Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Bełchatów - Wtorek, 13 maja 2008, godz. 17:00
Puchar Polski - Finał
Herb Wisła Kraków Wisła Kraków
    0 (0)
    Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
      0 (0)

      Sędzia: Ryszard Gilewski
      Widzów: 5000
      Pełen raport
      Legioniści, złoci medaliści! - fot. Woytek

      Wypowiedzi pomeczowe

      Jan Urban: Piłka to ciągłe wzloty i upadki, dzisiaj jesteśmy na fali i wygrywamy, ale na pewno przyjdzie czas, że zdarzy nam się porażka i trzeba będzie umieć przyjąć ją z godnością. Żadna z drużyn nie chciała pozwolić rywalowi na rozwinięcie skrzydeł. Mecz mógł rozstrzygnąć jeden błąd, jakiś wolny czy rzut rożny. Doszło do karnych, w których szczęście było przy nas. Wiśle w europejskich pucharach życzę sukcesów. Oby zrobiła jak najwięcej punktów, żebyśmy nie zaczynali eliminacji tak wcześnie.

      Maciej Skorża (trener Wisły): Ten mecz niczego nie zmienia w kontekście do rywalizacji o Ligę Mistrzów. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, gdzie mamy braki. Przegraliśmy w najgorszy z możliwych sposobów, na koniec sezonu, po 120 minutach ciężkiej pracy.

      Jakub Wawrzyniak: Czułem się pewnie i powiedziałem trenerowi, że chcę strzelać piątego karnego. Przeczuwałem, że Jan Mucha zrobi swoje i mój strzał będzie decydujący. Wiedziałem, ze wiele zależy ode mnie. Pomyślałem – strzelam i się cieszymy. Byłem jednak spokojny. Starałem się do końca wyczekać bramkarza. A potem spuściłem głowę i strzeliłem w drugi róg. O tym, że chcemy zdobyć Puchar Polski mówiliśmy już od dawna. Radość jest więc jeszcze większa. Wracając jeszcze do rzutu karnego, to jeszcze w barwach Widzewa Łódź nie wykorzystałem dwóch jedenastek. Teraz pomyślałem sobie, że do trzech razy sztuka. Wisła zdeklasowała w tym sezonie ligę i trochę nas tym podrażniła. Udało się nam ograć ich dwa razy i teraz chcieliśmy zrobić to po raz trzeci. Udało się, a radość jest tym większa, bo wygrana dała nam Puchar Polski.

      Jan Mucha: Czy jestem bohaterem? W żadnym wypadku. Karnych się nie broni. Po prostu można je tylko źle strzelić. Pierwsze trzy były bez zarzutu. Wyczułem je, ale nie sięgnąłem. Pod koniec może Wisła trochę nie wytrzymała presji i ułatwiła mi zadanie. Zdobyliśmy puchar i to jest najważniejsze. Przy karnych zawsze staram się wyczekać do końca. Ale powtarzam – strzałów tuż przy słupku czy pod poprzeczkę nie da się obronić. A tak staram się trochę podenerwować rywala. Taka jest moja zasada. Co do samego spotkania, to Wisła dominowała przez pierwsze 20 minut. Później my przejęliśmy kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Zbyt wiele roboty nie miałem. Obie drużyny zagrały ambitnie od pierwszej do ostatniej minuty. My wygraliśmy i cieszę się z tego. Jestem w Polsce od trzech lat, a to moje pierwsze trofeum. Szkoda tylko, że taki mecz nie odbywał się na większym stadionie, gdzie mogłoby przyjść więcej kibiców. A tak zabrakło trochę prestiżu." - dodał pierwszy bramkarz stołecznej drużyny.

      Ariel Borysiuk: Czuję się fantastycznie! Bardzo się cieszę, że dostałem szansę od trenera. Myślę że wygraliśmy ten mecz zasłużenie, jesteśmy szczęśliwi, bo był to dla nas podstawowy cel i udało się go zrealizować. Trener pytał czy chcę uderzyć karnego, ale byłem zestresowany i odmówiłem. Jednak inni koledzy strzelili i wygraliśmy. Takie karne, w takich meczach... to jeszcze nie na moje nerwy (śmiech). Myślałem że z Wisłą będzie ciężej, ale aż tak nie było. Grało mi się naprawdę przyjemnie. Kibice przez cały mecz dopingowali naprawdę fantastycznie. Trochę przykro nam, że nie obyło się bez incydentu. Po meczu poszliśmy podziękować im za ten doping, bo to było coś wspaniałego. A z zajść trzeba chyba z tego wyciągnąć wnioski i zobaczymy jak to będzie.

      Maciej Rybus: Mecz był bardzo emocjonujący. Powiedziałbym nawet, że taki horror. Na szczęście dla nas miał dobre zakończenie. Wygrana musi więc cieszyć. Co do mojej gry to w pierwszej połowie nie czułem się za dobrze. Ważne, że mimo to trener dalej na mnie postawił. Po przerwie zagrałem już lepiej. Muszę jednak przyznać, że pod koniec meczu jego trudy dały się mi już we znaki. Łapały mnie skurcze.
      Zdobycie Pucharu Polski do dla mnie wielkie przeżycie. Przecież rok temu nawet nie marzyłem o nim. Dopiero we wrześniu pojawiłem się w Młodej Legii. A teraz mam na koncie wicemistrzostwo Polski i Puchar Polski. Teraz nie pozostaje nic innego, jak dorzucić do kompletu Puchar Ekstraklasy. Nie można się jednak zadowalać tym co jest. Trzeba pracować dalej.