Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Czwartek, 16 lipca 2009, godz. 20:00
Liga Europy - 2. runda eliminacyjna
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 20' Paluchowski
  • 72' Kiełbowicz
  • 83' Szałachowski
3 (1)
Herb Olimpi Rustawi Olimpi Rustawi
    0 (0)

    Sędzia: Anastassios Kakos (Grecja)
    Widzów: 5000
    Pełen raport
    Tomasz Kiełbowicz pokonał bramkarza Olimpi Rustawi - fot. Mishka

    Zgodnie z planem

    Po serii udanych sparingów podczas austriackich zgrupowań, przyszedł czas na pierwszy pojedynek o stawkę. W ciepły czwartkowy wieczór doszło do pierwszej potyczki Legii w ramach Ligi Europy. Rywalem było gruzińskie Olimpi Rustawi, które nie powinno sprawić warszawskiej jedenastce większych problemów. I w zasadzie tak też było. Goście w pierwszej połowie stawili opór dając wbić sobie tylko jedną bramkę. Jednak po zmianie stron piłkarze Jana Urbana robili niemal, co chcieli. W efekcie marzenia trenera legionistów o 3-0 stały się faktem.

    Gospodarze próbowali od pierwszych minut zdominować wydarzenia na boisku. Zaczęło się od niecelnych uderzeń Macieja Iwańskiego oraz Tomasza Kiełbowicza z rzutu wolnego. Jednak i przyjezdni pokazali, że umieją wymienić kilka podań i zapędzić się pod pole karne Jana Muchy. I tylko ofiarne interwencje defensorów z „eLką” na piersi sprawiły, że Słowak nie musiał się zbytnio wysilać między słupkami. Mimo wszystko pierwszy kwadrans nie przyniósł większych emocji, nie mówiąc już o akcjach, po których mogłyby paść pierwsze gole. Gdy mijała 20. minuta spotkania kibice na Łazienkowskiej pierwszy raz mogli wyskoczyć z radości. Do zagranej w pole karne piłki w porę doskoczył Adrian Paluchowski, który znalazł się sam na sam z Alawidze i po chwili posłał futbolówkę tuż obok bezradnie interweniującego Gruzina. 1-0 dla Legii. Po objęciu prowadzenia przez zespół Jana Urbana, tempo gry nieco siadło. Można powiedzieć, że wróciło do poziomu z pierwszych minu spotkania. Dopiero na kilkanaście minut przed końcem legioniści znów się ożywili. Swego szczęścia próbował dwukrotnie Sebastian Szałachowski. Na uderzenie z dystansu zdecydował się Maciej Iwański, ale to wszystko starczyło na wywalczenie, co najwyżej rzutu rożnego. A goście? Ograniczali się głównie o zacieśniania szyków. Choć swoją akcję miał Gaga Czchetiani, który zbyt lekkim strzał nie mógł zaskoczyć Muchy. W odpowiedzi Paluchowski i spółka mieli wyborną okazję do zmiany rezultatu. Najpierw napastnik Legii próbował głową skierować futbolówkę do siatki, czym do niesamowitej interwencji zmusił Aravidze. Po swoim koledze próbował poprawić „Ajwen”, ale zamiast między słupki, trafił rywala w głowę między oczy. I na tym na dobre zakończyły się zmagania w pierwszej odsłonie, która choć nie mogła zachwycić, to dała kibicom odrobinę emocji.

    Na drugie 45 minut piłkarze Legii wyszli na murawę z jedną zmianą. W miejsce Miroslava Radovicia pojawił się Maciej Rybus. Młody skrzydłowy powędrował na lewą flankę, natomiast po prawej stronie ustawił się Krzysztof Ostrowski. I właśnie „Ostry” rozpoczął dobrze zapowiadającą się akcję. Po zgraniu do środka okazję do strzału miał Iwański, ale pomocnik Legii niepotrzebnie jeszcze podawał do kolegów z ataku, co skończyło się stratą piłki. Zresztą ofensywnych akcji ze strony legionistów nie brakowało. Szczególnie tych przeprowadzanych oboma skrzydłami. Jednak ich wykończenie pozostawiało nieco do życzenia. Widząc co się dzieje na murawie, natychmiastowo zareagował Varlam Kilasonia. Opiekun Olimpi desygnował na boisko Giorgi Czelidze. Aczkolwiek roszada nie dała natychmiastowych efektów, gdyż po chwili na bramkę Aravidze poszły dwie bomby. Najpierw Iwański kolejny raz szukał swojej bramki, a jego strzał dobijał z lewej strony Rybus. Gol? A skąd! Na posterunku był Nodar Maczawariani i chłopcy Jana Urbana wciąż prowadzili tylko 1-0. O tym, jak mała jest to przewaga legioniści przekonali się 66. minucie. W pole karne padł Jonatas i Jan Mucha musiał się ratować sprokurowaniem karnego. Burza gwizdów przywitała Andersona Aquino przy wapnie. Efekt? Piłkarz Olimpi posłał futbolówkę obok celu! Ogromna radość na trybunach, która ponownie się pojawiła, gdy do wejścia szykował się Marcin Mięciel i… po chwili zamieniła się w eksplozję, po tym jak Tomasz Kiełbowicz z dystansu skierował piłkę do siatki! 2-0 splotło się z „Legia gol, allez, allez…”, które niosło się po Łazienkowskiej i okolicach. A „Miętowy”? Zmienił „Palucha” i od razu pojawiły się domagania od fanów, aby ten popisał się efektowną przewrotką. Tym bardziej, że rywale ograniczyli się do siedzenia na własnej części boiska pozwalając gospodarzom na rozwijanie coraz to śmielszych akcji. I tylko nieco wykończenia i szczęścia brakowało, aby rezultat jeszcze bardziej poszedł w górę. Powracający na stadion Wojska Polskiego doświadczony napastnik miał okazję dwukrotnie niemal dopaść do piłki. Niestety, na chwilę obecną zabrakło nieco szybkości. Jednak to wystarczyło, żeby nieliczni siedzący kibice zerwali się z miejsc. Jeśli ktoś ponownie usiadł, to w 83. minucie z pewnością wyskoczył w górę. Krzysztof Ostrowski posłał futbolówkę na bramkę Olimpi, ale Aravidze, tak niefortunnie obronił, że piłka odbiła się od poprzeczki! Sebastian Szałachowski popędził ile sił w nogach do bezpańskiej futbolówki i zrobiło się 3-0! Burza braw pożegnała po chwili „Szałacha”, którego na ostatnie minuty zmienił Ariel Borysiuk. Roszady poczynił również opiekun Rustawi. Wszystko na nic. Po chwili sędzia gwizdnął po raz ostatni i legioniści odnieśli pierwsze oficjalne zwycięstwo w tym sezonie.

    Tym samym gracze Jana Urbana spokojnie mogą oglądać piątkowe losowanie III rundy Ligi Europy. Trudno się spodziewać, aby zdecydowanie słabsi Gruzini, mogli w rewanżu pokrzyżować szyki. Awans powoli staje się faktem.

    Autor: Fumen