Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Piątek, 13 sierpnia 2010, godz. 20:00
Ekstraklasa - 2. kolejka
Herb Polonia Warszawa Polonia Warszawa
  • 48' Bruno
  • 79' Smolarek
  • 85' Mierzejewski
3 (0)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    0 (0)

    Sędzia: Tomasz Mikulski
    Widzów: 5500
    Pełen raport
    Maciej Rybus walczy o piłkę - fot. hagi

    Czarny piątek Legii

    Choć od ostatnich derbów rozgrywanych przy Konwiktorskiej upłynęły zaledwie trzy miesiące, to zespół Legii przeszedł gruntowną przemianę. W porównaniu do poprzedniego spotkania, w wyjściowej jedenastce „wojskowych” znaleźli się tylko... Ariel Borysiuk oraz Jakub Wawrzyniak. Pozostali legioniści albo pożegnali się w przerwie letniej z Łazienkowską, albo powędrowali na ławkę rezerwowych. W efekcie w piątkowy wieczór w koszulce z „eLką” na piersi na murawę wybiegło pięciu nowych graczy, których zadaniem było przywrócić prymat w stolicy.

    Natomiast zespół „Czarnych Koszul”, który w poprzednim sezonie uratował się przed spadkiem, został wzmocniony Euzebiusza Smolarka, Artura Sobiecha oraz bełchatowski zaciąg. Jednak na próżno było szukać pierwszej dwójki w wyjściowej jedenastce.

    Przed meczem w obu ekipach uznawano bramkarzy za najsłabsze ogniwa. Jednak napastnicy zarówno Legii, jak i Polonii nie dali powodów do potwierdzenia tej tezy. Pierwsze minuty były najzwyczajniej nudne. Podopieczni Jose Bakero i Macieja Skorży badali się na murawie, sprawdzali, na co rywal jest w stanie pozwolić. Pierwszy spróbował szczęścia Maciej Rybus. Bez powodzenia. Uderzona przez niego piłka, powędrowała tuż obok bramki Sebastiana Przyrowskiego. Na kolejne przebudzenie legionistów czekaliśmy dobry kwadrans, kiedy to Takesure Chinyama huknął w boczną siatkę. Ostry i dość zacięty mecz z obu stron, zaczął obfitować w ciekawe akcje. W odpowiedzi ruszył Adrian Mierzejewski, który zdecydował się na strzał z dystansu. Ku uciesze Marijana Antolovicia, futbolówka minęła słupek i obiła okalające murawę bandy reklamowe. Na tablicy wciąż było 0-0, ale wspomniany napastnik „Czarnych Koszul” podjął kolejną próbę wpisania się na listę strzelców. Tym razem pewnie zachował się młody Chorwat przytulając futbolówkę do piersi. Reakcja Legii? Szybka wymiana podań i Ariel Borysiuk zdecydował się z dystansu sprawdzić umiejętności Przyrowskiego. Jednak zamiast ciszy, na Konwiktorskiej rozległy się brawa po tej akcji. Taka gra obu zespołów musiała się podobać, gdyż zamiast walki w środkowej strefie boiska, oglądaliśmy w końcu akcje ofensywne. Jedna z nich tuż przed końcem pierwszej połowy mogła zakończyć się golem dla Polonii. Mierzejewskiemu najwyraźniej pozazdrościł Bruno, który dzięki olbrzymiemu szczęściu Antolovicia, nie dał prowadzenia swej ekipie. Po chwili bramkarz Legii, na raty uchronił swój zespół od utraty bramki, kiedy to z ostrego kąta próbował zmieścić piłkę w siatce Łukasz Piątek. Arbiter spotkania doliczył jeszcze dwie minuty, ale żadna ze stron nie zdołała popsuć humorów schodzącym po chwili do szatni rywalom.

    Na początku drugich 45 minut można było dokonać pierwszych wpisów do protokołu meczowego. Z tą różnicą, że Jakub Wawrzyniak ujrzał żółtą kartkę, a Bruno ujrzał po swoim uderzeniu piłkę w siatce Antolovicia. Trzeba przyznać, iż akcja „Czarnych Koszul” nie była dziełem przypadku. Brazylijczyk dostał podanie na 30 metrze, podciągnął spokojnie kilka metrów, przygotował się do strzału i posłał futbolówkę obok bezradnie interweniującego Chorwata. Precyzyjne uderzenie gracza Polonii wprowadziło w euforię miejscowych fanów. W odmiennym nastroju był Maciej Skorża, których po chwili posyłał w bój Macieja Iwańskiego kosztem Rybusa. Jednak oblicze gry Legii nie uległo poprawie. Ba! To rywale byli bliżsi podwyższenia 2-0. I tylko brak zimnej krwi Daniela Gołębiewskiego, w akcji sam na sam z niepewnym Marijanem Antoloviciem, sprawił, że na Konwiktorskiej nie było pozamiatane. W odpowiedzi Ivica Vrdoljak i spółka przeprowadzili najgroźniejszą akcję w tym meczu. „Ajwen” zagrał Chinyamie na 11 metr, gdzie napastnik rodem z Zimbabwe uderzeniem z pół obrotu zmusił do wysiłku Przyrowskiego. Z ulgą mogli odetchnąć fani „Czarnych Koszul”. W 70. minucie burza braw żegnała opuszczającego plac gry Gołębiewskiego. W jego miejsce pojawił się Euzebiusz Smolarek, który miał za zadanie dobić Legię. Swe zadanie zrealizował w 100 procentach. Niespełna 10 minut później z prawego skrzydła zagrał w pole karne Łukasz Piątek, gdzie mimo Srdy Kneżevicia na plecach, Ebi uderzeniem głową pokonał Antolovicia. Na tablicy 2-0 dla gospodarzy, a po trybunach niosła się „Duma stolicy, Polonia duma stolicy...”. Maciej Skorża ratował się jeszcze wpuszczeniem na boisko Sebastiana Szałachowskiego rezygnując z ustawienia z dwójką defensywnych pomocników. Szybko został skarcony przez gracza Jose Bakero. Adrian Mierzejewski otrzymał podanie od Piątka i wystartował z piłką w kierunku Antolovicia. Legionista wyszedł z bramki, co bezlitośnie wykorzystał to gracz gospodarzy lobując bramkarza wyprowadzając swój zespół na upokarzające 3-0. Wyraźnie rozbici goście nie potrafili zdobyć choćby honorowej bramki, zapominając przy tym o obronie.

    Czarny piątek dla Legii? Na pewno. Ostatni raz legioniści przegrali na inaugurację sezonu w 2001 roku na wyjeździe ze Śląskiem. Jednak ta porażka boli znacznie bardziej. Oprócz straty punktów, prymat w stolicy zachowali aż do wiosny gracze z Konwiktorskiej. Piłkarze Macieja Skorży będą mieli szanse na częściową rehabilitację podejmując u siebie Cracovię w poniedziałkowy wieczór.

    Autor: Fumen