|
Warszawa - Piątek, 20 marca 2009, godz. 20:00 Ekstraklasa - 21. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
0 (0) |
|
Górnik Zabrze
| 0 (0) |
Sędzia: Hubert Siejewicz Widzów: 4000 Pełen raport |
|
Maciej Rybus uderza z główki na bramkę Górnika - fot. Mishka |
Wiosenna mizeria
W piątkowy wieczór kibice przy Łazienkowskiej mieli być świadkami prawdziwej piłkarskiej uczty. Tymczasem w pierwszy dzień astronomicznej wiosny podopieczni Jana Urbana zaserwowali swoim fanom jedynie mizerię. Publiczność opuściła więc stadion głodna. Bo i nasycić nie było się czym. Niedokładne podania, brak pomysłu na grę czy mnożące się straty trudno uznać za składniki piłkarskiej uczty. W 2009 r. Legia zdobyła zaledwie pięć punktów w czterech ligowych spotkaniach. To raczej za mało jak na drużynę, która mierzy w mistrzowską koronę.
Jednak spotkanie z Górnikiem wcale nie musiało być dla legionistów koszmarem. Nie minęła jeszcze pierwsza minuta, gdy Legia nie tylko mogła, ale wręcz powinna wyjść na prowadzenie. Prawym skrzydłem dobrą akcję przeprowadził Miroslav Radović. Do dośrodkowanej przez Serba piłki ruszył Maciej Rybus i Takesure Chinyama. Obydwaj przeszkadzali sobie wzajemnie i piłka zamiast wylądować w siatce, odbiła się od reklam za nią.
I taki był cały mecz w wykonaniu legionistów. Gdy już bicie głową w mur owocowało groźniejszą akcją, to była ona marnowana w koncertowy sposób. Piotr Giza strzelał z 10 metrów, ale przeniósł piłkę nad bramką. Popis lenistwa i obijania się dawał Chinyama. Napastnik Legii dosłownie snuł się po boisku. Jednak to on mógł zostać wybawcą "wojskowych". Wziął jednak przykład z kolegów i swoje okazje także zmarnował. Najpierw dobrym podaniem "Tejkszura" obsłużył Roger. Napastnik z Zimbabawe będąc sam przed Sebastianem Nowakiem, trafił jednak wprost w niego. Pod koniec meczy Chinyamie udało się nawet minąć golkipera zabrzan, ale z ostrego kąta nie dał rady trafić w światło bramki.
Mimo to trzeba przyznać, że w piątkowy wieczór Legia była lepsza od Górnika. Problem w tym, że po pierwsze nie potrafiła tego potwierdzić, a po drugie spotkanie przypominało rywalizację dwóch równorzędnych ekip a nie walki kandydata do mistrzostwa Polski z kandydatem do spadku. Rację miał Henryk Kasperczak, który po meczu powiedział, że wygrana legionistów byłaby krzywdząca dla Górnika.
O ile Jan Urban miał dużo powodów do przemyśleń po meczu z Jagiellonią Białystok i Stalą Sanok, to po spotkaniu z zabrzanami chyba będzie miał problemy ze snem. W prowadzonej przez niego drużynie ciężko dopatrywać się krajowego potentata. Póki co szkoleniowiec Legii zapewnia, że jest spokojny o swoją posadę. Jeżeli jednak "wojskowi" nie zaczną grac lepiej i wygrywać, to nad głową Urbana zaczną zbierać się czarne chmury. Przecież Dariusz Wdowczyk miał być ulubieńcem Mariusza Waltera, a koniec końców i on odszedł z Łazienkowskiej.
Autor: Tomek Janus