|
Warszawa - Sobota, 13 września 2008, godz. 18:00 Ekstraklasa - 5. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
2 (0) |
|
Arka Gdynia
| 0 (0) |
Sędzia: Hubert Siejewicz Widzów: 3068 Pełen raport |
|
Jan Urban - fot. Piotr Galas |
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii): Tak jak przypuszczaliśmy, czekał nas trudny mecz. Na początku sezonu Arka prezentowała się dobrze. To nie był przypadek, że mieli na swoim koncie 7 pkt i ograli Lecha Poznań. Szkoda, że w pierwszej połowie nie padła żadna bramka. Była sytuacja "Szałacha", Iwańskiego i przewrotka Radovicia. Dobrze, że pozostała wiara drużyny w to, że wcześniej czy później musi paść bramka. To przyniosło efekt - pierwszy gol Chinyamy z główki zaskoczył pozytywnie, bo nie jest to jego najmocniejsza strona. Jednak wynik 1-0 nie jest pewny i szkoda, że po tej bramce "Rado" nie wykorzystał sytuacji sam na sam, bo gralibyśmy dużo spokojniej. Moglibyśmy strzelić więcej bramek. Mam mały niedosyt, bo po raz kolejny cieszymy się sami bez kibiców. W takiej atmosferze nie gra się tak, jakby człowiek sobie tego życzył. Nie ma takich chęci do pracy. Jest to przykre, tym bardziej że po strzelonej bramce kibice znowu są przeciwko właścicielom. W różnych klubach kibice są przeciwko kierownictwu, ale nie są przeciwko drużynie - u nas tak nie jest.
Czesław Michniewicz (trener Arki): Włożyliśmy w to spotkanie tyle sił, wysiłku i mądrości, na ile było nas dzisiaj stać. Legia wygrała w sposób zasłużony. Nie stworzyliśmy sobie okazji i nie mogliśmy wygrać, a było nawet za mało argumentów aby zremisować. Wolę przegrać w swoim stylu niż byle jak wygrać, dlatego nie nastawiałem drużyny defensywnie. Dobrze zadebiutował Mariusz Budziński - ma dopiero 18. lat, więc duża przyszłość przed nim. Składam gratulacje dla trenera Jana Urbana i Legii.
Miroslav Radović: Chyba nie mogę być niezadowolony po dzisiejszym meczu. Cieszę się jednak nie tylko z własnej gry, ale także z tego, że cała drużyna zagrała dobre spotkanie. A nie było to łatwe, tym bardziej, że w pierwszej połowie nie udało się nam strzelić bramki. Byliśmy jednak cierpliwi i w drugiej połowie zostało to nagrodzone. Sam raz wpisałem się na listę strzelców. Ale za to trafienie wielki szacunek należy się Sebastianowi Szałachowskiemu. Podał mi na pustą bramkę i było 2-0 dla nas. Wcześniej ja chciałem wypracować dobre akcje dla Sebastiana. Szukałem go w polu karnym, ale jakoś nic z tego nie wyszło. Jednak i tak zagraliśmy dobrze. Jeżeli tak będzie dalej, to w tym sezonie możemy ugrać jeszcze wiele. Szkoda tylko kontuzjowanych Hiszpanów, ale wierzę, że szybko powrócą do gry.
Maciej Iwański: Jedyne czego możemy żałować po tym meczu, to fakt, że gole przyszły trochę późno. Nie ma jednak co rozpamiętywać. Najważniejsze, że wygraliśmy i to zasłużenie. Nasza skuteczność nie jest jeszcze najlepsza, ale i tak coraz lepiej realizujemy założenia taktyczne. To jeszcze nie jest maksimum naszej formy. Jesteśmy jednak konsekwentni i nie tracimy głupich bramek, a sami je strzelamy.
Czy Arka była słaba? Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Każdy widział na ile jej pozwoliliśmy. Byliśmy zdecydowanie lepsi i dlatego wygraliśmy. Goście trochę zaatakowali nas na początku drugiej połowy. Później jednak my ruszyliśmy do ataków.
Po tym meczu słowa uznania należą się dla "Rado". Jego gra zawsze daje dużo dobrego. To zawodnik, który potrafi się zachować w akcjach jeden na jeden, a korzyści z tego czerpie cała drużyna.