|
Warszawa - Środa, 29 października 2008, godz. 17:00 Puchar Polski - 1/8 finału |
|
Legia Warszawa
|
0 (0) |
|
Jagiellonia Białystok
| 0 (0) |
Sędzia: Jarosław Żyro Widzów: 1300 Pełen raport |
|
Jan Urban - fot. Mishka |
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii): Mecz słabiutki, ale emocji nie brakowało. O poziomie meczu lepiej nie rozmawiać. Dostali dziś szansę zawodnicy, którzy grają dużo mniej. Ewidentnie nie wykorzystali swojej szansy i to martwi. Z drugiej strony jesteśmy w ćwierćfinale gdzie są już dwumecze, ale to dopiero wiosną. Kogo chciałbym wylosować? Trudno mi powiedzieć. Nie była nam dziś potrzebna dogrywka. Jagiellonia przyjechała bez wielu zawodników, którzy grają w lidze.
Wydawało się, że niedużym kosztem wygramy i przejdziemy, ale ostrzegałem zawodników przed tym, że Jagiellonia to wybiegany zespół. Trudno nam dziś było stworzyć jakiekolwiek sytuacje - nudny.
Michał Probierz (trener Jagiellonii): Zdawaliśmy sobie sprawę, że zagramy na Legii ciężki mecz i będzie ciężko wywieźć korzystny rezultat. Na początku wszystko na to wskazywało bo graliśmy nieuporządkowanie. Legia miała jedną stuprocentową sytuację. Chwała moim zawodnikom, że włożyli tyle sił w to spotkanie. To że przegraliśmy w karnych to żadna ujma. Szkoda że nie udało się na Łazienkowskiej wyeliminować zdobywcy pucharu. Ktoś musiał nie strzelić aby jeden zespół mógł wygrać. Pocieszające jest to, że w ósmym meczu pod rząd nie przegrywamy. Gratuluję Legii i życzę zdobycia pucharu.
Maciej Rybus: Na pewno nie sądziliśmy, że o losach awansu rozstrzygną karne. Spodziewaliśmy się wygrania spotkania po 90 minutach gry. Automatycznie sporo sił nas to kosztowało. Przyznam, że przy karnym miałem obawy, że go zmarnuję i nie awansujemy. Byłoby to bardzo przykre dla mnie. Inna sprawa, że w ogóle miałem nie podchodzić na 11 metr. Nie wiem dlaczego tak dzisiaj wyglądaliśmy na murawie. Może jakieś rozprężenie się wkradło? Chcieliśmy zagrać z Jagiellonią dobre zawody. Cóż, było poniżej oczekiwań, ale w żadnym wypadku nie można mówić o lekceważeniu rywala. Często gramy z tym zespołem i doskonale wiemy na co ich stać.
Tomasz Kiełbowicz: Kolejny mecz w Pucharze Polski i ponownie nie rozstrzygnęliśmy meczu w 90 minut. Chcieliśmy ten mecz rozstrzygnąć wcześniej, co oczywiste, i stwarzaliśmy ofensywne akcje, których może nie było za wiele i nie zagrażały zbytnio bramkarzowi Jagiellonii. Prowadziliśmy grę, szukaliśmy drogi do zdobycia choćby jednego gola, ale nie udało się. Najważniejsze jest jednak to, że awansowaliśmy do kolejnej rundy. W przeciwnym wypadku byłoby bardzo źle. Takie drużyny jak Jagiellonia często przyjeżdżają w innym składzie niż występują w lidze. W efekcie młodzi chłopcy chcą się pokazać. Nie mają nic do stracenia i grają bez kompleksów. Przez to z takimi ekipami gra się trudniej. Co nie zmienia faktu, że ten mecz powinniśmy rozstrzygnąć wcześniej. Karne? Wiadomo, że to loteria. Na szczęście każdy z nas pewnie wykonał jedenastkę.
Jakub Rzeźniczak: Czy nogi drżały przy karnym? Przyznam, że nie wiedziałem jak chcę strzelić. Tym bardziej, że to zawsze loteria. Udało się trafić do siatki, a co ważniejsze awansować. W porównaniu do niedzielnej potyczki z Wisłą Kraków na pewno nasza gra się różniła. Jednak należy zauważyć, że również skład był inny, a poza tym wiadomo, że wpływ ma również atmosfera na trybunach. Dzisiaj nie działo się nic, więc mogło to uśpić ten mecz. Ze swojej postawy jestem umiarkowanie zadowolony. Dopóki starczało sił sądzę, że prezentowałem się dobrze. Kiedy zacząłem odczuwać zmęczenie było już gorzej. Teraz czas na regenerację i w niedzielę kolejny mecz.
Mariusz Dzienis (Jagiellonia): Cóż, opadamy z Pucharu Polski i trzeba skupić się na pozostałych rozgrywkach. Pod koniec spotkania miałem drobny uraz, a przy okazji pograliśmy trochę na czas. Aczkolwiek do karnego miałem siły podejść i uderzyłem tak, jak mam to w zwyczaju. Z Legią nie chcieliśmy przede wszystkim stracić bramki, bo doskonale wiadomo, jak trudno jest odrobić straty. Wręcz przeciwnie, to my mieliśmy chęć na objęcie prowadzenia jako pierwsi. Spodziewaliśmy się, że z biegiem czasu gospodarze mogą zacząć grać coraz bardziej nerwowo. Szkoda tylko, że nie udało tego się wykorzystać.