|
Wrocław - Sobota, 12 września 2009, godz. 18:15 Ekstraklasa - 6. kolejka |
|
Śląsk Wrocław
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
| 0 (0) |
Sędzia: Mirosław Górecki Widzów: 6500 Pełen raport |
|
Maciej Iwański i Piotr Giza - fot. Mishka |
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii): Pierwsza połowa dosyć bezbarwna, nie spodziewałem się, że Śląsk będzie w ten sposób kontratakował. Boisko było bardzo szybkie, polane wodą. Piłkarze Śląska wiedzieli, że gramy dużo piłką w środku pola. Tam jest łatwo o stratę i stworzenie szybkiego kontrataku. Ustrzegliśmy się tego w pierwszej połowie. W drugiej połowie zagraliśmy dużo bardziej agresywnie, bliżej przeciwnika. Nie mogliśmy przecież grać na remis. Mecz stał się więc bardziej otwarty. Cały czas mamy problemy ze strzelaniem bramek i musimy nad tym mocno pracować. To nie jest jednak łatwe. Jedyny sposób to po prostu strzelać. Zdobyte bramki dodają pewności siebie i zmieniają zachowanie pod bramką przeciwnika. Po dzisiejszym meczu pozostał niedosyt, bo w drugiej połowie zrobiliśmy więcej niż Śląsk, żeby zdobyć 3 punkty. W trakcie sezonu okaże się czy to był dla nas
dobry, ważny punkt, czy też straciliśmy dwa punkty. Pewne jest, że Śląsk na swoim terenie łatwo punktów nie oddaje.
Chinyama trenuje dopiero 3 tygodnie i na pewno nie wytrzymałby całego spotkania. Dlatego też wyszedł w drugiej połowie, na bardziej zmęczonych zawodników Śląska. Mieliśmy dziś dużo strat. Trudno mi powiedzieć, czy aż takie duże obciążenie psychiczne ciąży na zawodnikach, bo Wisła tak dużo nam odskoczyła. Odrobienie strat będzie możliwe tylko wtedy, gdy poprawimy naszą skuteczność.
Ryszard Tarasiewicz (trener Śląska Wrocław): Uważam, że Śląsk zagrał dobre spotkanie. Wyjątkowo popełniliśmy dziś dużo błędów technicznych. Wynikało to z pewnej nerwowości i z nazwy przeciwnika. Można powiedzieć, że przy tak szybkich stratach piłki w niektórych momentach, bardzo szybko ją odzyskiwaliśmy, co jest pozytywem. Jeśli Legia trafiłaby na nasz zespół, który nie byłby tak zdeterminowany i dobrze przygotowany notorycznie, to wygrałaby na pewno to spotkanie. Jestem więc zadowolony z wyniku meczu. Poza dwoma czy trzema momentami, w zasadzie indywidualnymi akcjami Chinyamy w końcówce, Legia przez naszą bardzo dobrą organizację gry nie miała wiele sytuacji bramkowych. Znamy swoje miejsce w ekstraklasie i swój potencjał, musimy wykorzystywać swoje atuty. Dzisiaj tak było.
Maciej Rybus:Zagraliśmy poniżej oczekiwań, zbyt nerwowo. Mieliśmy za dużo strat. Nie potrafiliśmy długo utrzymywać się przy piłce. W ogóle to mieliśmy za mało okazji do strzelenia gola, a bez nich nie da się przecież wygrać meczu. Trzeba próbować akcji kombinacyjnych i strzałów z daleka. Co do sytuacji, w której rywal powalił mnie przed polem karnym, to z mojej perspektywy, gdyby nie on, miałbym przed sobą już tylko bramkarza. Szkoda tej sytuacji, byłbym sam na sam z bramkarzem, a Wołczek wytrącił mnie z równowagi i nie mogłem utrzymać się na nogach. Jak już mówiłem, zbyt rzadko strzelaliśmy na bramkę rywala, właściwie tylko ja i Piotrek Giza. Były to jednak strzały z dystansu, a zabrakło kombinacyjnej gry i akcji oskrzydlających. Miałem okazję, żeby strzelić gola i zapewnić nam zwycięstwo. Wiem, że Takesure Chinyama krzyczał, żeby mu podawać, ale podjąłem dobrą decyzję, żeby strzelać po długim rogu. Żeby tylko piłka leciała w światło bramki, bramkarz nie miałby szans.