Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Ostrowiec Świętokrzyski - Niedziela, 20 lipca 2008, godz. 20:15
Superpuchar Polski - Finał
Herb Wisła Kraków Wisła Kraków
  • 15' Kmiecik
1 (1)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 13' Chinyama
  • 87' Rocki
2 (1)

Sędzia: Tomasz Mikulski
Widzów: 4000
Pełen raport
Około 600 kibiców Legii obejrzało mecz o Superpuchar - fot. Mishka

Pusty sektor KP

Pierwszy wyjazd nowego sezonu był dla wielu fanów wielką niewiadomą. Szczególnie wobec wznowienia przez KP Legia sprzedaży biletów na mecze wyjazdowe. Jak się jednak okazało, ten gest większość wyjazdowej ekipy miała za nic. "Posiadanie w portfelu karty kibica nie czyni cię legionistą. Liczy się to co masz w sercu" - powiedział przed meczem jeden z bardziej znanych kibiców. I to chyba najlepsze wytłumaczenie faktu niekorzystania z pomocy klubu w nabywaniu biletów. A właśnie wyrobienie nowej KK jest wymogiem, by nabywać bilety w klubie. W Ostrowcu Świętokrzyskim, pomimo terminu typowo urlopowego, stawiło się 600 fanów Legii, którzy przez całe spotkanie głośno wspierali swoją drużynę.

Długo wybierano miejsce rozegrania meczu pomiędzy mistrzem kraju a zdobywcą PP. W końcu padło na Ostrowiec Świętokrzyski, choć miejscowa policja nie była zbyt zadowolona z takiego obrotu sprawy. Ostrowiecki komendant czynił starania, aby mecz nie doszedł do skutku, ale ostatecznie, po zwiększeniu liczby funkcjonariuszy zabezpieczających spotkanie, wszystko odbyło się zgodnie z planem. My zajęliśmy trybunę prostą, wiślacy zasiedli naprzeciwko młyna KSZO - za jedną z bramek. Druga wysoka trybuna została przeznaczona dla miejscowych koneserów piłki. Kibice przy wjeździe do miasta byli kierowani na dwa różne parkingi, tak aby w drodze na stadion nie trafili na siebie.

Początkowo nasz sektor wyglądał znacznie lepiej niż wiślaków. Jak twierdzą sami zainteresowani, przyczyną było powolne wpuszczanie na stadion ekipy Wisły. Legioniści zresztą również nie mieli wejścia usłanego różami. Pani Grażynka z ochrony wpadła na genialny pomysł, by legijny bęben... rozkręcić. Na nic zdawały się prośby kibiców, aby zajrzała do niego przez... dziurkę. "Bez rozkręcenia bęben nie wchodzi" - powtarzała z uporem maniaka. Gdyby jeszcze w pobliżu naszego sektora był warsztat z narzędziami, bądź nawet szpital, gdzie można zrobić USG bębna. A że nie było, panią Grażynkę trzeba było przechytrzyć i w końcu jakże niebezpieczne narzędzie znalazło się w naszym sektorze.

Ci, którzy kupili bilety sposobem znanym z minionego sezonu, mieli do dyspozycji prawie całą trybunę prostą, z wyłączeniem sektora gości. Ten był zarezerwowany dla kibiców, którzy bilety kupili w klubie (ponad 150 osób). Początkowo fani wchodzili również na ten sektor, ale gdy zorientowali się, że główna grupa stoi oddzielona kratą i sektorem buforowym wycofali się i przeszli do naszego sektora. Dzięki temu wszyscy zasiedliśmy razem i wspólnie dopingowaliśmy Legię. Wiślaków oficjalnie do Ostrowca przyjechało 519 (dostali 700 biletów). Wśród nich Unia (z flagą), Lechia i Śląsk. Przed meczem legioniści wyrazili swoje zdanie o Rockim, któremu wypominano dawny gest. Dano mu jednak szansę rehabilitacji. "Podejdź, przeproś, wybaczymy" - skandowali w jego stronę fani Legii, a zawodnik pokazał, że ma jaja. Podbiegł do kibiców, przeprosił i wszystko co było poszło w niepamięć.

