Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Gdynia - Niedziela, 9 sierpnia 2009, godz. 17:00
Ekstraklasa - 2. kolejka
Herb Arka Gdynia Arka Gdynia
    0 (0)
    Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    • 84' Rybus
    1 (0)

    Sędzia: Tomasz Mikulski
    Widzów: 6000
    Pełen raport

    Letnie lenistwo

    Na pierwszy w tym sezonie krajowy wyjazd przyszło nam jechać do Trójmiasta. Po raz kolejny fani, mimo oficjalnej dystrybucji biletów przez klub, woleli w "tradycyjny" już sposób zdobyć wejściówki.
    Dotarcie na stadion tego dnia nie obyło się bez problemów. Choć zbiórkę zaplanowano już 2,5 godziny przed rozpoczęciem meczu, to legijni "bileterzy" z powodu awarii samochodu zaliczyli spore opóźnienie.

    Lokalne władze wzięły sobie chyba do serca to, co o fanach stołecznego zespołu wypisywano przed rewanżowym meczem z Broendby, gdyż legioniści zostali "przywitani" sznurem policyjnych radiowozów, wspieranych śmigłowcem, który co chwilę przelatywał nad głowami warszawskich kibiców. Ci jednak nie zwracali większej uwagi na tę niebieską kompanię i czekali jedynie z coraz większym niepokojem na wejściówki, tym bardziej, że do meczu pozostało niespełna pół godziny. W końcu biletowi delegaci pojawili się i sprawnie rozdysponowali wejściówki. Tak czy inaczej, jasne stało się, że z pewnością nie uda nam się wesprzeć naszych piłkarzy od pierwszego gwizdka. Z umówionego miejsca wyruszyliśmy bowiem praktycznie równo o siedemnastej.

    Wejście na obiekt Arki przebiegało stosunkowo sprawnie i po kilkunastu minutach wszyscy dotarliśmy na jeden z sektorów gospodarzy. Ostatecznie zjawiliśmy się w liczbie około 250 osób, wliczając fanów zaprzyjaźnionej Olimpii Elbląg.
    W zajmowanym przez nas sektorze wywieszono flagę "Legioniści" oraz malutkie, białe płótno z napisanym czarną farbą hasłem "Dżihad Legia".
    Pod nieobecność Starucha, kierowaniem dopingiem zajął się nasz drugi wodzirej, Szczęściarz. Ten rozpoczął się od głośnego "Jesteśmy zawsze tam, gdzie nasza Legia gra!", między 35. a 40. minutą spotkania, czyli wówczas, gdy udało nam się wreszcie wejść na stadion arkowców. Warto dodać, że ochrona Arki w ogóle nie czepiała się wnoszenia na stadion tak bębna, jak i megafonu – i to mimo faktu, iż nie zostały one oficjalnie zgłoszone przed meczem. ;)

    Fani żółto-niebieskich powitali legionistów głośnym "Nie dla Legii i Warszawy, lecz dla naszej wspólnej sprawy" oraz dobrze nam znanym hasłem skierowanym do właściciela Legii. Przed przerwą zdołaliśmy odśpiewać jeszcze "Moją jedyną miłość" i w zasadzie to by było na tyle.

    W przerwie legijni ultrasi prowadzili zbiórkę pieniędzy na renowację flagi "Warriors".
    Wszyscy mieli nadzieję, że w drugiej połowie spotkania nasz doping stanie się bardziej żywiołowy. Niestety, trzeba przyznać, że tego dnia taki jednak nie był. Być może częściowo winę za tę sytuację ponosi pogoda – prażące słońce padało bezpośrednio na sektor zajmowany przez legionistów...

    Na boisku przez większość czasu wiało nudą, a w naszym sektorze dawało się odczuć letnie lenistwo. Nie inaczej było w przypadku kibiców Arki, którzy również niechętnie i sporadycznie podrywali się do aktywniejszego dopingu.
    Mimo iż zdecydowanie najlepiej wychodziło nam odśpiewywanie "hitu z Wiednia" oraz "Ole, ola", trudno było oprzeć się wrażeniu, że zastępca Starucha miał problemy z synchronizacją dopingu i bębna.
    Poza wspomnianymi pieśniami, z naszego sektora dało się usłyszeć także: "Tylko Legia...", "Dziś zgodnym rytmem...", "Za nasze miasto" oraz "Warszawę". Prócz tego po raz kolejny zaznaczyliśmy swoją obecność hasłem "Jesteśmy zawsze tam..." oraz odtańczyliśmy legijnego walczyka.

    Tak naprawdę obudziliśmy się jednak dopiero w 84. minucie meczu, kiedy w naszym sektorze nastąpiła eksplozja radości po zdobytym przez Maćka Rybusa golu. Śpiewane wówczas "Ole, ola" zabrzmiało naprawdę głośno i przyzwoicie.
    Po zakończeniu spotkania odśpiewaliśmy z naszymi piłkarzami "Warszawę". Gdy "wojskowi" podeszli pod nasz sektor przybić piątki, sławiliśmy nasz zespół okrzykiem "Legia Warszawa!". Nie zabrakło także kolejnego "przesłania" dla właścicieli naszego klubu i donośnego "My kibice z Łazienkowskiej nie poddamy się!".

    Nim opuściliśmy stadion przy Olimpijskiej, podziękowaliśmy żółto-niebieskim za umożliwienie nam dopingowania naszej drużyny głośnym "Dziękujemy za gościnę". To spotkało się z przychylną reakcją gdynian, którzy odpowiedzieli na hasło oklaskami. Następnie zaintonowaliśmy "Piłka nożna dla kibiców" i zaczęliśmy opuszczać obiekt Arki.

    Część fanów wykorzystała fakt wczesnego zakończenia meczu i jeszcze przed powrotem do Warszawy postanowiła pozwiedzać Trójmiasto lub udała się na pobliskie plaże, by wykąpać się w Bałtyku.
    Pierwszy krajowy wyjazd w tym sezonie można zatem oficjalnie uznać za zakończony. I gdyby nie przygody z biletami, byłby z pewnością jednym z wielu, które niczym szczególnym się nie wyróżniły.

    Frekwencja: 6000
    Kibiców Legii: 250
    Flagi Legii: 1

    Doping Legii: 5
    Doping Arki: 5