Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Piątek, 20 marca 2009, godz. 20:00
Ekstraklasa - 21. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    0 (0)
    Herb Górnik Zabrze Górnik Zabrze
      0 (0)

      Sędzia: Hubert Siejewicz
      Widzów: 4000
      Pełen raport
      Budowniczy stadionu Legii oglądali mecz z nowopowstających trybun - fot. Mishka

      To nasza wina!

      Fatalna postawa piłkarzy Legii w ostatnich meczach sprawiła, że legionistom skończyła się cierpliwość. Po meczu z Górnikiem cześć fanów machała Janowi Urbanowi białymi chusteczkami. Mając w pamięci ostatnie tłumaczenia porażek, kibice wzięli winę na siebie. "Hej Urban to nasza wina" - skandowali niezadowoleni fani Legii po meczu, który był beznadziejny w wykonaniu naszych piłkarzy. Dziwić może jedynie ocena trenera, który utrzymuje, że... jego podopieczni zagrali nieźle. Panie trenerze, nie oszukujmy się - to był fatalny występ Legii i trzeba się do tego przyznać.

      Nieźle to może wyglądały pierwsze minuty spotkania, w których Legia faktycznie przeważała i wykazywała jakąś myśl taktyczną. Później było już tylko gorzej. Kibice długo starali się nie oceniać poczynań swoich piłkarzy, ale po entym zagraniu niecelnym do tyłu, przebrała się miarka. "Legia grac, k... mac" - drugi mecz z rzędu zagrzmiały trybuny. Była co prawda cześć osób, która dalej przy stałych fragmentach gry skandowała "Legia, Legia" pod batutą orkiestry, ale szerszego repertuaru dopingu nie zaprezentowały. Anty dopingu też było niewiele. Hasło "ITI s..." pojawiło się może trzy razy w czasie spotkania.

      Fani szybko zdegustowali się postawą zawodników, w której brak było waleczności i gry z poświęceniem. W pierwszej połowie największe poruszenie było w momencie, gdy po kontuzjowanego piłkarza Górnika trzeba było zwieźć z murawy. "Na wózek weźcie Miklasa" - od razu ożywiły się trybuny. Po raz drugi fani ożywili się, gdy na trybunie Krytej wylądowała piłka. Przez kilkadziesiąt sekund trwała walka w dwa ognie, po czym futbolówka uciekła na płytę boiska i zabawa została zakończona. W przerwie wiele osób zastanawiało się nad sensem wydania kilkudziesięciu złotych za obejrzenie marnej jakości widowiska.

      Trzeba odnotować, że do wejścia na trybunę konieczne było trzykrotne okazanie biletu i dwukrotne Karty Kibica. Nie mówiąc już o zmianie sektorów prowadzących na trybuny dolnych trybun, o czym nikt z działaczy nie zechciał fanów poinformować zawczasu. Na trybunach tymczasem, po dwóch meczach przerwy, ponownie pojawili się ochroniarze z kamerami, którzy śledzili każdy krok kibiców. "Czuję się jakbym był terrorystą" - mówił jeden z kibiców, który na mecz wybrał się po raz pierwszy od roku. "Na tym stadionie traktuje się mnie z góry jak przestępcę. Najpierw muszę jeździć po całej Warszawie, by kupić bilet [w dniu meczu w kilku miejscach przestał działać system do wydawania wejściówek], a następnie jestem traktowany jak przestępca" - żalił się dalej jeden z kibiców z sektora C.

      Po przerwie wszystkich rozbawił tekst nowego spikera, który na stałe zastąpi w tej roli Wojtka Hadaja. "Na boisku zmiana w drużynie Jagiellonii Białystok" - zapowiedział spiker zawodów. Fani od razu wybuchnęli śmiechem, a po chwili niosły się pieśni mało przychylne klubowi z Podlasia. "Jest trochę drętwy, zupełnie jak poprzednik Hadaja" - słychać było opinie kibiców pod adresem nowego spikera. Na boisku działo się niestety dalej niewiele i zdegustowani tym faktem fani dawali temu wyraz. "Jacek Magiera...." - w końcu zaintonowały wyższe partie Krytej, a przyśpiewkę podchwycili pozostali. Później pozostało nam łapanie się za głowę, przy kolejnych nieudanych zagraniach naszych zawodników. Ci, którzy liczyli, że w końcu zła passa się odmieni, musieli obejść sie smakiem. Legioniści do końca nie pokazali nic, co pozwalało by w ogóle myśleć, że nasz zespół może walczyć o mistrzostwo Polski. "To nasza wina, hej Urban to nasza wina" - niosło się po trybunach hasło odnoszące się do ostatnich wyjaśnień porażek Legii przez trenera Urbana. Fani machali Urbanowi białymi chusteczkami i radzili, by zabrał ze sobą Mirosława Trzeciaka. Na koniec przez minutę śpiewano pieśń "Legia albo śmierć".

      Schodzących do szatni zawodników Legii żegnały przeciągłe gwizdy i okrzyki "Bez ambicji". Zasłużone dodajmy, bo piłkarze naprawdę nie pokazali, że na wygranej przesadnie im zależało.

      Frekwencja: 4000
      Kibiców gości: 0

      Doping Legii: 0

      Autor: Bodziach