Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Niedziela, 26 października 2008, godz. 17:00
Ekstraklasa - 10. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 39' Grzelak
  • 67' Chinyama
2 (1)
Herb Wisła Kraków Wisła Kraków
  • 34' Brożek
1 (1)

Sędzia: Robert Małek
Widzów: 10000
Pełen raport
Maciej Skorża po raz kolejny przegrał z Legia - fot. Mishka

Wypowiedzi pomeczowe

Jan Urban (trener Legii Warszawa): Byliśmy świadkami bardzo dobrego meczu, jak na ligę polską. Przed spotkaniem chciałem, żeby nie zabrakło emocji i goli. Dziś obie strony usatysfakcjonowały kibiców. Co do samego meczu to i my i Wisła mieliśmy swoje szanse. Cieszy mnie, że potrafiliśmy odrobić straty i wygrać. Nie jest to takie łatwe, gdy walczy się z mistrzem Polski. Pokazaliśmy dziś, że czujemy się dobrze w ataku. Wisła udowodniła zaś, że przewyższa nas doświadczeniem. Ale trzy punkty zapisujemy na naszym koncie. I dobrze, bo wygrana Wisły oznaczałaby ich dużą przewagę i możliwość zdominowania rozgrywek.
Kluczem do wygranej była dziś skuteczność. Wisła miała swoje okazje, ale nie potrafiła zamienić ich na gole. Niestety podobnie było z nami. W niektórych momentach zabrakło nam szczęścia do strzelenia kolejnych bramek. Nie zmienia to jednak faktu, że mecz i tak zasłużył na miano klasyku.

Wygranej z drużyną Macieja Skorży nie traktuje jako osobistego sukcesu. Uwierzcie mi, że nie patrzę na mecze przez taki pryzmat. Ja po prostu zawszę chcę wygrać i tyle.

Maciej Skorża (trener Wisły Kraków): Zagraliśmy dobry mecz. Od początku zagęściliśmy pole i graliśmy agresywnie. Jak na wyjazdowe spotkanie z Legią stworzyliśmy dużo dobrych akcji. Liczą się jednak bramki, a tych Legia zdobyła więcej. Jestem pod wrażeniem gry Jana Muchy, wiele razy już widziałem piłkę w siatce, ale on stawał na jej drodze. Nie musimy się wstydzić tej porażki i jakoś musimy z nią żyć. Teraz nie pozostało nam nic innego, jak gromadzić punkty w pozostałych meczach. Porażki z drużyną prowadzoną przez Jana Urbana nie traktuję osobiście. Nie jest wstydem przegrać z doświadczonym szkoleniowcem.

Po strzelonym golu nie zagraliśmy jak doświadczona drużyna. Nie można wówczas liczyć, że kolejne bramki przyjdą same. Powinniśmy wtedy dłużej utrzymywać się przy piłce. Niestety nie robiliśmy tego. Legia wykorzystała naszą pewność siebie i nas skarciła. O ten fragment gry mam do moich zawodników największe pretensje.

Był to piąty w tym roku mecz Wisły z Legią i nasza piąta porażka, ale nie martwię się tym. Koncentruję się na odrobieniu punktu straty do lidera, a nie na statystykach.

Bartłomiej Grzelak: Mecz chyba całkiem niezły w moim wykonaniu. Gol i asysta muszą cieszyć. Jak mi się grało z Takesure Chinyamą? To typowy napastnik, który w każdej sytuacji stwarza zagrożenie i usiłuje strzelić gola. Dlatego cieszę się, że jedną z bramek zdobył dziś po moim podaniu i mogliśmy wtedy wyjść na prowadzenie. Wisła nie zaskoczyła nas praktycznie niczym, ale to nic nowego. Znamy się jak przysłowiowe łyse konie i o zaskoczenie naprawdę trudno. Wiedzieliśmy, że Wisła nie zamuruje swojej bramki a ruszy do ataków. Z drugiej strony my trochę zaskoczyliśmy Wisłę. Chyba nie liczyli, że wyjdziemy w aż tak ofensywnym ustawieniu. Nie wiem czy dzisiejszym meczem zapewniłem sobie grę w pierwszym składzie. Takie pytanie trzeba postawić trenerowi. Ze swojej strony zapewniam, że na treningach robię wszystko, żeby przekonać do siebie szkoleniowca.
Na razie cieszę się, że kibice skandowali moje nazwisko. To miłe słyszeć takie okrzyki. Tym bardziej, że wcześniej chyba nie byłem zbyt akceptowanym zawodnikiem przy Łazienkowskiej.

