Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Czwartek, 14 sierpnia 2008, godz. 18:00
Liga Europy - 2. runda eliminacyjna
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 66' Roger
1 (0)
Herb FK Moskwa FK Moskwa
  • 53' Cesnauskis
  • 63' Samiedow
2 (0)

Sędzia: Jouni Hyytia (Finlandia)
Widzów: 3000
Pełen raport

Wypowiedzi pomeczowe

Jan Urban (trener Legii Warszawa): Analizowaliśmy grę FK Moskwa i wiedzieliśmy, że jest to zespół, który dużo lepiej spisuje się na wyjazdach niż na własnym boisku. Świadczą o tym wyniki – cztery ostatnie wygrane na wyjeździe i tylko jedno z Tomskiem u siebie. Wiedzieliśmy, że FK dobrze gra z kontrataku, stąd taka a nie inna gra w pierwszej połowie z naszej strony. Chcieliśmy ograniczyć ten styl przeciwnika, co się w znacznej mierze udało. Niestety sporo zastrzeżeń można mieć do naszej siły ofensywnej.
Raziło zbyt dużo niedokładności, nerwowości. W efekcie w pierwszej odsłonie mieliśmy tylko jedną okazję do strzelenia bramki i to po stałym fragmencie gry. Drugie 45 minut zaczęło się od straty gola... z kontrataku, a przecież na to byliśmy uczuleni. Gol na 2-0 to indywidualna akcja, gdzie Pance Kumbev wchodzi nieudanie wślizgiem i rywal wychodzi sam na sam. Dopiero wtedy zaczęliśmy przejmować inicjatywę, grać dużo lepiej. Aczkolwiek nie ma co się oszukiwać, zacząć grać dopiero po stracie dwóch bramek, to jest w dzisiejszych czasach po prostu za późno. Chcieliśmy uratować twarz. Być może zasłużyliśmy na drugą bramkę, ale w taki sposób nie można grać w europejskich pucharach, bo ci sami zawodnicy będą się prezentować zupełnie inaczej w lidze. Wydaje mi się, że kilku piłkarzy nie wytrzymało presji jaką niosą ze sobą występy w Pucharze UEFA.

Oleg Błochin (trener FK Moskwa): To nie było fair play. Pytam się dlaczego trybuny krzyczały niecenzuralne słowa dotyczące Rosji? Po co skandowanie "Gruzja"!? Nie rozumiem dlaczego spiker nie upomniał kibiców. Sprawa zostanie zgłoszona do UEFA. Przeciwnika należy szanować bez względu na to skąd pochodzi! Jeżeli wprowadzimy politykę do sportu, to nic z tego dobrego nie wyjdzie. Samo sędziowanie było dziwne w obie strony i nie było adekwatne do przebiegu gry. Natomiast najważniejsze jest to co było widać na tablicy po ostatnim gwizdku sędziego. Aczkolwiek będzie jeszcze drugi mecz i wszystko może się jeszcze wydarzyć.

Maciej Rybus: Straciliśmy dwie bramki u siebie i jeżeli w rewanżu nie zagramy lepiej, to będzie bardzo ciężko awansować dalej. Do Moskwy pojedziemy jednak, żeby walczyć o wygraną. Tym bardziej, że Rosjanie nie pokazali wielkiej piłki. Mecz mógł się potoczyć inaczej. A tak swoje jedyne dwie akcje zamienili na gole. Nam brakowało natomiast skuteczności, a do tego dochodził jeszcze chaos w środku pola.
Rywal nas nie zaskoczył niczym specjalnym. Trener nas uczulał na ich kontry i dziś się to potwierdziło.

