|
Kraków - Niedziela, 10 maja 2009, godz. 17:00 Ekstraklasa - 27. kolejka |
|
Wisła Kraków
|
1 (1) |
|
Legia Warszawa
| 0 (0) |
Sędzia: Robert Małek Widzów: 15600 Pełen raport |
|
Jan Urban ze strapioną miną po meczu z Wisłą - fot. Mishka |
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii): Wydaje mi się, że pierwszą połowę do straty bramki kontrolowaliśmy bardzo dobrze. Wisła nie mogła znaleźć sposobu by stwarzać sytuacje do zdobycia bramki. Wiedzieliśmy jak Wisła gra, a gra dużo piłek prostopadłych na Pawła Brożka. Nasze założenia taktyczne były dobre i na początku realizowane dobrze. Po stracie, końcówka była dla Wisły. W drugiej części gra z naszej strony wyglądała dużo lepiej. W końcówce pomyślałem sobie, że nawet gdybyśmy grali tutaj trzy dni to byśmy bramki nie strzelili. Zasłużyliśmy na remis, bo mieliśmy kilka dogodnych sytuacji by strzelić gola. Czy Rogera posadzę na ławce? Nie wiem. Może go posadzę może nie. Był to nasz czwarty mecz bez strzelenia bramki. Ten problem przewija się przez całą rundę. Jeśli Takesure nie strzela goli to bardzo dużo kosztuje to całą drużynę. Każda z tych trzech czołowych drużyn ma szanse na mistrzostwo. Franek Smuda mówił, że po tej kolejce rozstrzygnie się liga, ja sądzę że rozstrzygnie się w 29. kolejce. Wisła ma bardzo trudne wyjazdy, a drużyny z dolnych rejonów tabeli są nieobliczalne. Nie ulega wątpliwości, że to teraz Wisła rozdaje karty i jest zależna tylko od siebie. Na pewno liga nie jest jeszcze zakończona.
Maciej Skorża (trener Wisły): Wygraliśmy dzisiaj niezwykle istotny mecz dla nas i dla układu całej tabeli. Ile nas to kosztowało zdrowia to wszyscy widzieli. Cel zrealizowaliśmy w połowie: trzy punkty zdobyliśmy, ale chcieliśmy zagrać bardziej efektownie. Przeliczyłem się, bo myślałem, że uda się Legię bardziej zepchnąć do obrony. Legia mimo, że jest drużyną która rzadko się broni, to pokazała bardzo dobrą grę defensywną. Byliśmy w pierwszej połowie stroną przeważającą, ale nie mieliśmy stuprocentowych sytuacji. Legia miała problemy z konstruowaniem akcji. W drugiej połowie zaczęły się problemy zdrowotne. Prawdopodobnie odkupiliśmy to zwycięstwo trzema kontuzjami. W drugiej części gry to Legia miała dużo więcej sytuacji i dopisało nam szczęście. Cieszę się ze zwycięstwa i z postawy całej drużyny. Być może to będzie to taki zwrot w tym sezonie, bo wcześniej szczęście nam nie dopisywało. Myślę, że teraz Jan Urban i Legia czują to samo co my czuliśmy wracając jesienią z Warszawy. O mistrzostwo trzeba się bić w każdym kolejnym meczu. Na pewno w tej sytuacji nie jedziemy do Łodzi po to żeby przegrać i tam stracić szanse na mistrzostwo. Dla nas celem jest teraz wygrać w każdym spotkaniu. Nie wyobrażam sobie innego scenariusza. Ale w tym sezonie liga potrafi zaskakiwać.
Maciej Rybus: Nie można powiedzieć, że dziś przegraliśmy mistrzostwo. Są jeszcze trzy kolejki i wiele może się wydarzyć. Już wiele razy losy tytułu rozstrzygały się w ostatniej kolejce. W tym sezonie też tak może być. Wierzę więc, że jeżeli wygramy najbliższe trzy mecze, to jeszcze wszystko może się zmienić. Nie zmienia to jednak faktu, że porażka w Krakowie utrudnia nam zadanie. Ale i tak uważam, że stać nas na wygranie ligi. W drugiej połowie pokazaliśmy, że jesteśmy dobrze dysponowani. Trzeba to tylko przełożyć na skuteczność i dobrą grę przez cały mecz, a nie tylko jedną połowę.
