Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Wtorek, 17 marca 2009, godz. 20:00
Puchar Polski - 1/4 finału
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 19' Rocki
  • 45+2' Paluchowski
  • 90' Rzeźniczak
3 (2)
Herb Stal Sanok Stal Sanok
  • 25' Borowczyk
1 (1)

Sędzia: Wojciech Krztoń (Olsztyn)
Widzów: 1500
Pełen raport
Radość piłkarzy Legii po golu - fot. Mishka

Wypowiedzi pomeczowe

Jan Urban (trener Legii Warszawa): Nie tego się spodziewaliśmy, co zobaczyliśmy na boisku. Mecz się nam nie układał. Było za dużo rwanej gry. Mam pretensje do doświadczonych graczy, że nie potrafili uspokoić gry. Było za dużo strat i nie miał kto poprowadzić młodych piłkarzy. To starsi powinni poukładać grę i ją uspokoić po pierwszej bramce. Przypomina się, że trzeba być skoncentrowanym przed każdym meczem. Jeżeli tak nie jest, to efekty widzimy na boisku. Z drugiej strony wyżywanie się kibiców na piłkarzach nie powinno mieć miejsca. Taki Adrian Paluchowski zaczął spotkanie całkiem dobrze, a po paru stratach i szyderstwach po prostu się spalił. Każdy liczył na wygrana 10-0. Ale nie można mówić, że piłkarze zhańbili Legię. I powiem, że jestem pewien naszego awansu. Wiem, że w Warszawie zawsze są duże wymagania i do tego jestem przyzwyczajony. Do takiego zachowania fanów nie potrafię się jednak przyzwyczaić.

Janusz Sieradzki (trener Stali Sanok): Przewaga Legii w ogóle nie podlegała dyskusji. My graliśmy tylko na ambicji. Niewiele zabrakło do remisu. Piłka uderzyła w słupek, a gdyby wpadła to już byśmy tego nie popuścili. Spełniliśmy nasz cel minimum, czyli zdobycie gola na Legii. Przecież my gramy w piątej klasie rozgrywkowej i znów łamiemy kolejne bariery. Dziękuję więc moim piłkarzom, którzy zostawili sporo serca na murawie. Były skurcze, ale my trenujemy raz dziennie po pracy. Może to kogoś śmieszy, ale jestem z nich dumny.
Byliśmy słabsi, ale w grze Legii nie widziałem przysłowiowego zęba. Gdy prowadzi się ze słabszą drużyną to trzeba ją dobić. A tego nie było. Podobała mi się gra młodych piłkarzy Legii, którzy byli tak szybcy, że nie nadążaliśmy za nimi. U siebie na pewno nie odpuścimy i będziemy walczyć o bramki.

Jakub Rzeźniczak (Legia Warszawa): Wiadomo, że ciężko gra się z takimi drużynami, jak Stal. Tym bardziej, że zwykle cofają się na swoją połowę i murują bramkę. Sądziłem, że będzie nieco łatwiej po zdobyciu pierwszej bramki. Niestety przeciwnik doprowadził do wyrównania i zrobiło się nieco nerwowo. Owszem, tuż przed przerwą objęliśmy prowadzenie, ale po zmianie stron gra nam się wyjątkowo nie kleiła. Na szczęście w końcówce zdobyliśmy trzecią bramkę i przed rewanżem jesteśmy nieco spokojniejsi. A wiadomo, że w Sanoku może być nerwowo. Tym bardziej, że może być słabe boisko i w efekcie więcej będzie kopaniny niż normalnej gry. Aczkolwiek dwubramkowa zaliczka dużo nam daje, ale nawet gdyby się skończyło 2-1, to i tak byśmy awansowali. Dla zawodników z Sanoka takie spotkania nie odbywają się raz na miesiąc, więc każdy z nich włożył całe serce w grę i przyznam, że pokazali się z dobrej strony. A kibice? Zawsze spodziewają się łatwej wygranej, a szczególnie gdy rywal jest słabszy o kilka klas, a przecież nie zawsze się to udaje.

Paweł Kosiba (Stal Sanok): Był to nasz pierwszy mecz o stawkę w tym roku. Cóż, szkoda, że dwie bramki straciliśmy już w doliczonym czasie. Najpierw pod koniec pierwszej połowy, a następnie tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Gdybyśmy do szatni zeszli przy stanie 1-1, to w drugiej odsłonie Legia musiałaby nieco inaczej zagrać. Bardziej ofensywnie, co mogłoby stworzyć dla nas szanse na kontry, a wówczas kto wie, jak potoczyłyby się losy spotkania. Dzisiejszy mecz oraz ten sprzed lat, ciężko jest porównywać. Kadry zespołów są inne, to dwie różne potyczki. Niemniej jednak Legia to bardzo dobra drużyna, wybiegana, grająca dobrze piłką. Natomiast my, cóż, co mogliśmy, to zostawiliśmy dzisiaj na boisku. W efekcie brakowało nam nieco sił. Wynika to z tego, że w ciągu dnia normalnie pracujemy, a popołudnia spędzamy na treningach. A to, że łapały nas skurcze, to normalna kolej rzeczy. Jesteśmy tylko czwartoligowcem.
W rewanżu na pewno podejdziemy do meczu z respektem. Aczkolwiek chcemy grać otwarcie, a nie stanąć i murować bramkę. Każdy będzie chciał pokazać co potrafi, a naprawdę wśród nas są zawodnicy, którzy mają umiejętności. Być może przy odrobinie szczęścia, mogliby zagrać na najwyższym w Polsce poziomie.
Duże brawa należą się warszawskim kibicom, którzy bardzo ciepło nas przyjęli. To na pewno zostanie nam na długo w pamięci.

Patryk Koziara (Legia Warszawa): Bez wątpienia mogłem dzisiaj zagrać dużo lepiej. Było dużo niedokładnych piłek z mojej strony, trochę błędów, ale również można dopatrzeć się pozytywów. Jeżeli trener uznał, że rozegrałem dziś dobre zawody, to na pewno jest to budujące. Niemniej jednak muszę popracować nad elementami, które w moim wykonaniu były złe.
Natomiast odnośnie całego spotkania, to spodziewaliśmy się, że Stal będzie niełatwym przeciwnikiem. Zwykle tak jest, że gra się ciężej z drużynami z niższych lig, bo bronią się całą jedenastką i nastawiają się na nieliczne kontry. Aczkolwiek wygraliśmy 3-1 i w rewanżu udowodnimy, że to zwycięstwo nam się należało.