|
Warszawa - Piątek, 24 września 2010, godz. 20:00 Ekstraklasa - 7. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 38' Kucharczyk
- 88' Bruno Mezenga
|
2 (1) |
|
Lech Poznań
| 1 (1) |
Sędzia: Mirosław Górecki Widzów: 22304 Pełen raport |
|
|
Batman: Inferiority complex
Za nami mecz, na który czekała kibicowska Polska. Żyleta nie pierwszy raz pokazała doping na wysokim poziomie, który poniósł piłkarzy do wygranej. Spotkanie rozpoczęło się od 15-minutowej ciszy z naszej strony - była to forma protestu przeciwko nie wpuszczeniu przez klub "Starucha" i "Kelnera".
Ultrasi, jak wcześniej zapowiadali, zrezygnowali z prezentacji przygotowanej już oprawy meczowej. Pomimo wcześniejszych zapewnień, klub zdecydował, że obaj wymienieni kibice meczu z Lechem nie zobaczą.
Przed meczem najszybciej wypełniła się Żyleta. Przy wejściach zbierano pieniądze na budowę pomnika Kazimierza Deyny. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego trochę pośpiewaliśmy, dając piłkarzom do zrozumienia, że tego dnia liczy się tylko zwycięstwo. W naszym młynie pojawił się transparent "Nigdy Sam". Kibice Lecha, którzy pociągiem specjalnym przyjechali w 1400 osób, mieli problemy z wejściem na stadion i w pewnym momencie cała grupa opuściła sektor gości. "Piłka nożna dla kibiców" - skandowali legioniści. Zresztą poznaniacy przez cały mecz mieli problemy z ochroną, przez co wspomniane hasło jeszcze kilkakrotnie było powtarzane.
Największą niespodzianką był brak jakiegokolwiek sektora buforowego. Co prawda, klub nie sprzedawał biletów na miejsca przylegające do sektora gości, ale nie były one w żaden sposób oddzielone. Fanów Legii z trybuny Brychczego od lechitów oddzielała jedynie pleksi.
Przed meczem na boisku pojawiły się Młode Wilki trenowane przez Tomasza Sokołowskiego, które odebrały medale za mistrzostwo Polski. Fani odśpiewali młodym zawodnikom "Mistrzem Polski jest Legia". Szkoda, że nie zadziałało nowe nagłośnienie młyna i gniazdowy był skazany na średnio działający megafon. Później odśpiewaliśmy "Sen o Warszawie", a następnie na murawie pojawili się piłkarze obu drużyn. Fani Legii dopingowali do pierwszego gwizdka sędziego. Później usiedli na krzesełkach, skandując "Cała Legia zawsze razem". Z trybuny Deyny pojawiały się jakieś pojedyncze przyśpiewki w pierwszych minutach, ale kończone były dość szybko. W tym czasie nieźle było słychać fanów Lecha. To właściwie jedyny moment, kiedy mieliśmy okazję ich usłyszeć. W czasie meczu okrzyki lechitów w młynie były zupełnie niesłyszalne. Lech szybko objął prowadzenie i w sektorze gości zapanowała radość.
W końcu, po długich dwunastu minutach, "Szczęściarz" dał znak, że zaczynamy koncert. Rozpoczęliśmy od okrzyku bojowego, podobnie jak w Lubinie. Początek mieliśmy naprawdę niezły. Prawie nikt się nie oszczędzał, a ten kto nie zdzierał gardła na 100%, niech się dobrze zastanowi nad sobą i może następnym razem wybierze inną trybunę. Kilka razy śpiewaliśmy pieśni na dwie trybuny (w tym okrzyk "Wyborcza! Co? Pinokio!"), a także zatańczyliśmy walczyka labada. Na dolnej Żylecie dość często tańce urozmaicano pogo. W końcu Michał Kucharczyk doprowadził do wyrównania i nasz sektor eksplodował... co poniekąd również przypominało pogowanie ;)
Pod koniec pierwszej połowy sędzia wyrzucił z boiska Macieja Rybusa. Trybuny nie pierwszy raz wybuchły, sądząc że sędzia podjął nieprawidłową decyzję. Choć ta akurat była jak najbardziej słuszna, to wcześniej arbiter mylił się seryjnie na naszą niekorzyść, więc nie mogą dziwić okrzyki pod adresem PZPN. Przy okazji, warto wspomnieć o delegacie Tomaszewskim, który decydował o wpuszczeniu, bądź nie, legijnych płócien. Delegat, który już raz na Łazienkowskiej przerwał mecz na 20 minut, po wywieszeniu przez Jagiellonię flagi grupy ultras, tym razem mocno czepiał się flagi OFMC.
