|
Warszawa - Sobota, 15 sierpnia 2009, godz. 19:15 Ekstraklasa - 3. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
0 (0) |
|
Cracovia
| 0 (0) |
Sędzia: Robert Małek Widzów: 3500 Pełen raport |
|
fot. Mishka |
Zapracowany dyrektor
Parę dni przed meczem informowaliśmy, że na spotkaniu z Cracovią ultrasi zaprezentują oprawę. Ta bowiem już w czwartek rano została zgłoszona do klubu wraz z oflagowaniem na płot. Takiego zgłoszenia podobno zabrakło przy okazji meczu z Broendby. Jak się okazało, dyrektor ds. bezpieczeństwa z sobie tylko znanego powodu oprawy na mecz nie wpuścił. Mimo kolejnych "chorych akcji" z działaczami, fani tego dnia stanęli na wysokości zadania i dali popis dopingu na najwyższym poziomie.
Wróćmy jednak do sytuacji sprzed meczu. Oprawa przygotowana przez Nieznanych Sprawców, zgłoszona do klubu w czwartek, musiała trafić do depozytu. Dyrektor Błędowski poinformował kibiców, że zgody na prezentację (jej elementów nawet nie sprawdzano) nie wydał delegat PZPN. Jak się okazało kilka minut później, była to zwyczajna bzdura. Delegat poinformował kibiców, że nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń do oprawy, a decyzja o jej wpuszczeniu należy tylko i wyłącznie do Bogusława Błędowskiego. Ten wówczas stwierdził, że nie ma czasu na oglądanie flag. Zapracowany dyrektor znalazł za to czas by konwersować z kolegami.
Już po meczu okazało się, że odpowiedź od dyrektora Błędowskiego na czwartkowe zgłoszenie przyszła... w sobotę o godzinie 17:30. "Po odprawie z delegatem, Panem Tomaszewskim, pragnę poinformować, że nie wyraził on zgody na wniesienie i wywieszenie flag i transparentów na dzisiejszym spotkaniu, które nie znajdują się w katalogu PZPN" - oto odpowiedź dyrektora. Tymczasem jak już pisaliśmy, oprawy meczowe, zgodnie z uchwałą PZPN nie muszą być zgłaszane do związku. Przytoczmy jednak część "zgłoszenia" wysłanego przez NS i flagowych: "(...) Pragniemy zgłosić, że prawdopodobnie zaprezentowana zostanie też oprawa, której pokazania klub nie życzył sobie na meczach z Broendby zarówno na wyjeździe jak i w Warszawie. Oprawa składa się z sektorówki i dwóch transparentów z kijkami PCV, wykonana z materiału typu taftex o średniej gramaturze. (...) Zgłaszamy również, że na meczu obecne będą 2 (słownie: dwa) bębny o średnicy ok. 65 centymetrów wraz z 4 (słownie: czterema) bijakami z metalowym uchwytem i końcówką wykonaną z grubego filcu. Osoba prowadząca doping będzie używała do tego megafonu o mocy 40 W, zasilanego ośmioma bateriami typu R 14. (...) Oprócz tego pragniemy zgłosić, że na mecz prawdopodobnie przyjdą kibice, którzy - tak jak ma to miejsce na naszym stadionie od niemal 40 lat - pragną w sposób aktywny i zorganizowany dopingować Legię. Liczymy, że zarząd nie będzie czynił kibicom przeszkód we wspieraniu swojej ukochanej drużyny jak zrobił to podczas meczu z Broendby Kopenhaga w Warszawie".
Po raz kolejny przy wejściu na stadion należało okazać do kamery Kartę Kibica. Ci, którzy nie chcieli tego uczynić, byli ze stadionu usuwani, bez podania przyczyny. Swojej małej flagi na stadion nie mogły wnieść również dzieci - młodzieżowa drużyna CWKS-u. Ta, podobnie jak oprawa meczowa, trafiła do depozytu.
W związku z tym nasz płot ponownie był goły. O przedmeczowych przepychankach z działaczami poinformowano wszystkich kibiców. Fani nie zamierzali jednak rezygnować ze wsparcia dla drużyny. Przed spotkaniem odśpiewano "Sen o Warszawie", a następnie "Mistrzem Polski jest Legia". Przed rozpoczęciem meczu zaśpiewaliśmy hymn narodowy, po czym skandowano hasła "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę" oraz "Szable do boju, lance w dłoń - Bolszewika goń goń goń". Później rozpoczęto doping. Początkowo nie wszystko wychodziło jak należy, ale z biegiem czasu nasz śpiew przybierał na sile. Kilka razy pytaliśmy drugą stronę stadionu "Kto wygra mecz?". Na dwie strony wykonano również "Warszawę". Zdecydowanie głośniej było jednak po przerwie. W pierwszej połowie pozdrowiony został "ulubieniec" trybun - bramkarz "Pasów", okrzykiem "Wpuszczaj Cabaj, wpuszczaj".
Wtedy fani wpadli w trans. Po tym jak "Staruch" zarzucił "Legia gol allez allez" rozpoczęliśmy koncert na maksa. Z minuty na minutę do śpiewu przyłączało się więcej osób. Poziom decybeli wzrastał, a pieśń miała być śpiewana do momentu strzelenia przez Legię bramki. Niestety tego nie doczekaliśmy, ale fanatyczny doping mógł robić wrażenie. Oby tak było na każdym meczu. Pod koniec spotkania zaśpiewaliśmy jeszcze "Mistrzem Polski jest Legia" oraz przez kilka minut "Ole ole". Niestety największe wysiłki fanów nie dały efektu w postaci strzelonej przez Legię bramki.
Legioniści nie zaprzestali dopingu po zakończeniu spotkania. "My kibice z Łazienkowskiej nie poddamy się..." - śpiewał młyn, po chwili dodając "Żyleta jest zawsze z Wami". Niestety pod sektor najbardziej zagorzałych kibiców pofatygowało się raptem paru zawodników. Szkoda, bo fani tego dnia byli z drużyną na dobre i na złe.
Frekwencja: 3500
Kibiców gości: 0
Doping Legii: 9
Autor: Bodziach