|
Warszawa - Niedziela, 27 kwietnia 2008, godz. 17:00 Ekstraklasa - 27. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
2 (1) |
|
Wisła Kraków
| 1 (0) |
Sędzia: Hubert Siejewicz Widzów: 9622 Pełen raport |
|
Kibice na Żylecie nadal protestowali, na Krytej pojawił się doping - fot. Mishka |
Siatkarska chuliganerka
40 złotych - tyle musieli zapłacić za obejrzenie meczu z Wisłą kibice z "Żylety". W zamian klub zapewnił im 15-minutowe oczekiwanie przy wejściu na stadion, bowiem przez kilka minut awarię miały bramki wejściowe. Każdy z kibiców powinien jednak dziękować działaczom, że ci łaskawie nie zamknęli trybuny odkrytej (co zarząd KP uważa za swój błąd). W czasie meczu na trybunach "chuliganerka" ponownie lżyła swoich działaczy oraz na specjalne życzenie prezesa, nawiązała do siatkarskich aren z Ligi Światowej. Legioniści na "Żylecie" przez kilkadziesiąt minut grali w siatkówkę.
Informacja o podwyżce cen wejściówek na mecz z Wisłą była dla wielu niespodzianką. Wszak przed sezonem klub opublikował cennik, w którym najwyższa cena za obejrzenie meczu z "Żylety" wynosiła 30 złotych. KP Legia swoją decyzję tłumaczył "festiwalem chamstwa", który urządzają "kibole". Tak więc podwyżka miała na celu wyeliminowanie tej części publiczności. Celu nie osiągnięto, bowiem w czasie spotkania nadal wznoszono wrogie okrzyki pod adresem ITI. Jeszcze przed spotkaniem, na ulicach w pobliżu stadionu można było zobaczyć ruchome "reklamy" z dobrze znanym motywem. Z jednej strony widniała twarz właściciela Legii i hasło "Mordo ty moja", z drugiej zaś znany motyw - "Tym panom brakuje L". Przed stadionem rozdawano również specjalny numer "Gazety Wybiórczej", w którym w ironiczny sposób przedstawiono działalność ITI, jego właściciela i pracowników klubu. Tak więc czas pozostały do rozpoczęcia spotkania fani wykorzystali na czytanie niezależnej lektury.
Zanim jednak fani dostali się na stadion, musieli odstać swoje w kolejce do wejścia. Awaria bramek wejściowych sprawiła, że kibice 15 minut czekali na wejście. "Dziesiątki tysięcy kibiców oczekują tego od nas" - tak zapewne brzmiałoby oficjalne tłumaczenie. Po kontroli osobistej, każdy z kibiców nagrywany był na kamerę, jednocześnie mając możliwość zaśpiewania pochwalnej piosenki pod adresem prezesa - "Miś" wiecznie żywy. Sporo przed meczem na trybunach zasiedli kibice z Krakowa. Wiślacy do stolicy przyjechali pociągiem specjalnym. Początkowo fani z grodu Kraka chcieli otrzymać na mecz z Legią 1200 wejściówek, ale zgody na to nie wyraził Stefan Dziewulski. Jak się później okazało, krakowiacy przeliczyli się - nawet puli wynoszącej 681 wejściówek nie byli w stanie rozprowadzić. Ponoć na przeszkodzie stanęła wysoka cena przejazdu "specjalem" (70 zł). Tym tłumaczono zaledwie 410-osobową frekwencję pod zegarem. Wisła zawiodła nie tylko swoją liczebnością, ale i dopingiem. Pod tym względem goście wypadli naprawdę cieniutko.
Już na początku spotkania kibice z Żylety rozpoczęli wyklinanie ITI. Do bluzgów przyłączyła się kolejna ekipa goszcząca na Łazienkowskiej - fani z Krakowa równie chętnie skandowali "ITI s...". Później kibice nawiązali do problemów córki jednego z właścicieli Legii i przekazali pozdrowienia od dilerów. Skandowano również hasło "Cała Legia zawsze razem", które nieco straciło ważność po tym, jak kibice z Krytej próbowali prowadzić doping. "Co to za protest?" - skandowali od razu fani z Krakowa. Ponadto wiślacy dosyć często przypominali, kto został mistrzem i raz po raz intonowali przerobioną piosenkę "Gdzie twoje berło". Z naszej strony w ich kierunku skandowano głównie hasła o nożownikach, "Deszcze niespokojne" i "Będą filmy". Później przystopowano z uprzejmościami. Tym bardziej, że pod zegarem było wyjątkowo cicho. Fani mistrza Polski ożywiali się tylko co jakiś czas, ale poziom decybeli był wyjątkowo niski.
Doping Wisły był mizerny, więc kibice skupili się na czym innym. "Żyleta" poinformowała prezesa Miklasa, że dla niego zrobi wszystko i zgodnie z jego życzeniem, na pewien czas zamieniła się w publiczność siatkarską. Na odkrytej grano w siatkówkę (dwoma piłkami) i... przez pewien czas to właśnie skupiało uwagę widzów. Później poradzono jeszcze prezesowi z Iławy, aby czym prędzej wyniósł się z Warszawy. Jeśli chodzi o to, co jeszcze działo się na trybunach, nie można pominąć trzech napisów, które w drugiej połowie pojawiły się na odkrytej. Fani odwrócili się tyłem do boiska, a na ich koszulkach pojawiły się napisy "Wejchert WSI", "Sandra nie ćpaj tyle" i "NS nie poddamy się". O ile wyrażanie swojego zdania jest jak najbardziej godne poparcia, to treść drugiego hasła była zdecydowanie poniżej pewnego poziomu.
W drugiej połowie na środku Żylety podpalony został jeden szalik GTS-u, na co szybko zareagował strażak, który gaśnicą ugasił dopalający się szal. Na boisku tego dnia dominowała Legia i warszawscy kibice na zaczepki wiślaków odnośnie mistrza Polski odpowiadali "Spójrzcie na wynik". Krakowianie w ramach riposty radzili nam spojrzeć na tabelę. Nie wspomnieli jedynie, którą mieli na myśli. Czyżby tabelę wszech czasów? ;-) W końcówce piłkarze Legii zaczęli grać na czas, ale dowieźli do końca korzystny wynik. Po meczu zawodnicy oklaskami podziękowali publiczności, zaś krakowianie przybili piątki ze swoimi fanami. "Czy wygrywasz, czy nie..." - śpiewano w sektorze pod zegarem.
Zaraz po spotkaniu na oficjalnej stronie klubu pojawiło się podziękowanie pracowników i piłkarzy KP Legia dla kibiców z trybuny Krytej, którzy "z pełnym oddaniem i zaangażowaniem kibicowali naszej drużynie". Dziwnym trafem podobnych podziękowań KP Legia nie wystosował po żadnym wyjazdowym meczu Legii. A przecież i w czasie nich fani naszego klubu wspierają zawodników. Wyjazdy co prawda są od początku sezonu zakazane, ale nawet najbardziej zaprawieni w bojach cenzorzy nie mogą udawać, że na meczach w innych miastach fani Legii się nie pojawiają. W tym tygodniu czekają nas dwie dalsze wyprawy - w środę gramy w Pucharze Polski w Lubinie, a w sobotę ligowe spotkanie w Chorzowie. Czy po tych meczach doczekamy się wymienienia legijnych fanatyków jako "12 zawodnika"?
Frekwencja: 9622
Kibiców gości: 410
Flagi gości: 14
Doping Legii: 2
Doping Wisły: 3
Autor: Bodziach