|
Warszawa - Sobota, 31 października 2009, godz. 18:30 Ekstraklasa - 12. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
2 (2) |
|
Ruch Chorzów
| 0 (0) |
Sędzia: Paweł Gil Widzów: 2996 Pełen raport |
|
fot. Mishka |
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii Warszawa): Hit kolejki? Trochę za krótki, bo tylko 45 minut dobrej gry. Faktycznie przed przerwą graliśmy krótko i agresywnie. Ruch niewiele wtedy mógł. Strzeliliśmy dwie bramki i kontrolowaliśmy grę. O reszcie zapomnijmy. Mecz dostosował się do poziomu na trybunach. Jest jednak postęp, bo nie jestem już tak zdenerwowany jak po meczu z Koroną Kielce.
Wiedzieliśmy, że nie możemy pozwolić sobie na stratę punktów. Ruch to dobry zespół, ale myśląc o spotkaniu z Wisłą Kraków, nie mogliśmy sobie pozwolić na potknięcie. Po przerwie też miało być dobrze, a zrobił się piknik. Gra w takiej atmosferze to jak sparing. A dodatkowo murawa była już zniszczona i ciężko było się utrzymać na nogach.
Waldemar Fornalik (trener Ruchu Chorzów): Gratuluję Legii wygranej. My zagraliśmy słabo przed przerwą i dobrze po niej. Gdybyśmy zagrali cały mecz dobrze, to wynik byłby inny. Z całym szacunkiem, ale gole Legii to my podarowaliśmy. Potem my mieliśmy okazje, ale nie potrafiliśmy zamienić ich na bramki. Nie chcę się tłumaczyć, że graliśmy drugie spotkanie w tym tygodniu, ale po niektórych moich zawodnikach było to widać.
Oddaliśmy mało celnych strzałów, ale nie zgodzę się, że nie mieliśmy szans na bramki. Na pewno nie było presji, że przyjeżdżamy na Legię. Moi zawodnicy wiedzieli jednak, że wygrana pozwoliłaby nam na stałe zadomowienie się w czołówce ligi.
Jakub Rzeźniczak (Legia Warszawa): Ten mecz miał dwa różne oblicza. W pierwszej połowie dobrze operowaliśmy piłką i stwarzaliśmy sporo sytuacji. Graliśmy dobrze kombinacyjnie, szybko. Ciężko mi powiedzieć dlaczego tak nie prezentowaliśmy się w drugiej odsłonie. Tempo siadło, nic nam się nie układało. W efekcie to spotkanie było takie nieco szarpane z obu stron, bo Ruch nie stworzył sobie klarownych okazji do gola. Zatem ta druga połowa była bez historii.
Liczyliśmy, że goście zagrają nieco odważniej. Tak jak z Polonią Bytom, że nie cofną się na własną połowę. Stało się inaczej, ale to było dla nas wodą na młyn, bo mogliśmy prowadzić grę. Nie wiem czy taki styl jaki dziś zaprezentowaliśmy wystarczy na Wisłę. Każdy mecz jest inny. Będziemy grać na wyjeździe, co również ma wpływ. Niemniej jednak byłoby dobrze, gdybyśmy zagrali w piątek, tak jak pierwszą połowę z Ruchem. W przeciwnym wypadku byłoby ciężko.
Marcin Mięciel (Legia Warszawa): Najważniejsza była pierwsza połowa, w której zagraliśmy bardzo dobrze. Wiedzieliśmy, że Ruch jest niezłym zespołem i tylko realizowanie założeń taktycznych spowoduje to, że będziemy dominować na boisku. Graliśmy wysoko pressingiem, po odbiorze dobrze graliśmy piłką, wychodziliśmy z kontrami. Sam mogłem zdobyć jeszcze trzecią bramkę. W drugiej części coś się załamało i mam nadzieję, że wyciągniemy z tego wnioski i z Wisłą zagramy tak, jak w pierwszych 45 minutach.
Nie wiem czy więcej spodziewałem się po wiceliderze. Być może się przestraszyli. We wcześniejszych spotkaniach prezentowali się na dość dobrym poziomie, dziś mieli gorszy dzień. Inna sprawa, że my spisywaliśmy się dobrze jako cały zespół.
Marcin Nowacki (Ruch Chorzów): Legia była zdeterminowana od samego początku, co było widać gołym okiem. Trochę nas przycisnęli, szybko zdobyli bramkę, co ułożyło mecz. Przed przerwą dostaliśmy drugą bramkę i już z takiego stanu ciężko jest się podnieść grając z takim zespołem. Choć w drugiej połowie pokazaliśmy, że możemy być równorzędnym przeciwnikiem. Mieliśmy swoje okazje, poprzeczkę oraz minimalne chybienie Janoszki, ale wydaje mi się, że prowadząc 2-0 gospodarze nastawili się na kontry. Był to typowy mecz do pierwszej bramki, która pokrzyżowała wszystkie nasze plany. Trudno, legioniści mają punkt straty do nas, a przed nami mecz z Jagiellonią. Musi to spotkanie wygrać, jeśli chcemy myśleć o utrzymaniu pozycji wicelidera. A Legia? To klasowy zespół. Bez dwóch zdań.
Artur Sobiech (Ruch Chorzów): Legia zdominowała pierwszą połowę czego efektem były dwie bramki. Po zmianie stron staraliśmy się stworzyć sytuacje pod bramkowe, co częściowo się udało. Niestety nie wykorzystaliśmy ich i wynik jest jaki jest. W pewnym sensie brakowało mi Andrzeja Niedzielana w ataku. Zresztą jest on wsparciem dla całego zespołu. Aczkolwiek liczymy, że Andrzej wróci na mecz z Jagiellonią i nasza gra będzie wyglądała lepiej.
Rozmawiał: Fumen