Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Lubin - Środa, 30 kwietnia 2008, godz. 17:45
Puchar Polski - 1/2 finału
Herb Zagłębie Lubin Zagłębie Lubin
  • 29' Pawłowski
1 (1)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 59' Chinyama
1 (0)

Sędzia: Jarosław Żyro
Widzów: 5000
Pełen raport
Jan Urban i Jose Vicuna - fot. Mishka

Wypowiedzi pomeczowe

Jan Urban (trener Legii): Pierwsza połowa była niezbyt ciekawa. Dwie drużyny miały respekt przed sobą. Bramka strzelona przez Zagłębie spowodowała, że musieliśmy się obudzić i zaatakować. W drugiej części gry mieliśmy kilka dogodnych sytuacji, ale Zagłębie przy stanie 1-1 również miało swoje sytuacje. Na pewno mieliśmy sporo szczęścia w końcówce meczu. Generalnie przewaga optyczna była po stronie Zagłębia. To nie powinno jednak dziwić bo ostatnio gramy co 3 dni i w końcówce musieliśmy się bronić. Na szczęście dowieźliśmy wynik do końca. Cieszy kolejny finał w tym roku. Możemy spokojniej patrzeć w przyszłość.

Wiesław Wojno (trener Zagłębia): Zwycięski remis Legii i przepustka do europejskich pucharów. Gratuluję Legii i trenerowi Urbanowi, bo Legia nie była łatwym przeciwnikiem. Analizy, które dokonaliśmy po poprzednich meczach z Legią przyniosły efekt, pozwoliły kontrolować mecz w pierwszej połowie i strzelić gola. Druga połowa, jeżeli chodzi o widowisko, była kapitalna. Niestety nieskuteczność z naszej strony nie pozwoliła nam awansować. Gdyby Chałbiński wygrał pojedynek z Muchą... wynik 2-0 już by nam chyba zapewnił awans. W końcówce rzuciliśmy się do ataku ze wszystkich sił, ale zabrakło szczęścia. Dziękuję zawodnikom, którzy w ten mecz włożyli całe swoje zdrowie.

Jan Mucha: Ważne jest, że mamy finał i czeka nas rywalizacja z Wisłą. Zapewniliśmy sobie występy w europejskich pucharach i teraz możemy już spokojnie powalczyć o drugie miejsce w lidze. Nie ma już presji i będziemy grali na luzie, bo udało się nam osiągnąć, to co zamierzaliśmy. Może nasza gra nie wyglądała za dobrze, ale pamiętajmy, że Zagłębie gra co tydzień, a my co trzy dni. Może już trochę wypluliśmy się. Ciężko jest się regenerować w tak krótkim czasie. Zgadzam się jednak, że przespaliśmy pierwszą połowę i nie graliśmy wtedy za dobrze. Lepiej było po przerwie, gdy graliśmy po ziemi i dłużej trzymaliśmy piłkę. Czy czuję się bohaterem spotkania? Nie jestem i nigdy nim nie będę. Mamy finał i to jest ważne. Przecież Legia nie zdobyła Pucharu Polski od wielu lat.

Miroslav Radović: Awansowaliśmy do finału i nie pozostało nam nic innego, jak zdobyć ten puchar. Co do meczu, to wykorzystaliśmy jedną dobrą akcję. Zagrałem ładny pass z Tekasure Chinyamą i remis dał nam awans. Teraz możemy być nieco spokojniejsi, bo mamy już puchary. Swoją cegiełkę dołożył do tego Jano Mucha, który pokazał, że w Polsce nie ma konkurencji dla niego. Zresztą potwierdza to w całym sezonie. Dobrze, że w finale zagramy z Wisłą Kraków. Potrafiliśmy pokonać ich w tym sezonie i wierzę, że znów się nam to uda. Po meczu strasznie się cieszyłem, że awansowaliśmy dalej. Nawet rzuciłem koszulkę kibicom. Ważne, że moja gra wygląda lepiej. Oby tak do końca sezonu.

Jakub Rzeźniczak: Awansowaliśmy do Pucharu UEFA i zrealizowaliśmy tym samym nasze priorytetowe zadanie. Od momentu gdy Wisła Kraków zapewniła sobie mistrzostwo, było to dla nas najważniejsze i dlatego mamy powody do radości. Sam mecz był bardzo ciężki. Gdy strzeliliśmy wyrównującą bramkę, staraliśmy się utrzymać ten rezultat, bo wiedzieliśmy, że da nam awans. Zagłębie stworzyło kilka groźnych sytuacji, ale nasza bramka była jak zaczarowana. Dobrze ze swojego zadania wywiązał się także Jan Mucha i chwała mu za to. Teraz czeka nas finał z Wisłą. Ograliśmy ją już dwa razy i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zrobić to po raz trzeci. Zagrałem tylko 45 minut, bo pod koniec pierwszej połowy doznałem urazu, który uniemożliwił mi występ po przerwie. Starłem się z Robertem Kolendowiczem i ucierpiał na tym mój piszczel, który zsiniał i spuchł. Mam nadzieję, że to nic poważnego, ale więcej informacji przyniosą najbliższe dni.