|
Warszawa - Sobota, 20 marca 2010, godz. 14:45 Ekstraklasa - 21. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (1) |
|
Śląsk Wrocław
| 1 (0) |
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok) Widzów: 2800 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Ryszard Tarasiewicz (trener Śląska Wrocław): Myślę, że oglądaliśmy dobre spotkanie, wynik dla Śląska jak najbardziej zasłużony. Dziękuję piłkarzom, nie oszukają, nie kalkulują, grają tak, jak w danym dniu pozwala im dyspozycja. Piłkarze Legii grali tak, jak pozwalają im umiejętności. Walczyli może trochę więcej. Moim zdaniem oni zdradzili swojego trenera. Mówi się, że teraz walczą. A wcześniej nie mogli? Jak się nie chce współpracować, to można to powiedzieć trenerowi, a nie chodzić i jątrzyć. Może zawodników lepiej ukarać? Wszyscy ruszyli d...?
Ćwielong ma niegroźny uraz, wszystko jest w porządku. Zmiany w moim zespole były spowodowane drobnymi urazami. Nie chcę odnosić się do piłki zagranicznej, ale gdyby moi piłkarze, i inni z ligi, umieli grać jeden na jeden, to wyniki byłyby i po 3-0. Kopaliśmy mniej długich i bezsensownych piłek niż legioniści.
Stefan Białas (trener Legii Warszawa): Chciałem podziękować piłkarzom za walkę i determinację, a kibicom za to, że nas wspierali. W ostatniej chwili ze składu wypadli nam Mięciel i Grzelak - pierwszy ma grypę, drugiego boli pachwina. Z tego samego powodu - uraz pachwiny - z boiska zszedł Choto. Zmiany były wymuszone. Zawodnikom nic nie mogę zarzucić - grali to, co mogli grać. Różnica między Legią a Śląskiem jest taka, że nasi rywale mieli zdrowych piłkarzy i trenera, który pracuje z zespołem od długiego czasu.
Z Donga jestem zadowolony. Wiem, że nie był przygotowany fizycznie, do tego mamy problemy z komunikacją - pomagają mi Astiz, Dickson i Mięciel. Z każdym meczem powinno być coraz lepiej. Nie pomaga nam kalendarz. Mecz za meczem - gramy co trzy dni. Zrobiliśmy postęp w porównaniu do tego, co było na PP w Chorzowie. Brakowało nam dziś kropki nad "i", a okazje do strzelenia drugiej bramki były.
Żałuję, że nie mogliśmy wpisać do protokołu zdrowych piłkarzy. Kierownik drużyny podał skład 1.5 godziny przed meczem. Mięciel wypadł ze składu 20 minut przed gwizdkiem. Grzelak powiedział mi, że go boli już na ławce, kiedy chciałem, żeby wszedł na boisko. Powiedziałem, że wchodzi, a on że go boli.
Jak groźne są urazy - nie wiem. Wychodząc na konferencję zapytałem nawet mój sztab, czy zmontujemy jedenastkę na wtorek, na Ruch. Szkoda, że zawodnicy łapią przeziębienia już przy otwarciu lodówki. Nie żałuję jednak, że podjąłem się prowadzenia zespołu w takich warunkach. Gra o mistrza będzie do ostatniej kolejki, jest dziewięć meczów i Wisła oraz Lech mogą jeszcze stracić punkty, zresztą będziemy przeciw nim grać. Wiem, że w razie porażki będę winny ja, ale nie tracę optymizmu. A tego, mam wrażenie, brakuje mediom. Drużyna jest w dołku, potrzebujemy pomocy także od mediów, by piłkarze uwierzyli w siebie, a wygląda to tak, jakby dziennikarze byli "na nie". Czego brakuje przede wszystkim Legii? Skuteczności razy trzy.
Maciej Iwański: Zaczęliśmy ten mecz całkiem fajnie. Szkoda, że tylko pierwsze 20 minut było fajne. Wtedy stwarzaliśmy sobie dobre okazje. Później gra nam siadła. Po przerwie było trochę lepiej i choć może zabrzmi to śmiesznie, to graliśmy do przodu. Okazje były, ale znów ich nie wykorzystaliśmy. Dodatkowo popełniliśmy błąd w defensywie, którego nie mieliśmy prawa popełnić.
Czy lepiej mi się gra na pozycji, na której wystawia mnie trener Białas? Najlepiej mi się gra, gdy drużyna wygrywa. Wiadomo jednak, że jestem pomocnikiem bardziej ofensywnym niż defensywnym, choć ostatnio miałem więcej zadań defensywnych. Dziś grało mi się lepiej, ale wiem, że mam za sobą tylko jednego obrońcę. Jeżeli nie wrócę to jest wielka dziura w środku pola. Dziś widać było to kilka razy, gdy zaspałem i była wyrwa.
Maciej Rybus Ten remis to dla nas porażka. Tym bardziej, że nasi rywale wygrywają. Liczyliśmy dziś na komplet punktów, które są nam naprawdę potrzebne. Chcieliśmy się przełamać i wreszcie wygrać. Na murawę wyszliśmy zdeterminowani i nasza gra w początkowej fazie meczu mogła się podobać. Graliśmy długie piłki do napastników. Wtedy linia pomocy podchodziła do przodu i starała się im pomóc. To nie jest tak, że brakuje nam sił. Chyba każdy widział, że harujemy jak możemy. Sam miałem dziś kilka strat, ale większość pod bramką rywali. Trener powiedział, żebyśmy się nie bali zagrać odważnie i tak staram się grać. Wiadomo, że piłkę też się czasami straci.
Trener miał w pierwszej połowie dużo pretensji do mnie i do Kuby Wawrzyniaka. Źle się przesuwaliśmy na boisku. W przerwie wszystko jednak sobie wyjaśniliśmy i po przerwie było lepiej. Zostałem dziś brutalnie sfaulowany. Nie mam pretensji do Sochy, bo taka jest przecież piłka. Na szczęście nic mi się nie stało i jestem gotowy do gry w następnym meczu.
Łukasz Madej (Śląsk Wrocław): Remis na Legii nie jest złym wynikiem. Jednak może być trochę niedosytu, bo w pierwszej połowie zrobiliśmy dużo kontr. W tym czasie Legia poza golem nie zrobiła nic groźnego. Po przerwie też grała nie najlepiej. Nie ma jednak co narzekać, bo punkt przy Łazienkowskiej to zawsze punkt.
Co do rzutu karnego dla nas, to faul był ewidentny i nie ma w ogóle o czym mówić. Sytuacji, po której Tadeusz Socha dostał czerwoną kartkę nie chcę komentować. Leżałem wtedy na boisku, bo sam chwilę wcześniej faulowałem rywala i nie widziałem całego zdarzenia.