|
Warszawa - Sobota, 24 października 2009, godz. 16:15 Ekstraklasa - 11. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 30' Grzelak
- 68' Mięciel
- 72' Mięciel
- 85' Szałachowski
- 87' Smoliński
|
5 (1) |
|
Korona Kielce
- 1' Gajtkowski
- 83' Sobolewski
| 2 (1) |
Sędzia: Mirosław Górecki Widzów: 3000 Pełen raport |
|
fot. Mishka |
Doping na cenzurowanym
Po miesięcznej przerwie nasi piłkarze wrócili na Łazienkowską. Wtedy na meczu z Lechem doping prowadzony był tylko w drugiej połowie w związku z ogólnopolskim protestem przeciwko cenzurze na stadionach. Na meczu z Koroną dopingu nie było wcale - ze względu na cenzurę stosowaną przez naszych działaczy wobec legijnych gniazdowych.
"Staruch" otrzymał już z klubu ostateczne ostrzeżenie i ponowne używanie wulgaryzmów na stadionie będzie dla niego równoznaczne z klubowym zakazem stadionowym. Tymczasem "Szczęściarz" jest wyjątkowo traktowany przez pracowników klubu. Chyba jako jedyny otrzymuje regularną korespondencję z KP Legia. Bynajmniej nie chodzi o podziękowania za prowadzenie dopingu, a kolejne powody, dla których klub chce się go pozbyć ze stadionu. Trzeba przyznać, że ostatnie zarzuty są absurdalne. "Wszyscy k... głośno" - taki okrzyk jest jednym z powodów kolejnego "procesu zakazowego" Karola. Chyba ktoś na głowę upadł.
No, ale dodajmy, że pracownicy Legii są tak zaangażowani w swoją pracę, że podjęli się szczegółowej analizy odzieży kibiców. U "Szczęściarza" dopatrzyli się hasła "Stop katom w niebieskich mundurach" (co w nim złego?) oraz skrótu "A.C.A.B.", który dokładnie rozszyfrowano. Prawdopodobnie na nowy stadion Legii fani Wisły nie będą mogli wchodzić w koszulkach "ABG", bowiem skrót ten także można interpretować na milion sposobów.
W związku z powyższym SKLW postanowiło o nie prowadzeniu dopingu na meczu z Koroną. Na Łazienkowskiej było więc nie tylko pusto (3 tysiące), ale i cicho. Nawet kibice nieprzychylni SKLW nie prowadzili dopingu, nie licząc paru okrzyków "Legia, Legia". Już na początku spotkania kibiców próbował obudzić Gajtkowski, który podbiegł pod naszą trybunę i różnymi gestami próbował zwrócić na siebie uwagę. Z powodzeniem. Po chwili w stronę zawodnika z Kielc posypało się wiele wulgarnych okrzyków, a "Gajtek" miał już "jechane" do końca spotkania. Największą owację wzbudziło jego przymusowe zejście z boiska, po tym jak ukarany został czerwoną kartką.
Co prawda w czasie meczu dopingu nie było, ale Jan Urban dopatrzył się (a właściwie dosłyszał) szydery. Tym razem przyznał, że... takie prawo kibica. Oj, chyba zmienił ostatnio zdanie w tym względzie. Nie da się ukryć, że na trybunach fani głośno mówili, że Urban powinien jak najszybciej odejść z Legii, zabierając ze sobą większość pracowników - z prezesem i dyrektorem sportowym na czele. Jedyne okrzyki, nie licząc tych o Gajtkowskim, miały miejsce po bramkach. Dwukrotnie skandowano "Marcin Mięciel" i raz "Marcin Smoliński". Owacyjnie pożegnano również schodzącego z boiska Edsona. Chyba większość fanów nie widziała, jak Brazylijczyk zaraz po przejściu do Kielc całował herb Korony.
"Trzeba zauważyć, że Jan Urban dokonał dziś wspaniałych zmian" - mówił po meczu spiker. Ochy i achy spikera pod adresem Urbana były powodem nieskrywanej szydery wśród opuszczających stadion kibiców.
Frekwencja: 3000
Kibiców gości: 0
Doping Legii: 0
Autor: Bodziach