Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Wtorek, 23 marca 2010, godz. 14:00
Puchar Polski - 1/4 finału
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 66' Grzelak
  • 120+1' Jarzębowski
2 (0)
Herb Ruch Chorzów Ruch Chorzów
  • 108' Janoszka
1 (0)

Sędzia: Paweł Gil
Widzów: 800
Pełen raport

Jak w Dynastii...

Dla każdego prywatny ochroniarz, do tego kamera wycelowana, śledząca wszystkie ruchy... Jeśli ktoś chce/chciał zostać gwiazdą, to Ł3 to wymarzone dla niego miejsce. Jedyny problem to catering, gdzie zamiast szampana jak w Dynastii, może liczyć co najwyżej na hot-doga i colę, o ile jeszcze się nie skończyły... We wtorek o 14 najjaśniej świeciły jednak dwie gwiazdeczki - Grzelu i Iwanek.

Mecz z Ruchem różnił się tym od poprzednich, że na trybunach obecna była naprawdę garstka widzów. Ale czegóż można się spodziewać, gdy spotkanie rozpoczyna się o godzinie 14, kiedy większość kibiców pracuje? Na trybunach w ten ciepły i pogodny wtorek pojawiło się około 800 widzów. Co innego wyjazd do Sanoka, czy Nowego Sącza, a co innego mecz we własnym mieście o chorej porze, do tego w cenie zupełnie nie przystającej do rzeczywistości.

Przed meczem na trybunach jednak nie było wesoło. Jeden z fanów z trybuny E przed krytej miał atak padaczki i ochrona wraz z pogotowiem ratunkowym musiały interweniować. Dla niego mecz PP zakończył się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Pozostałych 800 osób musiało niestety śledzić kolejne marne widowisko w wykonaniu naszych gwiazdeczek.

A że te mają wysokie mniemanie o sobie dowiedzieliśmy się w trakcie spotkania. Piłkarzyk, który ostatnio zasłynął niesamowitym pressingiem, rzadko spotykanym nawet na meczach oldbojów, rzucił w kierunku Krytej "gestem Kozakiewicza". Mało kto dojrzał ów gest naszego wolnego elektrona. Wszyscy natomiast uchwycili radość "Grzela" po bramce na 1-0. Nasz wspaniały snajper, któremu tym razem o dziwo odpuścił ból pachwiny, po trafieniu do bramki rywala, ostentacyjnie świętował zdobycie bramki wraz z budowlańcami trybuny wschodniej. Czyżby tam wkrótce doszukiwał się przyszłego pracodawcy?

Fani gest Grzelaka widzieli dokładnie i zinterpretowali go na swój sposób. "Już nigdy nie będziesz miał żadnego poważania wśród kibiców" - takie głosy dało się słyszeć po pajacowaniu Bartusia. Wkrótce każde jego dojście do piłki kwitowane było przeciągłymi gwizdami. Tak było do końca meczu i tak zapewne będzie do końca wspaniałej kariery wspomnianego piłkarza w Legii.

Warto jeszcze wspomnieć, że w przerwie dla kibiców przygotowano tylko jeden punkt cateringowy, gdzie cały asortyment skończył się dość szybko. Ale nic to, zawsze można się cieszyć, że w ogóle ktoś zechciał nas wpuścić na trybuny. Za grube pieniądze dodajmy, bo ceny biletów były iście europejskie. Odwrotnie proporcjonalnie do gry naszej wspaniałej drużyny, która robiła wszystko, żeby po meczu bez kąpieli móc wyskoczyć na miasto. Niestety, po golu Grzelaka na 1-0, trzeba było przemęczyć się przez kolejnych 30 minut.

Dla tych, którzy zostali na trybunach na ten czas, klub powinien przygotować specjalne nagrody. Naprawdę trudno było patrzeć na to, co wyczyniają nasze gwiazdeczki. Jedynie kamery ochrony wycelowane w nasze lica sprawiały, że trzeba było zachować uśmiech na twarzy. Wszak show must go on...

Jakim wynikiem zakończył się kolejny spektakularny występ Legii nie ma sensu wspominać. Nasi wygrali, prawda? A, że w półfinale Pucharu Polski znaleźli się rywale, to z pewnością jakieś zrządzenie losu.

Frekwencja: 800
Kibiców gości: 0

Doping Legii: 0

Autor: Bodziach