Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Piątek, 14 listopada 2008, godz. 20:00
Ekstraklasa - 14. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 10' Iwański
  • 35' Chinyama
  • 40' Kumbev
  • 68' Wawrzyniak
4 (3)
Herb Śląsk Wrocław Śląsk Wrocław
    0 (0)

    Sędzia: Adam Kajzer
    Widzów: 10000
    Pełen raport
    Radość piłkarzy Legii po golu Jakuba Wawrzyniaka - fot. Mishka

    Wypowiedzi pomeczowe

    Jan Urban (trener Legii Warszawa): Do tej pory musieliśmy sobie radzić z grą przy milczących czy wręcz nieprzychylnych trybunach. Dziś kibice nas uskrzydlili. Bez ich dopingu byłoby to dla nas bardzo trudne spotkanie do wygrania. Ale przy takiej atmosferze widowisko cieszy każdego. Sam mecz ułożył się tak jak chcieliśmy. Po dwóch porażkach musieliśmy wygrać. I wygraliśmy przekonywająco po bardzo dobrej grze. Ograliśmy bardzo dobrą drużynę. Śląsk miał swoje okazje do strzelenia goli. Grają agresywnie i trzeba im odpowiedzieć także agresją. Szkoda, że sędzia pozwolił na zbyt agresywną grę.
    Wprowadziłem dziś zmiany, bo nikt nie będzie grał u mnie za zasługi. Radović stracił formę i dziś musiał odpocząć. Ale kto wie, czy nie zagra w następnym spotkaniu. Tak samo jest z Rogerem. Nie zagrał, ale on musiał odpocząć, bo w tym roku grał bardzo często.
    Zwyciężyliśmy jako drużyna, a mecz był bliski ideału. Czułem, że niektórzy czekali tu na senscację. Tylko, że przy takim dopingu mało kto mógłby nas pokonać.

    Ryszard Tarasiewicz (trener Śląska Wrocław): Przegraliśmy. Nie jestem zły na zawodników i nie wstydzę się tego co pokazaliśmy. Staraliśmy się prowadzić grę. Dwie pierwsze bramki straciliśmy po kontrach, co jest z lekka paradoksalne. Wiadomo jak się gra prowadząc 2-0, gdy ma się jeszcze taki potencjał piłkarski jak Legia. Trudno było odrobić taką stratę i nie udała się nam ta sztuka. Zagraliśmy ofensywnie i na początku stworzyliśmy dobre okazje. Gdybyśmy wykorzystali choć jedną z nich, to w grę Legii wkradłaby się nerwowość. Gdybym jeszcze raz miał wystawić skład, to nie wprowadziłbym zmian. Porażka dla nas jako beniaminka, nie przynosi nam wstydu. Graliśmy w piłkę, a nie czekaliśmy na egzekucję.

    Maciej Iwański (Legia Warszawa): Ile jeszcze będę czekał na powołanie do reprezentacji? Argumenty zostawiam na boisku i to jest moja jedyna odpowiedź. Póki co cierpliwie czekam na swoją szansę. Uważam, że dobrze zagraliśmy jako drużyna. Całym zespołem atakowaliśmy już na jego własnej połowie. Stosowaliśmy pressing. I sądzę, że nie ryzykuję stwierdzeniem, iż cały mecz był pod nasze dyktando. Atmosfera? Taki doping nas niesie! Gdy się słyszy kibiców i jest taka atmosfera, to dodatkowe siły z nas wychodzą.

    Pance Kumbev (Legia Warszawa): Mecz był nieprawdopodobnie udany. Wynik, świetna atmosfera, doping, urodził mi się syn, strzeliłem bramkę. Zatem wszystko się udało! Kołyski były dwie, bo choć było wiadomo, że potomek jest w drodze, to nie wiedziałem kiedy dokładnie to nastąpi. Dopiero w przerwie meczu się dowiedziałem, że zostałem szczęśliwym ojcem. Syn będzie miał na imię Darko. Aczkolwiek nie jak Darko Kovacevic, ale jak Darko Pancev! Być może to będzie jakiś znak, że jak w kolejnym trafiam do siatki, to znaczy, że właśnie urodził mi się syn? Tym bardziej, że gole strzelam raz na pół sezonu. Bez wątpienia ten dzień zapamiętam do końca życia.

