|
Warszawa - Piątek, 8 sierpnia 2008, godz. 20:00 Ekstraklasa - 3. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 11' Grzelak
- 49' Iwański (k)
|
2 (1) |
|
Polonia Warszawa
| 2 (2) |
Sędzia: Hubert Siejewicz Widzów: 6889 Pełen raport |
|
Jacek Magiera, asystent Jana Urbana udziela wypowiedzi stacji Canal+ - fot. Mishka |
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii Warszawa): Nie mogę się przyzwyczaić do tego, żeby powiedzieć Polonia Warszawa. Na pewno widzieliśmy dwie różne połowy w dzisiejszym meczu. Mimo że w pierwszej połowie wyszliśmy na prowadzenie, to wydawało się, że już przeciwnik się przed nami położy i samą "eLką" ich wystraszymy. Wyglądało to jakbyśmy grali z beniaminkiem, że strzelimy bramkę i pójdzie wszystko gładko. Natomiast jest to zespół, który od lat gra w podobnym składzie i w piłkę potrafi grać, o czym świadczą zdobyte trofea.
Natomiast po zmianie stron, kiedy grunt palił się nam pod nogami, widać było, że drużyna potrafi grać agresywnie, z charakterem, z ambicją. Cóż, różnice między dwiema częściami spotkania były zbyt widoczne. Początkowo nasza gra była zbyt czytelna, wolna. W ten sposób nie możemy się prezentować na boisku. Później pokazaliśmy, że grając piłką, możemy grać efektownie, stwarzając okazje, żeby zdobyć komplet punktów. Zrobiliśmy wszystko, żeby odrobić straty. Udała się ta sztuka tylko w połowie, bo zdobyliśmy tylko jednego gola. Aczkolwiek nie mogę mieć pretensji o drugie 45 minut. Sęk w tym, że musimy grać tak przez cały mecz. Wówczas nie powinniśmy mieć dzisiaj problemów.
Jacek Zieliński (trener Polonii Warszawa): Ten mecz był dla nas wielką niewiadomą. Po tej całej kłopotliwej sytuacji i niedowładzie organizacyjnym, wyglądaliśmy jak trupa cygańska podróżująca po kraju i nie ukrywam, że się obawiałem tego meczu. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie mieliśmy prawdziwego przetarcia. Trzy tygodnie temu byliśmy gotowi do sezonu, bo po obozie w Austrii zespół wyglądał naprawdę dobrze. Z czasem to wszystko umknęło i stąd ta niewiadoma. Aczkolwiek trzeba się cieszyć z wyniku, bo remis na Łazienkowskiej z Legią jest zawsze sukcesem. Nie ukrywam, że w przerwie liczyłem po cichu, że będziemy mogli zagrać mądrzej, konsekwentniej i doprowadzić zwycięstwo do końca. Okazało się, że nie ustrzegliśmy się błędów. Cóż, jak ktoś mądry powiedział – jeżeli nie możesz wygrać meczu, to przynajmniej go zremisuj. My to osiągnęliśmy i należą się duże słowa uznania dla chłopaków za stworzone widowisko. Przyznam, że był to dobry mecz, godny miana derbowego.
Maciej Iwański: W pierwszej połowie zagraliśmy słabo. Szybko strzeliliśmy bramkę i chyba uwierzyliśmy, że jest już po meczu. A na takie myślenie nie może być miejsca. Powinniśmy spokojnie się cofnąć i kontrować Polonię. Ale to wcale tak nie wyglądało. Zamiast utrzymywać się przy piłce, biegaliśmy za nią i rywale nas wypunktowali. Okazało się, że musieliśmy przegrywać, żeby się obudzić. To nie pierwszy taki przypadek. Na Białorusi też dopiero po straconej bramce wzięliśmy się do roboty. Musimy się koncentrować od pierwszych minut gry, bo inaczej nie wygląda to za dobrze. W meczu z Polonią zagraliśmy słabo pod względem taktycznym. Były też zbyt duże odległości pomiędzy poszczególnymi formacjami.
Udało się nam doprowadzić do remisu 2-2, ale zabrakło czasu, żeby przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Sytuacji mieliśmy jednak mnóstwo. Niestety zawiodła nasza skuteczność. Winy za to nie można zwalać na pech. Przyznaję, że Polonia przejęła inicjatywę po naszej pierwszej bramce. Od stanu 1-2 mecz należał do nas. Jesteśmy jednak dalecy od naszej najlepszej formy, ale i tak powinniśmy wygrać.