Równo z pierwszym gwizdkiem sędziego stacja należąca do właścicieli Legii (ta z niebieskim kółeczkiem w rogu ekranu), zaczęła szukać sensacji. Ogłoszono więc na antenie, że prawdziwi kibice Legii otrzymali od klubu szansę wspierania swojej drużyny na żywo w Ostrowcu, ale na miejscu zamiast nich stawiło się bydło. Redaktorzy tej stacji także po meczu drążyli temat, zadając trenerowi Legii pytanie, co sądzi o tym, że kibice Legii weszli na stadion bez biletów. A jedyne co legionistom tego dnia można zarzucić to zbyt częste bluzgi pod adresem Wisły. Choć prowadzony przez Legię doping stał na wysokim poziomie, zbyt często zwracano uwagę na kibiców z Krakowa, których w naszym sektorze prawie nie było słychać. Nie mogło się obyć również bez uprzejmości pod adresem ITI oraz prezesa KP Legia. Temu ostatniemu pokazywano na pustą klatkę, w której mieli siedzieć kibice kupujący bilety w klubie i śpiewano - "Hej Miklas gdzie masz kibiców?", po czym odpowiadano za adresata - "Mniej niż zero...".

Hitem wyjazdu do Ostrowca okazała się jednak okazjonalna piosenka zaczerpnięta pewnie z któregoś wesela. "Dla mnie luty, dla ciebie maj..." - tak się ona rozpoczyna. W dalszej części fani wyrażali swoje negatywne zdanie o właścicielach Legii i... bardzo dobrze się przy tym bawili. Przez dobrych kilka minut śpiewano na tę discopolową nutę, po czym wrócono do tradycyjnego, legijnego repertuaru. A ten w niedzielny wieczór był nad wyraz bogaty. Odśpiewaliśmy większość naszych pieśni, na dłużej zatrzymując się przy kilku - "Ole ole", "Dziś zgodnym rytmem", czy "Legia gol alle alle". Kibiców Wisły praktycznie nie było słychać w naszym sektorze. Nie licząc parokrotnych przekrzykiwań. Wiślakom wypominano szybkie nogi w Bełchatowie, ci zaś wyzywali Legię od mitomanów. Uznając, że w ten sposób Wisła chciała określić swoich przyjaciół z Gdańska, zaprzestaliśmy dialogu i jechaliśmy swoje. Mobilizowani przez naszego gniazdowego z każdą minutą dawaliśmy z siebie coraz więcej. A, że było naprawdę gorąco, nic dziwnego, że legijni fanatycy szybko pozbyli się koszulek.

Strzelony w końcówce meczu zwycięski gol uradował wszystkich w naszym sektorze i sprawił, że ustały dywagacje, czy w przypadku remisu będzie dogrywka, rzuty karne, czy rzut monetą ;) Odpalona została również jedna raca, a cały nasz sektor rytmicznie podskakiwał przy kolejnym powtórzeniu "Gdziekolwiek Legia będzie grać...". W końcu sędzia gwizdnął po raz ostatni i po raz kolejny mogliśmy cieszyć się z wygranej nad Wisłą. W momencie wręczania pamiątkowych medali piłkarzom Białej Gwiazdy, z naszego sektora bluzgano na Wisłę na wszystkie sposoby. Później czarowaliśmy i w końcu puchar powędrował do góry w rękach kapitana Legii. Z głośników popłynęło głośne "We are the champions", które mamy nadzieję, że będzie dobrym prognostykiem przed rozpoczynającym się za tydzień sezonem.

Pośpiewaliśmy jeszcze kilka legijnych kawałków, po czym pod nasz sektor podbiegli piłkarze z pucharem. Podziękowaliśmy im za zdobycie trofeum, a w czasie udzielania wywiadów przez naszego prezesa, z sektora gości śpiewano mało kulturalne przyśpiewki, zachęcające ITI do odejścia. Po kilkunastu minutach oczekiwań mogliśmy udać się na parking i ruszyć w stronę Warszawy. Zgodnie z tradycją, policja wybrała najlepsze zabezpieczenie stacji benzynowych, czyli ich zamknięcie. Wiślacy na sektorze trzymani byli jeszcze godzinę po zakończeniu spotkania. Tak zakończył się pierwszy tegoroczny wyjazd. Kolejny będzie z gatunku bardziej hardcorowych - tak trzeba bowiem określić wyjazd na Białoruś.

Frekwencja: 4000
Kibiców Wisły: 519
Kibiców Legii: 600

Flagi Wisły: 6
Flagi Legii: 10

Doping Wisły: 6
Doping Legii: 8

Autor: Bodziach