|
Warszawa - Piątek, 14 listopada 2008, godz. 20:00 Ekstraklasa - 14. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 10' Iwański
- 35' Chinyama
- 40' Kumbev
- 68' Wawrzyniak
|
4 (3) |
|
Śląsk Wrocław
| 0 (0) |
Sędzia: Adam Kajzer Widzów: 10000 Pełen raport |
|
Niemal wszystkie krzesełka zniknęły z Żylety po meczu ze Śląskiem - fot. Mishka |
Żyleta nigdy nie zginie
Dziś byliśmy świadkami historycznego wydarzenia w długiej historii naszego stadionu. Mecz ze Śląskiem był ostatnim, na którym słynna "Żyleta" tętniła życiem. Fani godnie pożegnali trybunę, na której zapoczątkowany został dawno temu ruch kibicowski na Legii. Legioniści jak za starych czasów dopingowali na całego. Nie zabrakło również sektorówek, pirotechniki oraz kilku gniazdowych, którzy w latach świetności naszej trybuny kierowali dopingiem najlepszej kibicowskiej ekipy kraju.
Fani parokrotnie przypominali, że dzisiejszy śpiew nie oznacza zakończenia protestu, a atmosfera stworzona została tylko i wyłącznie w hołdzie Żylecie. W końcu na gnieździe mógł pojawić się "Staruch", któremu parę godzin przed meczem klub anulował zakaz stadionowy. Publiczność przywitała go bardzo gorąco. "Pamiętajcie, nie dopingujecie dla mnie, ale dla Legii i tej trybuny" - podkreślał już przed meczem skromny jak zwykle Staruch. Słychać było, że wszyscy stęsknili się za ogłuszającym śpiewem, bo tego dnia daliśmy popis.
Doping prowadzony był w asyście dwóch bębnów i nawet bez dodatkowego nagłośnienia cały stadion żył non stop. Do dopingu legionistów próbował zachęcać również spiker. Żyleta przyjęła go wyjątkowo oschle. "My z Hadajem nie śpiewamy" - przekazali fani spikerowi, pokazując kto jest legijnym wodzirejem. A Staruch do dopingu mobilizował nawet najbardziej opornych, choć tych było niewielu. Przerobiliśmy właściwie cały nasz kibicowski repertuar. Nie mogło zabraknąć haseł ku czci Żylety - "Żyleta nigdy nie zginie", "Żyleta jest zawsze z wami" i "Nie ma Legii bez Żylety". Tego dnia dosyć często praktykowaliśmy doping na dwie trybuny - nie tylko "Warszawę", "Kto wygra mecz", ale również "Za nasze miasto".
W końcu także płot oddzielający słynną trybunę od murawy ozdobiony był wieloma płótnami. Pojawiły się na nim również transparenty - poświęcony zmarłemu Mateuszowi (Jemu zadedykowana była przedmeczowa minuta ciszy), a także akcji Widelec 741. Zabrakło natomiast flagi OFMC, bowiem ochronie nie spodobało się znajdujące się na niej hasło "Better dead than red".
Parę słów należy poświęcić przyjezdnym. Ci do stolicy zawitali w skromnej jak na swoje możliwości grupie. Na płocie wywiesili jedną flagę i słabo dopingowali. W naszym młynie wrocławian praktycznie nie było słychać. Warto dodać, że WKS był ostatnią grupą gości, która została wpuszczona na nasz stadion. Kolejna prawdopodobnie mecz przy Łazienkowskiej obejrzy dopiero w 2010 roku. Śląsk raz skandował hasło "ITI sp...", ale legijny młyn nawet tego nie słyszał. Warto podkreślić, że warszawiacy powstrzymali się tym razem od ubliżania właścicielom klubu. Dwukrotnie zaznaczyli tylko, że "protest trwa..." i próbowali uświadomić właścicielowi co klub traci przez brak porozumienia - "Hej Walter to jest historia" i "Zobacz Walter jak być może". Czy będzie to pierwszy krok ku zażegnaniu konfliktu, tego dziś nie wiemy. Każdy z nas tego by sobie życzył, bo aż łezka kręciła się w oku, gdy legioniści robili to na czym znają się najlepiej.
Po bramkach, jak za dawnych lat, fani z radości wskakiwali na ogrodzenie i rzucali się sobie w ramiona. Tylu spontanicznych reakcji co dzisiaj, nie doświadczyliśmy od kilkunastu miesięcy. Kibice nie przygotowali co prawda specjalnej oprawy, ale nie mogło zabraknąć naszych sektorówek, których kiedyś zazdrościła nam cała Polska. Była Wielka Flaga, Wielka eLka i Herb, a także Panorama Warszawy. Pojawiły się również dawno nie widziane na naszym stadionie race.
W drugiej połowie na gnieździe stawiali się kolejno dawni wodzireje tej trybuny. Megafon chwycił Alchim (ze słynnym Ceeee), Bosman i Śpiewak. Maniana tymczasem wszedł na gniazdo, ale uznał, że jest w stanie zachęcić wszystkich do śpiewu bez nowoczesnych akcesoriów. "W tamtych czasach nie używaliśmy megafonów" - wyjaśnił i po chwili zachęcał wszystkich do dopingu. Na gniazdo nie mógł wejść dobrze przez wszystkich pamiętany Różyk, który niestety nie ma obecnie możliwości oglądania meczów swojej drużyny. Żyleta nie zapomniała o nim i skandowała "Różyk jesteśmy z Tobą". Do końca meczu fanatycy dawali z siebie sto procent i mało kto zauważył, że mecz właściwie dobiegł końca. Po nim pod Żyletę podbiegli piłkarze, którzy zainicjowali śpiew z kibicami. "Warszawa" - zaśpiewali piłkarze, a po chwili do wspólnego śpiewu włączyli się kibice.
Po meczu dosyć długo nikt nie chciał opuszczać swoich miejsc - trybuny, na której wychowało się tysiące fanów. Wiele osób postanowiło na pamiątkę wziąć krzesełka, które znajdują się (a właściwie znajdowały) na Żylecie od 13 lat. Niektórzy sięgali wspomnieniami do starych drewnianych ławek, na których kiedyś przychodziło nam oglądać mecze naszego klubu. Po kilkunastu minutach krzesełka zniknęły z trybuny i pozostał już tylko beton. Niektórzy żartowali, że w ten sposób przyczynili się do przyspieszenia budowy nowego stadionu.
Na pewno wielu z nas smutno było opuszczać dziś tę historyczną część stadionu, na której spędziliśmy najlepsze lata swojego życia. W końcu musiał przyjść ten moment i już za dwa lata spotkamy się na trybunie za bramką. A Żyleta dalej będzie żyła. Ona jest w nas i nic i nikt tego nie zmieni.
Frekwencja: 10.000
Kibiców gości: 280
Flagi gości: 1
Doping Legii: 9,5
Doping Śląska: 2
Autor: Bodziach