Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 6 grudnia 2008, godz. 16:15
Ekstraklasa - 17. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 55' Rybus
  • 83' Chinyama
  • 84' Giza
3 (0)
Herb GKS Bełchatów GKS Bełchatów
    0 (0)

    Sędzia: Tomasz Mikulski
    Widzów: 4000
    Pełen raport
    Wojtek Szala przybija piątki z kibicami - fot. Mishka

    Żałosna prowokacja

    Mecz z Bełchatowem był ostatnim w tym roku rozgrywanym przy Łazienkowskiej. Zarazem było to pierwsze spotkanie ligowe, w czasie którego zamknięte były trzy trybuny. Pomimo że na Legii przez kilkanaście miesięcy nie będą przyjmowani kibice innych klubów, na sektorze F trybuny przed krytej pojawiło się około 35 fanów GKS-u z flagą. Jak widać dla chcącego nic trudnego ;). Fani Gieksy dopingowali tylko kilka razy w czasie meczu. Legioniści, nie licząc paru okrzyków po bramkach, milczeli. Po meczu doszło niestety do niezbyt przyjemnej sytuacji przy wyjściu ze stadionu. Ochrona na czele z dyrektorem ds. bezpieczeństwa planowała najprawdopodobniej wyłapać z tłumu jedną osobę. Zamiast niej... oberwali niewidomy i kobieta!

    Rozpoczęta przed kilkunastoma dniami budowa nowego stadionu sprawiła, że mecz z GKS-em mogła obejrzeć ograniczona liczba widzów. Cześć osób, ze względu na zrównany z ziemią łuk od Łazienkowskiej, zamiast kupować bilety na mecz, postanowiła oglądać spotkanie zza płotu. Jak udało nam się sprawdzić, widoczność była całkiem całkiem. Około 4 tysięcy osób wybrało jednak bardziej komfortowe warunki do oglądania meczu i zasiadło na trybunie krytej. Na skrajnym jej sektorze stawiła się także grupa kibiców gości. Bełchatowianie musieli przed meczem wyrobić sobie legijne karty kibica, by móc kupić bilety. Jako że w przeszłości zawsze mogliśmy liczyć na ich pomoc przy wejściu na stadion w Bełchatowie, przy Łazienkowskiej goście byli "nietykalni". Na płocie wywiesili jedną ze swoich flag. Płótno GKS-u od razu nie spodobało się ochronie i ta nakazała przewiesić je od wewnętrznej strony ogrodzenia.

    Tym razem, w przeciwieństwie do meczu PE z Jagiellonią, działał zegar. Prawdopodobnie po raz ostatni. Piłkarze obu drużyn na boisko wybiegli w okazjonalnych koszulkach z logo Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy oraz hasłem "11.01.2009 gramy w Wielkim Finale". Tymczasem fani zgromadzeni na jednej trybunie najczęściej dyskutowali o trwającej budowie nowego stadionu. Widok na pozostałości po trzech zburzonych trybunach (z koparką na środku dawnej Żylety) dla wielu osób nie był zbyt optymistyczny. Mamy jednak nadzieję, że budowa potoczy się zgodnie z planem, w przeciwieństwie do wielu innych warszawskich inwestycji.

    Na trybunach nie działo się nic nowego. Fani dalej protestowali, a skromna grupa raz na kilkanaście minut próbowała przyłączyć się do "zachęty" orkiestry. Dopingu jako takiego jednak nie było. Raz co prawda kilkadziesiąt osób próbowało rozkręcić "Ole ole", ale czynili to na tyle nieporadnie, że ich zamiary dostrzegli tylko najbardziej spostrzegawczy. Parę razy część osób skandowała hasło "ITI sp...", do którego przyłączali się także goście. Ci nie wykorzystywali ciszy na stadionie i tylko sporadycznie wznosili okrzyki sławiące swój klub - głównie "Bełchatowski GieKaeS".

    Na meczu z GKS-em na trybunach obecnych było kilkudziesięciu żołnierzy. Jeden z nich wziął udział w konkursie w przerwie i ku uciesze wszystkich, wygrał główną nagrodę. Był to jeden z czterech momentów radości trybun. Pozostałe 3 miały miejsce po bramkach dla Legii. W czasie spotkania nie brakowało jednak nerwów. Te powodował głównie nieporadny sędzia Mikulski z Lublina, w stronę którego prawie cały stadion w pewnym momencie skandował "wyp...". Trzeba przyznać, arbiter z Lubelszczyzny wielokrotnie podejmował niezrozumiałe dla nikogo decyzje, których wstydzić się powinien nawet sędzia z ligi okręgowej.

    Fani Legii w czasie meczu parę razy pozdrawiali zawodnika GKS-u, ale w sercu legionistę - Tomka Jarzębowskiego. Wszyscy mamy nadzieję, że "Jarza" w końcu wróci do klubu, z którego nigdy nie powinien być odesłany. Mniej więcej połowa trybuny głośno skandowała również "Vuko". Dla Serba było to ostatnie spotkanie w naszym klubie i niebawem jego miejsce może zająć... właśnie Jarzębowski.

    O ile w czasie meczu na trybunach było bardzo spokojnie, po jego zakończeniu doszło do zajścia, które ewidentnie sprowokowała firma ochroniarska. Ta jednak interweniowała na życzenie pracownika Klubu, Bogusława Błędowskiego. Otóż ochroniarze otrzymali polecenie, by przy wyjściu z sektora F trybuny krytej utworzyć szpaler. Wszyscy fani opuszczający ten sektor byli filmowani i skrupulatnie oglądani przez ochroniarzy i dyrektora ds. bezpieczeństwa, którzy chcieli wyciągnąć z tłumu konkretną osobę. Widząc to kibice opuszczający trybuny zatrzymywali się na chwilę i z ciekawości oczekiwali na rozwój wydarzeń. W pewnym momencie doszło do przepychanki i w ruch poszły pałki. Oberwali m.in. kobieta oraz osoba niepełnosprawna, na którą zostali zepchnięci przez ochronę kibice. Chwilę później pod stadionem zakotłowało się od radiowozów.

    Po co było to wszystko? Ciekawe, czy na spokojnie potrafią wyjaśnić to osoby odpowiedzialne za całe zajście. Pewne jest jedno - przy najlepszym monitoringu w Polsce, jaki zamontowano na Łazienkowskiej (kamery we wszystkich możliwych miejscach, monitoring głosowy i kamery rozdawane ochronie) identyfikacja osoby, która złamałaby regulamin stadionowy jest niezwykle prosta. Po co więc były żenujące prowokacje, które sprawiły, że ucierpiały niewinne osoby? To pytanie dedykuję odpowiedzialnemu za całe zajście dyrektorowi.

    Frekwencja: 2.791
    Kibiców gości: 35
    Flagi gości: 1

    Doping Legii: 0
    Doping GKS-u: 1,5

    Autor: Bodziach