Maciej Iwański: Mecz pokazał, że to my byliśmy stroną dominującą. Stwarzaliśmy więcej okazji do zdobycia goli. Szkoda, że tylko jedną z nich zamieniliśmy na bramkę. Takich akcji, jak ta po której Roger strzelił gola, było w drugiej połowie kilka. Tym bardziej żałuję, że tylko jedna dała nam bramkę. Mówiąc szczerze to piłka dwa razy wpadła do siatki, ale sędzia dopatrzył się spalonego. Przed rewanżem wiemy, że rywal jest do przejścia. Musimy tylko pokazać charakter od pierwszej minuty gry. Na pewno nie stoimy na straconej pozycji, ale wiemy, że czeka nas trudny mecz.
W meczu staraliśmy się realizować zamierzenia taktyczne, naznaczone przez trenera. Naszym celem było nie dopuszczenie do straty bramki. Niestety w drugiej połowie popełniliśmy błędy, które przełożyły się na gole. Ostatnie 30 minut w naszym wykonaniu pokazały jednak, że potrafimy grać w piłkę. Na Białorusi strzeliliśmy cztery gole, więc i w Moskwie nie musi być źle. Mamy jeszcze 90 minut na odrobienie strat.

Aleksandar Vuković: W drugiej połowie meczu mieliśmy przestój. W lidze może rywal by tego nie wykorzystał. Ale Rosjanie potrafili to zrobić. Zaczęliśmy ich gonić, ale z niepełnym sukcesem. Jeżeli chodzi o naszą słabą grę przed przerwą, to trzeba pamiętać, że przy takiej atmosferze, jaką mamy na trybunach, mecz zawsze będzie wyglądał sennie. Gdy pod koniec meczu pojawił się doping, nasza gra od razu była lepsza. Uważam, że w pierwszych trzech kwadransach zagraliśmy tak jak trzeba – ostrożnie z tyłu i czyhając na swoje okazje. I miał je Chinyama i ja. Powinniśmy je wykorzystać. Dziwna była końcówka, gdy po każdym kontakcie rywal padał na murawę. Do pewnego momentu oddawaliśmy piłkę, ale ile można.
Przed rewanżem na pewno mamy słaby wynik. Ale jest jeszcze jeden mecz, a Rosjanie nie pokazali dziś nic wielkiego. Są więc w naszym zasięgu. Tym bardziej, że FK Moskwa lepiej gra na wyjazdach niżu siebie. To nasza szansa.

Mariusz Jop (FK Moskwa): Czemu pod koniec meczu tak często padaliśmy na murawę? To wcale nie było symulowanie tylko efekt ostrych starć. Nie mamy jednak do legionistów pretensji o twardą grę. Taka jest przecież piłka. Reakcja kibiców na wydarzenia z boiska nie przeszkadzała mi za specjalnie. Zresztą doświadczałem jej, gdy przyjeżdżałem tu z Wisłą Kraków. Fani przychodzą na stadion, żeby wyrazić swoje emocje. Szkoda tylko, że czynią to w taki sposób. Widać konflikt w Legii ma jakieś podstawy.
Wracając do samego meczu, to w pierwszej połowie i my i Legia nie zagraliśmy dobrze. Było dużo niewymuszonych strat piłki. Chyba zagraliśmy zbyt nerwowo i pierwsze trzy kwadranse były brzydkie. Po przerwie pojawiły się jednak emocje i bramki. Z własnej gdy jestem zadowolony, a jeszcze bardziej cieszy mnie wygrana.

Tomasz Kiełbowicz: Odczuwamy duży niedosyt, gdyż założyliśmy sobie przed meczem, że nie pozwolimy zagrać przeciwnikowi z kontry. Niestety, bramki straciliśmy właśnie po kontratakach klubu z Moskwy. Tak naprawdę dopiero, gdy na tablicy świetlnej widniał wynik 0-2, zaczęliśmy grać nieźle. Wielka szkoda, bo nie tak to miało wyglądać. W obliczu czekającego nas rewanżu, szanse wyeliminowania moskwian bardzo zmalały. Zdajemy sobie sprawę z tego, iż awans może być niezmiernie trudny do osiągnięcia, lecz będziemy walczyć i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Co do bramki, której sędzia nie uznał, trudno mi cokolwiek powiedzieć. Wprawdzie powiedziano nam w szatni, że spalony był, ale by być pewnym, musiałbym obejrzeć powtórki w telewizji.