|
Warszawa - Niedziela, 26 kwietnia 2009, godz. 17:00 Ekstraklasa - 25. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (1) |
|
Lech Poznań
| 1 (0) |
Sędzia: Paweł Gil Widzów: 6000 Pełen raport |
|
Sektorówka z herbem i flagi - fot. Mishka |
Doping uzależniony od wyniku?
Do długiej przerwie na Łazienkowską wrócił doping. Nareszcie na trybunach było jak dawniej - już wyjście piłkarzy na murawę okraszone było przyśpiewkami. Lechitów "witały" gwizdy i nieprzychylne okrzyki, zaś legionistów gorące brawa i pieśni zachęcające do boju. Płot wzdłuż Krytej wypełniły flagi. Te pojawiły się również po drugiej stronie - na budowie na dawnej Żylecie. W czasie meczu było głośno, ale nie tak jak przed laty. Dało się wyczuć, że wiele osób bardziej koncentruje się na boiskowych poczynaniach piłkarzy, a mniej przykłada się do dopingu, szczególnie po stracie bramki. Doping na całego bez względu na wynik - tego dzisiaj zabrakło.
Spotkanie z Lechem wzbudzało zdecydowanie większe niż do tej pory zainteresowanie fanów. Wejściówki skończyły się już parę dni przed meczem i ci, którzy ocknęli się w ostatniej chwili, musieli obejrzeć spotkanie przed telewizorem. W dniu meczu kolejki były tylko do punktu, w którym wydawano wejściówki zakupione przez Internet. Wchodzenie na trybuny było sprawne.
Na dole trybuny E w dniu meczu zamontowano gniazdo dla prowadzącego doping. Kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem nastąpiła rozgrzewka. "Staruch" mobilizował wszystkich do wysiłku wokalnego przez 90 minut. Początkowo zapowiadało się, że będzie naprawdę nieźle. Głośne i z każdym razem głośniejsze "Ceee..." było dobrym zwiastunem. Piłkarzy Lecha przywitano tak jak przed laty - mało przyjemnie. Takie okrzyki towarzyszyły lechitom tylko w czasie rozgrzewki - podczas spotkania, ze względu na brak przyjezdnych, dopingowano tylko Legię. Naszych graczy powitało głośne "Wygrajcie dla nas", a parę minut przed meczem kilka tysięcy gardeł odśpiewało "Sen o Warszawie". Jeszcze przed wyjściem piłkarzy na boisko cały stadion śpiewał "Ole ole...". Przerwało je pojawienie się zawodników na boisku - wtedy wszyscy odśpiewali nasz hymn "Mistrzem Polski jest Legia".
Na trybunach było głośno, ale słychać było, że jedna strona Krytej - tam, gdzie słabiej słyszalny był nasz gniazdowy, dopinguje z mniejszą mocą. Kilka razy próbowano śpiewów na dwie strony. Parę razy padało pytanie "Kto wygra mecz", śpiewano "Warszawę" i "Za nasze miasto". Szał radości nastąpił już w 10 minucie meczu. Po golu Chinyamy wiele osób wskoczyło na płot, by świętować bramkę. Już do końca pierwszej połowy doping był naprawdę niezły i nic nie wskazywało na to, że po przerwie może być gorzej. Schodzących do szatni graczy żegnały brawa i skandowanie "Mistrz, mistrz Legia mistrz".
W drugiej połowie doping był niezły tylko do straty bramki. Po niej niestety nastąpił przestój. Niektórzy jakby zapomnieli, że właśnie w takich momentach drużyna jeszcze bardziej potrzebuje naszego wsparcia. W końcówce, momentami zrywał się jeszcze niezły doping, ale był on zdecydowanie poniżej naszych możliwości. Parę razy śpiewano pieśni ku chwale Żylety. Oberwało się za to sędziom, PZPN-owi i Polonii (z dedykacją dla Michała Listkiewicza). W drugiej połowie na sektorach E i F rozciągnięta została sektorówka z naszym herbem, który ostatnio powrócił nawet na klubowe pamiątki (kiedy doczekamy się, by stał się on ponownie oficjalnym herbem klubu - na razie nie wiemy). Pod sektorówką odpalono skromne ilości pirotechniki, a przed nią machano kilkudziesięcioma flagami na kiju. To na tyle jeśli chodzi o oprawę.
Po meczu podziękowano zawodnikom za grę, choć trzeba przyznać, że ta była zdecydowanie poniżej oczekiwań. Mamy nadzieję, że przy okazji kolejnych spotkań legioniści lepiej będą się prezentowali nie tylko na boisku, ale i na trybunach. Pamiętajcie - z drużyną jesteśmy na dobre i na złe, a nie tylko gdy ta prowadzi i na boisku wszystko przebiega po jej myśli. Okazja do poprawy nastąpi już w środę, kiedy na Łazienkowskiej Legia podejmować będzie w Pucharze Polski chorzowski Ruch.
Frekwencja: 6000
Kibiców gości: 0
Doping Legii: 8
Autor: Bodziach