. Na koniec trzeba wspomnieć jeszcze o jednym. Wraz z nami do Wodzisławia przyjechało pięciu kibiców Pogoni Szczecin. Ze względu na odległość, którą musieli pokonać, należą im się słowa uznania.

    Przed nami spotkanie Pucharu Polski z Zagłębiem Lubin, a następnie mecz z Wisłą. Na ten drugi - prezes Miklas postanowił wymyślić nową kategorię cenową. Specjalnie z dedykacją dla najwierniejszych fanatyków, prezes podniósł ceny wejściówek na Żyletę do 40 złotych. Czyżby była to konsekwencja wywieszenia transparentu na ostatnim spotkaniu, w którym legioniści zarzucali Miklasowi brak eLki w sercu?

    Frekwencja: 3300
    Kibiców gości: 335
    Flagi gości: 0

    Doping Odry: 6
    Doping Legii: 8

    Autor: Bodziach