Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Sosnowiec - Piątek, 6 listopada 2009, godz. 20:00
Ekstraklasa - 13. kolejka
Herb Wisła Kraków Wisła Kraków
    0 (0)
    Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    • 34' Radović
    1 (1)

    Sędzia: Hubert Siejewicz
    Widzów: 4000
    Pełen raport

    Wypowiedzi pomeczowe

    Marcin Komorowski: Spodziewaliśmy się, że nie będzie to wielkie widowisko, a mecz walki. Czuliśmy, że o wygranej może przesądzić jedna bramka. Zdobyliśmy ją my i to my jesteśmy zwycięzcami. Wygrana cieszy i pokazuje, że będziemy walczyć dalej. Wiadomo, że nikt nie odpuści i my też nie mamy takiego zamiaru. Dziś wygraliśmy, ale trzeba się zastanowić, dlaczego tracimy punkty ze słabszymi zespołami. Skąd dziś u nas tak dużo fauli? Przede wszystkim wiedzieliśmy, że będzie to mecz walki, a chcieliśmy pokazać też charakter.

    Maciej Iwański: Przyjechaliśmy po trzy punkty i swój cel osiągnęliśmy. Wiedzieliśmy, że możemy wygrać tylko dzięki determinacji, taktyce i pomaganiu sobie w każdej strefie boiska. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Wisła jest słabsza w środku pola ale ma bardzo szybkich bocznych pomocników i dobrych napastników. Zagęściliśmy więc środek pola i trochę się wycofaliśmy, a Wisłę staraliśmy się atakować pressingiem i właśnie to dało nam wygraną. Widać było, że taktyka byłą dobra i Wisła nie zrobiła praktycznie nic, miała przewagę, ale nic z niej nie wynikało. Trzy punkty są więc zasłużone, bo zrealizowaliśmy nasze przedmeczowe założenia. Jasne, że spotkanie nie było wielkim widowiskiem i sami też nie mieliśmy zbyt wielu okazji do zdobycia gola, ale i w spotkaniu walki trzeba umieć zwyciężyć.

    Miroslav Radović: Chyba ze 20 sekund byłem na boisku, zanim strzeliłem gola. Marcelo popełnił błąd i ja go wykorzystałem. Muszę szczerze powiedzieć, że zastanawiałem się co zrobić z piłką, bo Pawełek wyszedł z bramki. Kopnąłem i jakoś przeszło koło niego. Szczęśliwie, ale najważniejsze, że wpadło. Do tej pory słabo graliśmy na wyjazdach, ale pokazaliśmy, że i na obcym stadionie potrafimy wygrywać. Może spotkanie nie było ładne dla oka, ale pokazaliśmy, że nie boimy się walki. A co do Wisły, to liczyłem, że pokaże więcej w ataku. Najważniejsza jest wygrana, bo punkty były nam bardzo potrzebne. Okazji do strzelenia bramek było mało, więcej było za to fauli. Sezon jest jeszcze długi i trzeba teraz patrzeć na kolejne mecze. Zapewniam, że nie odpuścimy i będziemy walczyć do końca.

    Marcin Smoliński: W pierwszej połowie zagraliśmy pressingiem i zaskoczyliśmy Wisłę. To pokazuje, że jeżeli realizujemy przedmeczowe założenia, to rywalom jest ciężko pokazać coś dobrego. Mecz z Lechem pokazał, że dzięki twardej walce możemy wygrywać i dziś też mieliśmy zagrać agresywnie. Czy taka wygrana nas podbuduje? My tu przyjechaliśmy pewni siebie i nie mieliśmy zamiaru liczyć bramek strzelonych przez Wisłę. Wygraliśmy u do końca roku mamy plan zmniejszyć dystans do lidera. A wracając do Wisły, to miała dziś zdecydowanie mniej okazji bramkowych niż w poprzednich kolejkach. Dobrą okazję miał Małecki, ale to my strzeliliśmy gola. Czy żałuję, że ta wygrana nie miała miejsca w Krakowie? Wyjazd to wyjazd, ale pewnie niektórzy i tak będą nam wypominali, że wygraliśmy tylko w Sosnowcu.