|
Wrocław - Sobota, 23 maja 2009, godz. 17:00 Ekstraklasa - 29. kolejka |
|
Śląsk Wrocław
|
1 (0) |
|
Legia Warszawa
| 1 (1) |
Sędzia: Adam Kajzer Widzów: 10000 Pełen raport |
|
1220 kibiców Legii obejrzało mecz we Wrocławiu - fot. Mishka |
Mistrzowsko do 69 minuty
Wyjazd do Wrocławia spotkał się ze sporym zainteresowaniem legionistów. Fani ze stolicy po raz pierwszy od dawna mogli zająć miejsca w sektorze gości. Ponadto stadion Śląska odwiedzaliśmy po raz ostatni kilka lat temu, więc dla części osób była to pierwsza okazja do wyjazdu na Oporowską. Aż do 70 minuty w ubranym w jednakowe koszulki sektorze gości panowała doborowa atmosfera. Wtedy Legia była liderem, na najlepszej drodze do mistrzostwa. Atmosferę zupełnie popsuło trafienie Gancarczyka.
Fani Legii otrzymali od Śląska niespełna 700 biletów (wszystkie rozeszły się pierwszego dnia), a kolejnych 300 sprzedał klub. To najlepszy wynik klubu z Łazienkowskiej, ale dopiero druga możliwość zakupu samego biletu, bez przejazdu. Ostatecznie w stronę Dolnego Śląska wyruszyło jeszcze więcej osób. Choć rano w Warszawie lało niemiłosiernie, na miejscu przywitała nas słoneczna pogoda. Ekipa samochodowa zostawiła swoje pojazdy na specjalnie przygotowanym parkingu, skąd na stadion dowiozły ich podstawione autobusy. Te musiały zaliczyć dwa kursy, bo liczba kibiców była wyższa niż się spodziewano. Na stadion przyjechała też grupa fanów podróżująca pociągiem, a także wiele osób z różnych FC Legii.
Wejście na sektor przebiegało dosyć sprawnie. Za bramką fani mogli dorzucić się do opraw kolejnych spotkań do specjalnie przygotowanej puszki. Następnie większość osób kierowała się do dwóch punktów cateringowych, a największym powodzeniem cieszyły się zimne napoje. Dosyć szybko zajęte zostały wszystkie krzesełka na trybunce w naszym sektorze i większość osób musiała zająć miejsca obok niego, na "łączce". Ultrasi rozpoczęli przygotowanie prezentacji od przymocowania na siatce pięciu namalowanych postaci. Każda z nich miała zasłonięte oczy i znajdowała się za kratami. Część osób czas pozostały do rozpoczęcia meczu umilała sobie typowaniem nazwisk uczciwych inaczej (piłkarzy, sędziego, prezesa). Efektownie wyglądało ponad 1200 fanów ubranych w jednakowe białe koszulki z naszym herbem i napisem "Jest tylko jeden...".
Gdy w końcu piłkarze pojawili się na placu gry, odśpiewaliśmy "Mistrzem Polski jest Legia". Zaraz potem na górze naszego sektora podniesiony został okratowany napis "Wyjazd do Wrocławia". Grubo ponad tysiąc osób założyło czarne opaski na oczy - takie jakie pojawiają się w mediach przy okazji zdjęć osób zamieszanych w aferę korupcyjną. Oprawie towarzyszyły skandowane hasła "PZPN, PZPN..." oraz "Polscy sędziowie...". Oprawę zaprezentowali również gospodarze. Wrocławianie już długo przed meczem na płocie wywiesili transparent "Zwyciężają tylko tacy, którzy nie tracą wiary", ponad którym rozciągnięte zostały pasy materiału tworzące napis "Ludzie zasad". Nad nimi pojawiły się czarne folie. Później zarządzono minutę ciszy (m.in. z powodu szóstej rocznicy śmierci Rolika), jednak... nie było tego słychać w sektorze gości, gdzie trwał już głośny doping. Dopiero pod jej koniec, nasz sektor umilkł.