Piotr Rocki: Rozegraliśmy ciężki mecz, bo Polonia postawiła nam trudne warunki. Prowadziliśmy jednak 1-0 i spotkane powinno potoczyć się zupełnie inaczej. Dwie zaskakujące bramki i musieliśmy odrabiać straty. W drugiej połowie mieliśmy już jednak zdecydowanie więcej sytuacji do strzelenia gola. Przed meczem wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwe spotkanie. Chcieliśmy szybko strzelić gola i udała się nam ta sztuka. Odkryliśmy się jednak i wykorzystała to Polonia, wyprowadzając kontry.
Ta drużyna to ciągle Dyskobolia, a zmianie uległa tylko nazwa. Już od kilku sezonów pokazuje, że potrafi grać w piłkę na niezłym poziomie. Jestem pewien, że zabiorą jeszcze sporo punktów drużynom z czołówki ligi. Mecz nie mógł być więc łatwy. Nie zabrakło walki, ale w derbach już tak jest.
W drugiej połowie trochę zabrakło nam szczęścia. W polu karnym atakowany był Miroslav Radović. Mieliśmy doskonałą okazję po wrzutce Tomasza Kiełbowicza. Z jednaj strony dobrze, że nie zabrakło sytuacji, ale jeżeli chcemy wygrywać, to musimy je zamieniać na gole.
Miroslav Radović: Sam nie wiem, co wydarzyło się pod koniec meczu, gdy padłem w polu karnym. Moim zdaniem był kontakt z zawodnikiem Polonii. Decyzja sędziego jest jednak ostateczna i nie ma co o tym dyskutować. Sam mecz był trudny i szkoda, że go nie wygraliśmy. Tym bardziej, że byliśmy zdecydowanie lepszą drużyną. Nie wykorzystaliśmy swoich okazji. Nie ma jednak tragedii. Sezon jest długi i idziemy dalej.
Po raz kolejny dochodzi jednak do sytuacji, że prowadzimy i oddajemy inicjatywę. Musimy się zastanowić dlaczego tak jest. W drugiej połowie było już lepiej i tylko tych zmarnowanych okazji szkoda.
Radosław Majewski (Polonia Warszawa): Szczerze trzeba przyznać, że w drugiej połowie Legia dłużej posiadała piłkę. My jednak też nie zagraliśmy źle i mieliśmy kilka dobrych okazji. Gdybyśmy wykorzystali choć jedną z nich to może dalibyśmy radę dowieźć wynik 3-2 do końca meczu. Strzeliliśmy dwie bramki pod koniec pierwszej połowy i byliśmy w dobrych humorach. Legia jednak szybko wyrównała. Co do rzutu karnego, po którym padł gol, to mam wątpliwości czy był faul. Tak się jednak potoczył mecz i nie ma co gdybać.
Daniel Mąka (Polonia Warszawa): Do przerwy prowadziliśmy z Legią na jej boisku. A jeżeli tak jest, to mecz powinniśmy wygrać. Cieszymy się jednak i z remisu, bo to także dobry rezultat. Jestem zadowolony z własnej gry, bo gol strzelony przy Łazienkowskiej musi cieszyć.
Gdy byłem piłkarzem Agrykoli, grałem w Lidze Fanów Legii. Odkąd mam jednak profesjonalny kontrakt, nie mogę grać w amatorskich rozgrywkach. Moja gra w Lidze Fanów Legii nie oznacza, że jestem jej kibicem. Po prostu chodziłem sobie grać dla przyjemności. Nie miałem więc żadnych rozterek strzelając Legii gola.
Marek Sokołowski (Polonia Warszawa): Wydaje mi się, że zarówno na początku meczu, jak i w drugiej połowie, za mało skoncentrowani wyszliśmy na boisko. Ta właśnie druga stracona bramka była konsekwencją błędu w ustawieniu. A moja bramka? Cóż, poszedłem w ciemno na krótki słupek, idealna wrzutka w pole karne, uderzyłem głową i wpadło.
Jacek Kosmalski (Polonia Warszawa): W moim odczuciu remis jest w pełni sprawiedliwy. W drugiej połowie to Legia przeważała, z kolei to my mieliśmy w pierwszej części dogodne sytuacje. Nie ukrywam, że cieszę się z tego wyniku, bo na Łazienkowskiej nie jest łatwo zdobyć punkty.