|
Gdańsk - Piątek, 28 listopada 2008, godz. 20:00 Ekstraklasa - 16. kolejka |
|
Lechia Gdańsk
- 21' Gołuński
- 67' Wiśniewski
|
2 (1) |
|
Legia Warszawa
- 12' Kosznik (sam.)
- 29' Chinyama
- 58' Chinyama
| 3 (2) |
Sędzia: Hubert Siejewicz Widzów: 9000 Pełen raport |
|
Ponad 400 fanów Legii na sektorze w Gdańsku - fot. Woytek |
'Legia albo śmierć'
Na drugi w tym roku wyjazd do Gdańska nie było już takiego ciśnienia jakie towarzyszyło pierwszemu po wielu latach, kwietniowemu wyjazdowi na Traugutta. Na ostatni jesienny mecz wyjazdowy wybrało się 400 fanów Legii. Tym razem obyło się bez przedmeczowych atrakcji i wejście na sektor przebiegało w miarę sprawnie. Spora w tym zasługa organizatorów wyjazdu. Młyn Lechii prezentował się bardzo słabo. Szkoda, że i my nie dawaliśmy z siebie stu procent, bowiem tego dnia można było pokazać gdańszczanom jak należy dopingować. Wyjazdowym hitem okazała się nowa piosenka w naszym repertuarze - "Legia albo śmierć".
Zbiórka przed piątkowym wyjazdem do Gdańska miała miejsce w Elblągu. Stamtąd wraz z Olimpią cała grupa dojechała do Pruszcza Gdańskiego, gdzie przesiedliśmy się do zamówionych wcześniej autobusów, które przywiozły nas pod sam stadion Lechii. Na obiekcie, mimo przedmeczowych zapowiedzi, nie było kompletu widzów. Od naszej ostatniej wizyty na Traugutta trochę się zmieniło. Nad murem okalającym stadion pojawiły się zasieki przypominające te z jednostek wojskowych lub więzień. W Gdańsku pojawiły się również nowe bramy wejściowe, tzw. bramofurty oraz sporo kamer. Przed wejściem porządek zaprowadzili organizatorzy wyjazdu, dzięki czemu nawet bez posortowanej alfabetycznie listy wyjazdowej udało nam się całkiem sprawnie dostać na stadion.
Sektor gości szczelnie ozdobiliśmy flagami. Na parę płócien zresztą zabrakło miejsca i w drugiej połowie nastąpiło małe przegrupowanie. Na sektorze najliczniej wspierała nas Olimpia Elbląg. Było też kilku fanów Pogoni oraz 36 osób z fan-clubu z Kwidzyna. Jeszcze zanim wpuszczono nas na stadion, Lechia parę razy śpiewała "Legia to stara...". Nie pozostało to bez naszej reakcji. Zaraz po wejściu na sektor przyjezdni zaczęli od "Gdańska k... aejaejao". Wzajemnych wrzutów tego dnia nie brakowało. Po wejściu "Starucha" na płot skupiliśmy się na wspieraniu naszego klubu. Przez pierwsze minuty śpiewaliśmy hit z Wiednia. Hitem tego wyjazdu była jednak inna pieśń, która swój debiut miała tydzień temu w Chorzowie. "My kibice z Łazienkowskiej nie poddamy się, będziemy z Tobą zawsze i na dobre i na złe, Legia albo śmierć, Legia albo śmierć, podnieś głowę i zaciśnij pieść" - śpiewaliśmy przez kilkanaście minut.
Gospodarze przed meczem informowali, że na wyjście piłkarzy odpalą zimne ognie. Miało być równo, do czego nawoływał spiker, a wyszło jak wyszło ;) Kilkaset osób odpaliło ognie dobrych kilka minut przed meczem. Pozostali wyczekali na właściwy moment. Ciekawostką jest, że po raz kolejny spiker przypominał o... zakazie wychodzenia ze stadionu w czasie meczu. Lechiści na płocie wywiesili flagi zaprzyjaźnionych ekip - Wisły, Śląska i Gryfa Słupsk. Doping z ich strony był niezły tylko w momencie wykonywania "My wierzymy" na wyjście piłkarzy. Później śpiewali tak słabo, że wiele osób przecierało oczy ze zdziwienia. Młyn gdańszczan był tego dnia wyjątkowo skromny i wokalnie Lechia zawiodła na całej linii.
Niestety także nasz doping, wcale nie powalał na kolana, ale wobec ciszy na stadionie był nawet nieźle słyszalny. Gdy doping trochę siadał, wystarczyła mobilizacja - "Kto nie śpiewa, jest wnukiem Stefana" i już cały sektor dopingował aż miło. W czasie meczu pozdrowiliśmy obecnego trenera Lechii, Jacka Zielińskiego, a także Artura Boruca. "Hej Artur jesteśmy z Tobą" - w ten sposób fani próbowali dodać otuchy legioniście. Na ostatnich kilkanaście minut meczu na płocie naszego sektora zawisł transparent "Pravda za Urosa ACAB" (sprawiedliwość dla Urosa), odnoszący się do kibica Crvenej Zvezdy, Misicia, skazanego przez sąd na 10 lat więzienia. Były również pozdrowienia dla fanów, którzy obecnie nie mogą czynnie kibicować.
Po strzeleniu przez gospodarzy kontaktowego gola na 2-3, doping lechistów wzmógł się. Ożywiła się śpiąca cały mecz kryta, a także sektory na prostej. Nawet taka mobilizacja nie sprawiła jednak, żebyśmy o dopingu Lechii mogli powiedzieć cokolwiek pozytywnego. Po nerwowej końcówce zwyciężyła Legia i piłkarze zmęczeni, ale zadowoleni podeszli pod nasz sektor. Po przybiciu piątek, gracze razem z kibicami wykonali "Warszawę". Później fani postanowili zapoznać piłkarzy z naszą nową pieśnią "Legia albo śmierć". Chyba najbardziej przypadła do gustu Chinyamie, który w jej rytm uskuteczniał komiczne tańce.
Zdecydowana większość gdańszczan, od razu po zakończeniu spotkania opuściła trybuny. Zostało jednak kilkaset osób, dla których meczowe emocje to za mało. Wymiana uprzejmości trwała dobrych kilkanaście minut. "Pociągiem nie stanęliście", "Bez honoru" - skandowali w kierunku Lechii legioniści. Już powoli zaczęto gasić jupitery na stadionie (czyżby w budynku klubowym ktoś włączył kaloryfer?), a napinacze z Lechii... dalej nie chcieli iść do domu. Przekrzykiwano się więc jeszcze trochę i w końcu wypuszczono nas z sektora. Cała nasza grupa zapakowana została do paru autobusów i przetransportowana do miejsca, w którym wcześniej zostawiliśmy fury. Ostatni wyjazd rundy jesiennej (a właściwie pierwszy wiosennej) za nami. Za tydzień jeszcze mecz z GKS-em Bełchatów w Warszawie, ale ze względu na niewpuszczanie przyjezdnych na nasz stadion, żadnych atrakcji nie należy się spodziewać.
P.S. Jako, że jest to ostatnia na pewien czas wyjazdowa relacja w moim wykonaniu, do usłyszenia wkrótce.
Frekwencja: 9.000
Kibiców gości: 400
Flagi gości: 11
Doping Lechii: 5
Doping Legii: 6,5
Autor: Bodziach