Legioniści, mobilizowani przez "Starucha", rozkręcali się z minuty na minutę. Niestety wiele osób zamiast zająć miejsca blisko siebie, rozmieściło się po całym sektorze (łącznie ze schodami), co nie sprzyjało równemu śpiewaniu. W tym pomagały dwa przymocowane do płotu bębny. Minęło jednak kilka minut, zanim wydarliśmy się na swoim poziomie. Warto zwrócić uwagę na fakt, że obie strony powstrzymały się od wzajemnych uprzejmości. Jedyne wulgarne okrzyki (w II połowie) miały miejsce pod adresem Lechii i Wisły. Wcześniej jednak nasz sektor eksplodował. To co wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Legia prowadziła we Wrocławiu, a swoje mecze przegrywały właśnie Wisła i Lech. Małe Studio S13 powstało pod gniazdem, skąd przekazywano wieści dalej. Te długo były dla nas pozytywne. Po bramce "Rzeźnika" rozkręciliśmy się na dobre. Każdy liczył, że bierze udział w historycznym wydarzeniu.
Na naszym sektorze przez całe spotkanie przebywał filmowiec, który rejestrował doping i zachowanie fanów Legii. W przerwie zachęcano go do wejścia na płot. Jeden z kibiców postanowił pomóc we wniesieniu kamery. Nie była to jednak udana dla niego (i dla kamery) wspinaczka. Upadek wyglądał bardzo groźnie, ale na szczęście poza siniakami i podartymi spodniami obyło się bez strat (kamera choć przygnieciona, nie przestała działać). Na płocie w sektorze gości pojawił się baner Solidarności walczącej. Podobnej treści flaga tego dnia zadebiutowała na płocie Śląska.
W przerwie zdecydowano o zdjęciu flag z ogrodzenia, co miało zachęcić fanów Legii do zbicia się w jedną grupę i dopingu na maksa. I faktycznie przez ponad 20 minut drugiej połowy dawaliśmy koncert na najwyższym poziomie. Zaczęliśmy od okrzyku "Hej Legio gramy u siebie" (co spotkało się z gwizdami wrocławian), po czym rozpoczęliśmy kilkunastominutowy pokaz konkretnego dopingu. Pieśń "Legia gol allez allez" niosła się nad stadionem długo i głośno. Niestety w 69. minucie po trafieniu Śląska atmosfera w naszym sektorze zupełnie się zmieniła. Doping zdecydowanie osłabł, tak jakby część osób była z drużyną tylko wtedy, gdy ta prowadzi.
Wieści dochodzące z pozostałych stadionów również nie były już tak optymistyczne jak jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Staruch mimo wszystko próbował zmobilizować wszystkich do maksymalnego wysiłku. Efekt był poniżej oczekiwań, ale przyczyny należy szukać w "kibicach sukcesu". Po końcowym gwizdku sędziego wiedzieliśmy, że ten mistrz nie będzie nasz. To wrocławianie zaczęli fiestę, radując się z praktycznie pewnego mistrzostwa dla zaprzyjaźnionej Wisły. "Mistrz, mistrz nasz TS" - skandowali fani WKS-u. Nam nie pozostało nic innego jak podziękowanie piłkarzom za walkę. Ci ze spuszczonymi głowami podeszli pod nasz sektor, a pięciu z nich (Radović, Rocki, Rybus, Iwański i Borysiuk) rzuciło kibicom swoje koszulki. "My kibice z Łazienkowskiej nie poddamy się, będziemy z Tobą i na dobre i na złe..." - śpiewali kibice z Warszawy, którzy kilka minut później już mogli opuścić sektor. Fani zapakowani zostali do podstawionych autobusów i szybko przetransportowani na parking i na dworzec.
Za nami ostatni wyjazd sezonu. Jeden z bardziej udanych, szczególnie ze względu na konkretną liczbę w stosunku do ilości biletów. Szkoda jedynie, że po meczu zamiast odliczać dni do zdobycia mistrzostwa, jesteśmy skazani na walkę o miejsce drugie. Bez względu na to już w sobotę na Łazienkowskiej ostatni mecz sezonu z Ruchem i liczymy, że tym razem w końcu nasza tymczasowa Żyleta będzie tętniła życiem jak za starych dobrych czasów. Od wyniku tego meczu zależy, czy kolejny sezon rozpoczniemy na początku, czy w połowie lipca.
Frekwencja: 10000
Kibiców gości: 1220
Flagi gości: 11
Doping Śląska: 7
Doping Legii: 7
Autor: Bodziach