Jan Mucha: O porażce zadecydował błąd z naszej strony. Tylko, że i Wisła popełniała dziś błędy. Powinniśmy je wykorzystać. Jestem bardzo zły po tym meczu. Nie powinniśmy tu przegrać. Rzeczywistość jest jednak inna. Trzeba przyznać, że w pierwszej połowie nie zagraliśmy dobrze. Po przerwie było jednak już lepiej. Problem jednak w tym, że nie potrafiliśmy wykorzystać okazji, które sobie stwarzamy. To był mecz o mistrzostwo Polski, o bardzo wielką stawkę. A my marnujemy swoje okazje. Trudno, żeby po czymś takim nie mieć pretensji do zawodników z pola. Nie można przegrywać w taki sposób.
Są jeszcze trzy mecze, ale wiadomo, że nie będzie łatwo. Moim zdaniem wszystko rozstrzygnie się w 29. kolejce. Jedziemy wtedy do Wrocławia i trzeba będzie walczyć na całego. Nasz plan to dziewięć punktów w trzech meczach.
Tomasz Jarzębowski: Z konieczności musiałem dziś zagrać na prawej obronie. Nie jest tajemnicą, że lepiej czuję się na środku pomocy. Ale skoro kontuzję złapali Tomasz Kiełbowicz i Inaki Descarga, to ktoś musiał łatać dziury. Co do meczu, to każdy z nas chciał dziś wygrać. Zostały nam jeszcze trzy kolejki i w nich trzeba walczyć do końca. Szkoda, że nie jesteśmy już zależni tylko od siebie. Musimy liczyć, że Wisła straci punkty w najbliższych meczach na wyjeździe. O mistrzostwo będziemy walczyć do końca. Dziś po słabej pierwszej połowie nie mieliśmy nic do stracenia. Trzeba było postawić wszystko na jedną kartę. Zaczęliśmy stwarzać sobie okazje do doprowadzenia do remisu. Ale jak marnuje się dwustuprocentowe sytuacje, to nie dziwne, że się przegrywa.
Piotr Giza: Żal tego meczu, bo w drugiej połowie pokazaliśmy charakter. Zmusiliśmy Wisłę do gry z kontry. Sami stwarzaliśmy dobre okazje, ale znów potwierdziło się, że w ostatnim czasie szwankuje nasza skuteczność. Czeko nam brakuje? Dokładności. Precyzji. Tak nieraz bywa. Dziś mogłem wrócić do Warszawy z dwiema asystami, ale nie ma pretensji do kolegów. Każdemu może się to przytrafić. Szkoda głupio straconej bramki. Zapowiadała się nasza dobra kontra. A tymczasem Arkadiusz Głowacki dobrze przeczytał nasze zamiary. Nie zdążyliśmy wrócić i padł gol. Teraz przed nami trzy kolejki. Trzeba być optymistą i wierzyć, że wszystko może się zdarzyć. Wisła i Lech już wiele razy pokazały, że też tracą punkty. Dopóki piłka w grze to wszystko jest jeszcze możliwe.
Ariel Borysiuk: W pierwszej połowie na pewno nie zagraliśmy, tak jak tego chcieliśmy. Wyglądało to jakbyśmy się bali rywala. A gdy zaatakowaliśmy Wisłę, to widać było, że ono też popełniają błędy i się gubią. W przerwie trener kazał nam zagrać agresywniej i ruszyć do przodu. Było widać zmianę w naszej grze. Zaczęliśmy sobie stwarzać okazje do zdobycia gola i zasłużyliśmy na bramkę. Tak się jednak nie stało i straciliśmy pozycję lidera. Teraz nie pozostało nam nic innego jak dalej walczyć i czekać na potknięcie Wisły. Krakowian czekają teraz dwa wyjazdy do Łodzi i Gdańska, czyli dwa mecze z drużynami, które walczą o utrzymanie się i mają nóż na gardle. Co do naszej gry, to faktycznie szwankuje nasza skuteczność. Stwarzamy sobie okazje i potem nie potrafimy ich wykorzystać. Trzeba nad tym popracować.