    Piotr Rocki (Legia Warszawa): Zagraliśmy dzisiaj dla siebie, dla wyniku i dla kibiców. Taki nadszedł mecz, że trener dokonał roszad, ale przecież kadrę mamy wyrównaną. Nieistotne kto gra, bo przecież o wspólny cel walczymy jakim jest mistrzostwo Polski. Ewentualna wpadka ze Śląskiem oddaliłaby nas od utrzymania się w czubie tabeli. Zresztą ekipa z Wrocławia była jedną z lepszych, gdyż nie przestraszyła się nas i grała w piłkę od początku do końca. Starali się prezentować swój futbol, ale to my zdobyliśmy cztery bramki i okazaliśmy się zespołem lepszym. Chcieliśmy zadedykować to zwycięstwo naszym kibicom, bo dzięki nim grało nam się jak z nut! Gdyby doping byłby już wcześniej, to uważam, że również rezultaty przez nas osiągane byłyby nieco lepsze. Nie myśli się wtedy o niczym innym jak tylko o grze, kiedy stale słychać cały stadion.

    Aleksandar Vuković (Legia Warszawa): Na pewno cieszymy się, że mogliśmy zagrać w takiej, a nie innej atmosferze. Wielu zawodników z obecnego składu nie miało jeszcze takiej szansy. To jest to co było nam potrzebne i to jest droga, jaką należy podążać. Wtedy będziemy mogli powalczyć o takich kibiców, którzy tak nas dopingują. Jeżeli chodzi o zmiany w składzie... Legia ma więcej niż 11 zawodników i uważam, że nie powinniśmy się chować za Rogerem lub kimkolwiek innym i ich obwiniać za porażki. Wygrywamy i przegrywamy jako zespół. Wszyscy! Dla mnie wynik w pierwszej połowie był nieco za wysoki biorąc pod uwagę grę Śląska. Po prostu wszystko nam się świetnie układało.

    Jakub Rzeźniczak (Legia Warszawa): Mamy bardzo szeroką kadrę i myślę, że jeżeli każdy dostaje szansę, to stara się ją w pełni wykorzystać. Pokazać, że należy mu się miejsce w Legii. Sądzę, że ci, którzy dzisiaj wybiegli na boisko pokazali się z bardzo dobrej strony. Strzeliliśmy cztery bramki co niezmiernie cieszy. Tym bardziej, że w ostatnich meczach szwankowała skuteczność. Atmosfera? Trzeba przyznać, że aż łezka się kręci w oku jak kibice tak dopingują. Aż zapiera dech w piersiach i szkoda tylko, że to jeden taki mecz. Jednak miałem to szczęście, że kiedy przychodziłem na Łazienkowską, to doping był bardzo często taki jak ze Śląskiem. Bez wątpienia zapamiętam te czasy, tak jak dzisiejszą potyczkę.

    Jacek Banaszyński (Śląsk Wrocław): Przyznam, że legioniści zaskoczyli mnie skutecznością. Niemal co akcja, to gol. W pierwszej połowie graliśmy dosyć dobrze, co automatycznie przekładało się na dogodne sytuacje, ale ich nie potrafiliśmy wykorzystać. W efekcie taki dziś padł wynik.

    Sebastian Mila (Śląsk Wrocław): Jeżeli chodzi o wynik, to można powiedzieć, że dostaliśmy baty. Aczkolwiek uważam, że nie zasłużyliśmy na taki wymiar kary. Cóż, takie życie, taka piłka. Legia zdobyła dziś cztery gole i musimy się z tym pogodzić. Trochę źle trafiliśmy, że kibice wrócili z dopingiem akurat na ten mecz, bo na pewno to pomogło gospodarzom. Inna sprawa, że ten doping w żaden sposób na mnie nie działał. Kompletnie mnie nie ruszył. Owszem, kiedyś byłem fanem stołecznego klubu, ale obecnie nie mam żadnego sentymentu. Teraz gram dla Śląska Wrocław, a w sercu mam Lechię Gdańsk.