|
Chorzów - Sobota, 1 maja 2010, godz. 18:15 Ekstraklasa - 26. kolejka |
|
Ruch Chorzów
|
1 (0) |
|
Legia Warszawa
| 0 (0) |
Sędzia: Tomasz Mikulski Widzów: 9500 Pełen raport |
|
|
Hej Legia goooool
Przerwa majowa często wymaga od nas wyborów. Jedni jadą na urlop z rodziną czy znajomymi, inni nie wyobrażają sobie by w tym czasie nie wspierać swojego ukochanego klubu. Takich osób, dla których wybór mógł być tylko jeden, w sobotę w Chorzowie stawiło się 350. Nasz doping w pierwszej połowie pozostawiał wiele do życzenia. Na szczęście po przerwie pokazaliśmy klasę i dość długo bawiliśmy się w najlepsze.
Pogoda w sobotni poranek była nie najlepsza. Wraz z pokonywanymi kilometrami wypogadzało się, a gdy w końcu cała nasza grupa dojechała w dobrze nam już znane miejsce w Chorzowie, na niebie było bardzo pogodnie. Dzięki organizatorom wyjazdu, tym razem znacznie szybciej udało się rozdzielić bilety i w ciągu 30 minut cała nasza grupa zameldowała się w jednym z sektorów chorzowian. Tym samym, który zajmowaliśmy parę miesięcy temu na meczu Pucharu Polski. Co ciekawe legioniści na trybunach pojawili się jako pierwsi. Dopiero parędziesiąt minut później na mecz zaczęli wchodzić gospodarze.
Tych ostatecznie zebrało się ok. 9 tysięcy. Na meczu debiutowała ich maskotka, mająca symbolizować górnośląskiego orła. Zdaniem większości kibiców Legii orłowi bliżej do kurczaka, którego przed laty "sprezentowali" nam nasi działacze. Jeszcze weselej było, gdy usłyszeliśmy nowy(?) hymn Ruchu. Skoczna pieśń disco-polo rozbawiła nas na tyle, że nie brakowało głosów, że maskotką "Niebieskich" powinien zostać biały miś.
Skończmy jednak z uszczypliwościami. Tym bardziej, że przez całe spotkanie legioniści ani razu nie ubliżali gospodarzom. Ci wręcz przeciwnie. Tak jak ostatnio, zaczęli chorzowianie z sektora 10. Później do bluzgów na Legię przyłączyli się inni. My od początku do końca skupialiśmy się na dopingowaniu Legii. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy słabego dopingu Ruchu w I połowie, bo właśnie wtedy można było się pokazać. Wtedy jednak wielu legionistów dopingowało na pół gwizdka.
Znacznie lepiej było po przerwie, ale wtedy już głośno dopingował Ruch. Szczególnie po bramce strzelonej tuż po rozpoczęciu drugiej połowy. Wtedy do dopingu przyłączyły się wszystkie sektory gospodarzy. My jednak jechaliśmy swoje i naprawdę wychodziło to znacznie lepiej niż w pierwszej połowie. Już całkiem przyzwoicie śpiewaliśmy "Legia, Legia Warszawa". Zdecydowanie najlepiej wychodziła pieśń "Hej Legia gooool", na nieco zmodyfikowany rytm. W takiej formie pieśń zrobiła furorę zimą na meczach koszykarzy, a tym razem sprawdziła się także na stadionie. Fajnie, naprawdę fajnie byłoby ją zaprezentować w kilka tysięcy na sektorze pod dachem i w akompaniamencie kilku bębnów :)
Po końcowym gwizdku sędziego fani Ruchu świętowali ze swoimi zawodnikami zwycięstwo. My dalej śpiewaliśmy swoje, choć nikomu nie było do śmiechu. Ci, którzy ponownie przed meczem łudzili się, że przyjdzie nam świętować w tym sezonie mistrzostwo, musieli wrócić na ziemię. W końcu pod nasz sektor, po długim zawahaniu (to już tradycja po dojściu zawodników do linii końcowej) podeszła cała drużyna. Fani postanowili zmobilizować piłkarzy przed spotkaniem z Polonią, które za kilka dni legioniści rozegrają na Konwiktorskiej, bez naszego udziału. Cały sektor skandował, że w derbach liczy się dla nas tylko zwycięstwo. Mamy nadzieję, w tym meczu nasi zawodnicy wykażą więcej zaangażowania i ambicji niż w sobotę.
Zanim jednak piłkarze zagrają z KSP, na Łazienkowską przyjedzie Wisła. Ptaszki ćwierkają, że pewna grupa już teraz przy współpracy z klubem szykuje oprawę tego spotkania.
Frekwencja: 9500
Kibiców gości: 350
Flagi gości: 0
Doping Ruchu: 8
Doping Legii: 7
Autor: Bodziach