|
Warszawa - Piątek, 25 września 2009, godz. 20:00 Ekstraklasa - 8. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
2 (0) |
|
Lech Poznań
| 0 (0) |
Sędzia: Robert Małek Widzów: 4591 Pełen raport |
|
Piłkarze Legii Warszawa - fot. Mishka |
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii Warszawa): Dzisiaj widzieliśmy dobry mecz na dobrym poziomie. Tak muszą grać polskie drużyny. Było wiele sytuacji dla Lecha i dla nas. Nas cieszy wygrana, bo wiemy, że Wisła nam nie odskoczy. Chodzi jednak o to, żebyśmy zawsze grali tak jak dziś. To nie może być wypadek a coś normalnego. Dobrze, że mecz był jeszcze bardziej otwarty niż rok temu. To uatrakcyjniło grę. A to dlatego, że nikogo nie zadowalał remis. Przyznam się, że przewidziałem skład Lecha. Chciałem jednak mocno zawęzić grę gości i odciąć ich skrzydła. Cieszę się, że się nam to udawało. Nie można też zapomnieć o Bartku Grzelaku, który zagrał bardzo dobry mecz. Taki napastnik jest nam potrzebny. Wiem, że gdy gracze ataku są w formie to może grać ich dwóch. Choć zauważmy, że Grzelak grał za Chinyamą.
W pierwszym składzie zagrał dziś Marcin Smoliński. Zasłużył sobie na grę, bo widzę co pokazuje na treningu. Choć pewnie nie liczył na to, że zagra przeciwko Lechowi. Ale u mnie do gry musi być gotowy każdy.
Jacek Zieliński (trener Lecha Poznań): Spotkanie mogło się podobać, bo obie strony zagrały ofensywnie. Okazji do strzelenia gola było dużo. Szkoda jednak, że nie potrafiliśmy zamienić ich na bramki. Chcieliśmy tu wygrać i do 60. minuty byliśmy na dobrej drodze, żeby to osiągnąć. Potem popełniliśmy dwa błędy w obronie i przegraliśmy. Ta porażka boli. Jeżeli jednak rywal strzela dwie bramki, to wygrywa zasłużenie. Zawiodła nasza skuteczność. Nie może być takich sytuacji, że Robert Lewandowski strzela z zerowego kąta. Czeka nas długa rozmowa w szatni. Do momentu stracenia bramki to przecież my byliśmy dominującą stroną. Powinniśmy więc wygrać ten mecz.
Bartłomiej Grzelak: Sądzę, że stworzyliśmy dobre widowisko i kibice nie mogą czuć się zawiedzeni szczególnie drugą połową. Pierwsza część nie stała na wysokim poziomie, była taka trochę szarpana i często rządził przypadek. Jednak później to był naprawdę kawałek dobrego futbolu. Musiałem zejść z boiska, bo nie jestem przygotowany, aby grać pełne 90 minut na takich obrotach. A w takim meczu jak z Lechem trzeba być czujnym do samego końca, więc moja obecność była zbyteczna. Wydaje mi się, że w drugiej połowie, z wyjątkiem pierwszych 10 minut, to my zdominowaliśmy Lecha. To my prowadziliśmy grę. Na pewno była wymiana ciosów, ale nasz cios był dużo groźniejszy niż ich. Nie wiem z czego wynikał słaby pierwszy kwadrans. Być może w podświadomości zrodziły się jakieś obawy, bo wyszliśmy z nastawieniem, że to my mamy dominować na murawie. Od początku to się nie udało, ale z każdą minutą było lepiej.
Na pewno doping kibiców bardzo nam pomógł i jesteśmy im bardzo wdzięczni. Chcielibyśmy, aby taka atmosfera była przez całe spotkanie, a nie tylko przez drugą połowę.
Jan Mucha: Jak się grało? Cieszy, że wygraliśmy. Tym bardziej, że zrobiliśmy to w dobrym stylu i mecz mógł się naprawdę podobać. Oba zespoły prezentują wyrównany poziom w każdej formacji i to było dzisiaj widać na boisku. O wygranej zadecydowały niuanse.
Jakub Rzeźniczak: Na pewno był to ciężki mecz. Obie drużyny atakowały, starały się grać pressingiem. Po zmianie stron wykorzystaliśmy dwie z kilku stworzonych sytuacji bramkowych. Z pewnością cieszy kolejne trafienie "Tejksiu" oraz fakt, że na listę strzelców wpisał się "Grzelu", który wrócił po kontuzji. Do tego kolejny mecz z czystym kontem, co jest dla nas również istotne.
Robert Lewandowski: Ciężko powiedzieć czego w meczu z Legią zabrakło. Po zmianie stron przy 0-0 zaczęliśmy atakować. Gdyby wydawało się, że kwestią czasu będzie gol dla naszego zespołu, wtedy gospodarze wyszli z akcją i strzelili bramkę. Najpierw jedną, później drugą i koniec. Szkoda, bo nie powinniśmy tego meczu przegrać, a stało się zupełnie inaczej. Tym bardziej, że mieliśmy swoje okazje, choćby jak Radović wybijał głową piłkę z linii. W efekcie do Poznania wracamy z niczym.
Grzegorz Kasprzik: Legia nie była w tym meczu lepsza, tylko bardziej skuteczna. Gdybyśmy swoje okazje wykorzystali przy stanie 0-0, to mecz zakończyłby się odwrotnym rezultatem. Ostatecznie nie udało się strzelić bramki, a jak się nie strzela, to w konsekwencji można też stracić. I tak też było w tym przypadku. Gol Chinyamy mógł wydawać się jako kuriozalny, ale piłka odbiła się lekko od naszych zawodników i weszła przy samym słupku.
Marcin Kikut: Mecz był naprawdę ciężki. Dużo walki, szybkie tempo i przede wszystkim był otwarty. Sporo akcji ofensywnych i to mogło się podobać. Nawet po straceniu dwóch bramek mogliśmy pokusić się o kontaktowego gola. Do tego, gdyby lepiej piłka chodziła między nogami chłopaków, to była szansa w końcówce na kolejne trafienie i moglibyśmy zrobić tu mały horror. Przy takim przeciwniku jak Legia, jak się stwarza trzy, cztery sytuacje, to trzeba je wykorzystywać. A tak... straciliśmy dwie bramki. Mecz był wyrównany, ale to Legia zdobyła bramki i nie było o czym marzyć.