Jakub Wawrzyniak: Cieszy wygrana, bo potrafiliśmy się podnieść po straconej bramce. Sam mecz całkiem niezły. Dużo sytuacji obu stron. Paweł Brożek miał doskonałą okazję pod koniec meczu. Ta jednak akcja trwała dla mnie całą wieczność. Kątem oka patrzyłem na Jana Muchę i modliłem się, żeby nas uratował. Janek nas uratował i teraz pewnie już wie, że został jednym z naszych bohaterów.
Cieszę się, że mam swój udział przy drugiej bramce. Tomasz Kiełbowicz zagrał do mnie dobrą piłkę. Ruszyłem i chciałem jak najdłużej utrzymać się przy piłce. Kątek oka zobaczyłem jak w pole karne wbiega Bartłomiej Grzelak. Podałem do niego, a ten po mistrzowsku dograł do Takesure Chinyamy i po chwili była wielka radość.

Maciej Iwański: Naszym celem było dziś atakowanie rywala wysoko od własnej bramki. Udało się nam to. Zagrałem na pozycji defensywnego pomocnika, bo tam postawił mnie trener. Czy grało mi się dobrze? Mogę grać wszędzie, byle tylko szkoleniowiec na mnie stawiał. Wracając do samego meczu, to Wisła wykorzystała nasz pierwszy błąd i wyszła na prowadzenie. My mieliśmy wiele akcji, ale tylko raz umieściliśmy piłkę w siatce. Na szczęście po przerwie było lepiej i wyszliśmy na prowadzenie. Czy był to mecz sezonu? Nasza filozofia mówi, że ważny jest każdy mecz, bo w każdym można zdobyć trzy punkty.

Jakub Rzeźniczak: Początek meczu nie ułożył się po naszej myśli. Szybko straciliśmy bramkę, ale pokazaliśmy charakter. Spotkanie było więc niezłym widowiskiem. Obie strony stworzyły sobie dużo okazji do strzelenia gola. Najważniejsze, że to my wykorzystaliśmy o jedną więcej. Mamy teraz dobrą pozycję wyjściową przed następnymi meczami. Nie pozostaje nam nic innego jak wygrywać i gromadzić punkty.
Czy mamy patent na Wisłę? W meczach z krakowianami prezentujemy się lepiej od nich i wygrywamy. To jest najważniejsze. Co do Pawła Brożka to chyba nie jest w tak wyśmienitej formie, bo wielu akcji nie zamienił na bramki. Nie zmienia to jednak faktu, że jest dobrym zawodnikiem i sprawił nam wiele kłopotów.

Mariusz Pawełek (Wisła Kraków): Szkoda, że po meczu, który mógł się podobać kibicom, wracamy do domu bez punktów. Gdybyśmy wygrali nasza sytuacja w tabeli byłaby dla nas bardzo korzystna. Pięć punktów w tabeli byłoby przecież dużą zaliczką i dałoby nam spokój przed następnymi meczami. Jednak przegraliśmy i wiemy już, że w tym sezonie nie będziemy mieli tak komfortowej sytuacji jak rok temu. Tym razem walka o triumf w lidze będzie zażarta. W kompleks Legii jedna nie popadamy.

Arkadiusz Głowacki (Wisła Kraków): Legia szybko odrobiła straty i od nowa musieliśmy walczyć o wypracowanie sobie przewagi. Jednak to gospodarze zdobyli kolejną bramkę i dopiero wówczas przejęliśmy inicjatywę. Każda porażka jest bolesna. Trzeba jednak nauczyć się je przyjmować po męsku. Nadal musimy jednak wierzyć, że na koniec ligi to my będziemy na czele tabeli. Trochę szkoda straconych okazji Pawła Brożka, ale to także część gry. Gra Legii dwoma napastnikami nas nie zaskoczyłam. Spodziewaliśmy, że Jan Urban może tak ustawić drużynę. To dało nam więcej miejsca w środku pola.