|
Łódź - Wtorek, 18 listopada 2008, godz. 19:00 Puchar Ligi - Grupa D |
|
ŁKS Łódź
- 2' Stachowiak
- 10' Drumlak
|
2 (2) |
|
Legia Warszawa
- 21' Kiełbowicz
- 59' Arruabarrena
- 90+1' Radović (k)
| 3 (1) |
Sędzia: Zdzisław Bakaluk Widzów: 250 Pełen raport |
|
JanUrban i Marek Chojnacki na pomeczowej konferencji - fot. Mishka |
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii): Mecz nam się skomplikował od samego początku. Przegrywaliśmy 902 i w takiej sytuacji trudno jest to odrobić przeciwko jakiejkolwiek drużynie. Pierwszą bramkę sprowokował Pance, piłka odbiła się od poprzeczki, a druga akcja była dobrą akcją gospodarzy. Mieliśmy wiele sytuacji, ŁKS wybijał nawet piłkę z bramki. Okazje mieli Arru i Grzelak. Raz trafiliśmy w słupek. Karny? Na pewno obrońca na "zamach" wziął Grzelaka, a potem trudno mi powiedzieć czy był czy nie bo było duże zamieszanie. Trudno było wejść w taki mecz, który cieszył się zerowym zainteresowaniem. Sytuacje byłym ale poziom meczu słaby. Piotr Giza ma stłuczoną kostkę i dlatego musiał opuścić boisko w przerwie.
Marek Chojnacki (trener ŁKS-u): Graliśmy trzy razy tej jesieni z Legią i już nie będziemy mieli szansy wygrać, mimo że dziś była wyjątkowa okazja. Pretensje możemy mieć jednak tylko do siebie i mówiłem to zawodnikom. Całą tą rundę nie szanują swojego zdrowia, brak jest nam konsekwencji. Trudno. W piątek mamy trudny mecz ligowy. Gdybyśmy nawet dziś zremisowali, to by nas podniosło na duchu, a skończyło się tym, że straciliśmy gola w ostatniej minucie. Legia miała sporo sytuacji, ale my też mieliśmy okazję na 3-1. Fakty są jednak takie, że Legia wygrała 3-2, a my przegraliśmy na własne życzenie.
Bartłomiej Grzelak: Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że na takie mecze trudno złapać motywację, zwłaszcza jeśli trybuny są puste i jest taka, a nie inna pogoda. Dwie szybko stracone bramki były dla nas zimnym prysznicem. Wydaje mi się, że rozkręcaliśmy się w pierwszej połowie, stworzyliśmy bardzo dużo sytuacji. Udało się wykorzystać tylko jedną. W drugiej połowie lepiej graliśmy piłką od ŁKS-u i to przyniosło efekt. Sympatyczne jest to, że cały czas nie jestem obojętny dla tych, którzy przychodzą na ŁKS, choć wielkiej klasy dziś nie pokazali. Co do rzutu karnego to był on ewidentny. Obrońca ściągał mnie do dołu, chciałem już uderzać ale zostałem nieprzepisowo zablokowany. A dlaczego nie strzelałem karnego? To zostanie moją tajemnicą.
Piotr Rocki: Do brzydkich okrzyków kibiców chyba sprowokowałem rajtuzami, bo dosyć zimno było. Cieszę się, że są spostrzegawczy - skoncentrowali się na wyzwiskach mojej osoby i Grzelaka. Jednak bywa tak, że kij ma dwa końce. Fanie, że strzeliliśmy na 3-2 i z Grzelem pomachaliśmy w ich stronę. Mamy zespół z charakterem. Walczymy od pierwszej do ostatniej minuty. Na dodatek zmiany były trafione i przyniosły efekt. Podnosić się z 0-2 jest zawsze sztuką. Poruszaliśmy się po boisku z wielką swobodą. Bramkarz ŁKS-u chyba zagrał mecz życia, bo wyjął kilka dogodnych sytuacji. Cieszmy się, że wygraliśmy. Chcemy wyjść z grupy i grać jak najdalej.
Piotr Bronowicki: Jak zagrałem? Występy ocenia trener. Ja nie jestem od oceniania swojej gry. Cieszy to zwycięstwo. Na pewno początek nie był po naszej myśli. Chyba za mało skoncentrowani wyszliśmy, na dodatek nie zdążyliśmy się otrząsnąć po pierwszej bramce, a dostaliśmy kolejny cios. Jednak nie poddaliśmy się, poszliśmy za ciosem i wygraliśmy. W sytuacji przy ławce rezerwowych byłem razem z Dicksonem, ale nie chcę tego rozdmuchiwać. Kibice nie zachowali się tak jak powinni.