|
Kraków - Piątek, 19 września 2008, godz. 20:00 Ekstraklasa - 6. kolejka |
|
Cracovia
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
- 45' Roger
- 61' Chinyama
- 90+2' Giza
| 3 (1) |
Sędzia: Mariusz Żak Widzów: 2500 Pełen raport |
|
W ten sposób Roger Guerreiro zdobył pierwszą bramkę - fot. Piotr Galas |
Trójka do zera!
Legioniści odnieśli kolejne pewne ligowe zwycięstwo. Pierwszą bramkę Legia strzeliła tuż przed przerwą a jej autorem był Roger. Po zmianie stron na 2-0 podwyższył Takesure Chinyama, który z kilku centymetrów dobił uderzenie Rogera. W 92. minucie Piotr Giza pięknym uderzeniem ustalił wynik na 3-0! Przez cały mecz na stadionie siąpił deszcz. Kibice gospodarzy domagali się dymisji Stefana Majewskiego i często skandowali "Piotr Giza".
W piątkowy wieczór to jednak nie słaba gra i problemy Cracovii były najważniejsze. Na pierwszy plan wysunęła się bowiem Legia, która coraz mniej przypomina drużynę z początku rundy jesiennej. "Jest lepiej, ale to jeszcze nie jest wszystko na co nas stać" - zapewnia Maciej Iwański. Pomocnik "wojskowych" chyba wie co mówi, bo początkowe minuty spotkania przy ul. Kałuży to zaskakujące duże problemy Legii i czerwoną latarnią ligi z Krakowa. Od początku spotkania obie drużyny narzuciły szybkie tempo gry. Jan Urban taką grę zapowiadał dzień przed meczem. Podopieczni Majewskiego chyba nie chcieli zmarznąć, bo we wrześniowy wieczór pogoda była iście zimowa.
Gdy Legia już nabrała rozpędu, piłkarze "Craxy" mogli tylko bezradnie patrzeć na wymiany piłki i prosić o niski wymiar kary. Pierwszego gola w ostatniej minucie regulaminowego czasu pierszej połowy zdobył Roger Guerreiro. Dobrym podaniem popisał się Iwański, bez którego trudno wyobrazić sobie wyjściowy skład Legii. Brazylijczyk z polskim paszportem wpadł w pole karne, ale bez pomocy Marcina Cabaja bramki raczej by nie było. Krakowski bramkarz ruszył do piłki, ale nie potrafił złapać ją w ręce. Rogerowi nie pozostało więc nic innego jak wpakować piłkę do siatki i wznieść oczy do nieba w geście podziękowania.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie i Cracovia była tylko statystą na tle piłkarzy Legii. "Panie Januszu wyślij Stefana do buszu" - skandowali miejscowi kibice załamani fatalną grą swoich ulubieńców. Co ciekawe, gdy w poprzednim sezonie legioniści grali z Cracovią, jej fani także domagali się dymisji Majewskiego. Głosy nawołujące do wycieczki do buszu nasiliły się w 61. minucie, bo Legia prowadziła już 2-0. Znów w roli głównej wystąpił Roger. Reprezentant Polski otrzymał w piłkę w polu karnym. Spokojny strzał obok Cabaja i futbolówka już zmierzała do bramki. Przed linią bramkową do piłki dopadł jeszcze Chinyama i to jemu zaliczono drugie trafienie.
Krakowian dobił nie kto inny jak wieloletni zawodnik Cracovii. W doliczonym już czasie gry precyzyjnym strzałem zza pola karnego wynik meczu na 3-0 ustalił Giza. Chyba jeszcze nigdy bramka zdobyta przez drużynę gości nie została przyjęta przy ul. Kałuży z takim entuzjazmem, a i "Gizmo", choć z trafienia cieszył się nader oszczędnie, miał swoją chwilę triumfu.
Z Krakowa Legia wróciła z wygraną, ale o dobrych humorach nie może być mowy. Wszystko przez kontuzję, której doznał Sebastian Szałachowski. Zawodnik, który po 1,5 roku powrócił do wysokiej formy, w jednym ze starć złamał nogę. Dla utalentowanego pomocnika to prawdziwy dramat. W najbliższych miesiącach Legia będzie musiała poradzić sobie bez niego.
Autor: Tomek Janus