Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Białystok - Piątek, 13 marca 2009, godz. 20:00
Ekstraklasa - 20. kolejka
Herb Jagiellonia Białystok Jagiellonia Białystok
  • 28' Frankowski
  • 63' Jarecki
2 (1)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 22' Chinyama
1 (1)

Sędzia: Adam Lyczmański
Widzów: 7000
Pełen raport
W końcówce meczu znakomitą okazję zmarnował Adrian Paluchowski - fot. Mishka

Pechowy piątek trzynastego

Pierwszy raz w rundzie wiosennej piłkarze Legii musieli ruszyć po ligowe punkty poza rogatki Warszawy. Kierunek - Białystok. Niestety wyjazd do udanych nie należał, gdyż ekipa Jana Urbana odniosła pierwszą w tym roku porażkę. Co gorsza, jednym z katów stołecznej jedenastki okazał się nikt inny, jak tylko wypożyczony do Jagiellonii Kamil Grosicki.

Spotkanie rozkręcało się z minuty na minutę. Rozpoczął Kamil Grosicki, który już w 4. minucie popędził prawym skrzydłem, zwodem minął Pance Kumbeva i posłał piłkę w pole karne. Żaden z jego kolegów nie zamykał jednak akcji. Odpowiedzią graczy w biało-czarnych strojach były niecelne uderzenia z dystansu. Najpierw Takesure Chinyama o mały włos nie posłał futbolówki na aut. Później Roger Guerreiro zdecydował się na strzał po ziemi, który ostatecznie minął bramkę Rafała Gikiewicza. Drogę do siatki piłka znalazła w 22. minucie spotkania. Pierwszy rzut rożny w meczu wykonywał Maciej Rybus. Dośrodkowanie, zamieszanie w polu karnym, piłka jeszcze zatańczyła na poprzeczce, doskoczył do niej "Tejkszur" i wpakował głową do siatki! 1-0 dla Legii! Niestety radość z prowadzenia nie trwała długo. Gospodarze szybko się otrząsnęli po utracie bramki i ruszyli szarżą w kierunku Jana Muchy. Efektem był wywalczony rzut rożny. W narożniku znalazł się "Grosik", który mocno zagrał w pole karne. Co prawda podopieczni Jana Urbana zdołali wybić piłkę poza obręb szesnastki, ale wkrótce dopadł do niej Krzysztof Król. Gracz "Jagi" podciągnął kilka metrów lewym skrzydłem i wstrzelił dokładnie pod nogi Tomasza Frankowskiego. Ten, mimo krycia przez Inakiego Astiza, w ładny sposób pokonał bramkarza Legii i na tablicy wyników mieliśmy remis. Tym samym były reprezentant Polski po raz dziesiąty w karierze pokonał golkipera stołecznej jedenastki. Chwilę później za ciosem próbował pójść Bruno, ale swoim strzałem pokazał tylko, że do klasy "Franka" jeszcze mu trochę brakuje. Trzeba przyznać, że po doprowadzeniu do wyrównania optyczną przewagę zaczęli osiągać gracze Michała Probierza. Jednak po kilku minutach piłkarze z Łazienkowskiej wzięli się w garść i skutecznie odpierali szarże białostoczan szukając przy tym okazji do ponownego objęcia prowadzenia. Niestety zbyt lekkie uderzenie Piotra Gizy nie przyniosło spodziewanego efektu. Podobnie jak korner wykonywany przez legionistów już w doliczonym czasie gry. Tym samym do szatni obie ekipy schodziły przy stanie 1-1.

Taki stan rzeczy z pewnością nie zadowalał w pełni gospodarzy. Tym bardziej, iż pokazali w pierwszej odsłonie, iż potrafią narzucić swój styl gry i skutecznie napsuć krwi graczom z Warszawy. Dzięki temu po zmianie stron byliśmy świadkami wyśmienitych okazji obu drużyn. Najpierw nieprzeciętne umiejętności Jana Muchy sprawdził Tomasz Frankowski. Po chwili wykazać się musiał Rafał Gikiewicz, który przeniósł uderzenie Piotra Gizy z 15 metrów nad poprzeczką. Z upływem kolejnych minut byliśmy świadkami wyrównanego pojedynku. Obie strony szukały sposobności na zmianę rezultatu, ale skuteczny opór stawiali obrońcy zarówno "Jagi", jak i gości. Jednak już po kwadransie prawym skrzydłem kolejny raz popędził Kamil Grosicki. "Grosik" ponownie zostawił za swoimi plecami Pance Kumbeva, wpadł w pole karne i zagrał po ziemi do środka. Żaden z zawodników Legii nie przeciął zagrania i Dariuszowi Jareckiemu nie pozostało nic innego, jak tylko wpakować futbolówkę do pustej bramki. Szał radości na trybunach! 7 tysięcy widzów eksploduje! A po chwili miejscowi fani mogli wyskoczyć w górę po raz trzeci. Na szczęście nad wyraz aktywny Grosicki po podaniu Pawła Zawistowskiego posłał piłkę tuż obok dalszego słupka. Obserwując dominację "Jagi" na murawie oraz przede wszystkim wynik, trener warszawskiej jedenastki zdecydował się na wzmocnienie siły ofensywnej. I choć na plac gry weszli Adrian Paluchowski oraz Piotr Rocki, oblicze gry Legii nie uległo poprawie. Mało tego, im bliżej końca spotkania, tym więcej zagrożenia zaczynali stwarzać gospodarze. To Zawistowski, to Hermes byli blisko szczęścia, ale albo uderzali niecelnie, albo na przeszkodzie stanął Słowacki bramkarz. To co nie udało się białostoczanom, mogło się udać Adrianowi Paluchowskiemu. W 89. minucie podania między sobą wymienili Komorowski z Rybusem, po chwili obrońca Legii zagrał w pole karne, gdzie czekał już "Paluch". Niestety młody napastnik zamiast skierować piłkę między słupki z dwóch metrów... posłał ją nad poprzeczką! Po chwili arbiter doliczył jeszcze 4 minuty do regulaminowego czasu gry. Jednak w tym czasie rozpaczliwe rzuty rożne w wykonaniu legionistów nie przyniosły upragnionego efektu w postaci wyrównującego trafienia. Michał Probierz pozwolił jeszcze zejść z boiska Frankowskiemu przy burzy oklasków, a po chwili sędzia spotkania zagwizdał po raz ostatni. Komplet punktów zostaje w Białymstoku.

Szkoda, bo na papierze niżej notowany w tabeli rywal powinien zgubić punkty. Niestety stało się odwrotnie i zamiast cieszyć się z fotela lidera, musimy liczyć na potknięcie rywali. Teraz na legionistów czeka Stal Sanok w Pucharze Polski, a już w piątek na Łazienkowskiej nadarzy się pierwsza ligowa szansa na rehabilitację. Do Warszawy przyjedzie zabrzański Górnik.