W drugiej połowie już od samego początku jechaliśmy z dopingiem na maksa. Zdecydowanie najlepiej wychodziło nam "Ole ole", do którego przyłączał się cały stadion. Miazga! Tę pieśń ciągnęliśmy dobrych kilka minut na początku II połowy i pod jej koniec. Wtedy już cała Żyleta była w transie. W końcu legioniści grający w osłabieniu, w samej końcówce strzelili zwycięską bramkę. To co działo się w naszych szeregach jest nie do opisania. To trzeba przeżyć. Po chwili dalej śpiewaliśmy "Ole ole"... i tak już do końca spotkania, a nawet sporo dłużej. Krótką przerwę zrobiliśmy dopiero, gdy pod nasz sektor podeszli zawodnicy (część z nich rzuciła koszulki w trybuny) i tym razem sami zainicjowali "Warszawę". Sektor gości po stracie drugiej bramki zdecydowanie ucichł, co zostało odnotowane okrzykiem "Coście tak cicho?!". Batmanowi w końcówce zabrakło skrzydeł.
Fani Legii w czasie meczu kilka razy intonowali przyśpiewki pod adresem Lecha. Poznaniacy nie pozostawali dłużni na okrzyki "Mistrza przy stole...", czy "Strzelcie k... gola". Warto zauważyć, że sami przyjechali na Łazienkowską ubrani w jednakowe szale anty legijne z wulgarnym hasłem. Jak widać "miłość" do naszego klubu przekazywana jest tam z pokolenia na pokolenie. Swoją drogą, po fladze z tirówką i licznymi anty pamiątkami, Lech po raz kolejny pokazał swój kompleks. Ponoć już szykowana jest limitowana kolekcja odzieży jesień-zima z podobnym hasłem, a w ofercie znajdą się nawet rajtuzy, stringi i podwiązki.
Ultrasi Lecha dobrze przygotowali się do tego pojedynku. Najpierw Lech zaprezentował sektorówkę przedstawiającą Batmana, który przybył do stolicy i hasło "Wróg jest znów w mieście...". Kontynuacją była druga sektorówka w formie komiksu, przedstawiająca Batmana straszącego kibica z tatuażem "TB". W II połowie Lech wyciągnął sektorówkę w biało-niebieskie pasy z hasłem "Siemano Guantanamo", odnoszącym się do naszego stadionu. Po chwili przyjezdni pokazali, że nawet w tak świetnie strzeżonej "twierdzy", można wywinąć psikusa i odpalili kilkadziesiąt rac. Gdy race już wygasły nad ich głowami ponownie powiewała sektorówka w pasy, tym razem przedstawiająca ikonkę z uśmiechem.
Mecz Legia - Lech nie zawiódł. Na trybunach spotkały się czołowe polskie ekipy, które pokazały kawał dobrego dopingu. Pozostaje niedosyt związany z brakiem oprawy ze strony gospodarzy, ale solidarną postawę NS-ów należy uszanować.
A po meczu jeszcze długo świętowano wygraną, na którą czekaliśmy w tym sezonie dość długo. Piłkarze pokazali, że jak chcą, to potrafią. Źródełko tego wieczora przeżywało prawdziwe oblężenie, a w wielu miejscach Warszawy słychać było pieśni sławiące najwspanialszy klub na świecie.
Frekwencja: 22304
Kibice gości: 1400
Flagi gości: 20
Doping Legii: 8,5
Doping Lecha: 7,5
Autor: Bodziach