|
Warszawa - Piątek, 24 września 2010, godz. 20:00 Ekstraklasa - 7. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 38' Kucharczyk
- 88' Mezenga
|
2 (1) |
|
Lech Poznań
| 1 (1) |
Sędzia: Mirosław Górecki Widzów: 22304 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Maciej Skorża (trener Legii): Nie będę ukrywał, że ogromna radość panuje w naszej szatni. Bardzo nam zależało, żeby pokazać charakter i to, że jesteśmy w stanie rywalizować z Lechem. Cieszy mnie to, że choć okoliczności nie były sprzyjające dla nas, to wygraliśmy. Lech dobrze zaczął. Z kolei nam niewiele wychodziło. Było kilku graczy, którzy wzięli ciężar gry na siebie i pociągnęli drużynę za sobą. Efektem tego był gol Michała Kucharczyka. To przywróciło nadzieje i było impulsem do dalszej walki. Czerwona kartka była niespodziewana i pokrzyżowała nam szyki. Jednak w przerwie skrupulatnie nakreśliliśmy taktykę na drugie 45 minut. Staraliśmy się zdobywać jak najwięcej stałych fragmentów gry. W drugiej połowie mieliśmy więcej akcji niż Lech. Szkoda akcji Inakiego Astiza, ale pełnia szczęścia była po trafieniu Bruno Mezengi. Za drugą połowę naprawdę należą się słowa uznania całej drużynie. Aż jestem ciekaw statystyk, szczególnie tych w obronie w wykonaniu naszych obrońców i pomocników. Ta drużyna zaczyna mieć charakter.
Ryszard Kuźma (asystent trenera Lecha): Nie udało mi się zastępstwo za Jacka, gdyż przegraliśmy wygrany mecz. Pierwsza połowa, gdzie obie ekipy były w pełnych składach, należała do nas. Niestety, nie było przełożenia w wyniku. Mieliśmy kilka stuprocentowych akcji, a rywale jedną, którą potrafili wykorzystać. Do tego doszła czerwona kartka Macieja Rybusa i przestaliśmy grać. W drugiej połowie zabrakło nam jakości i przestaliśmy grać. Wdaliśmy się w grę, jaką zaproponowała nam Legia i skończyło się jak skończyło. Minąłem się w korytarzu z Jackiem Zielińskim, ale jego mina mówiła wszystko.
Maciej Rybus: Z kim przepychałem się pod szatnią? Luis Henriquez do mnie doskoczył. Widać przegrali i się zdenerwowali trochę. Po pierwszych piętnastu minutach niewiele wskazywało jednak, że będziemy się cieszyć. W tym czasie Lech mógł rozstrzygnąć losy meczu. Spokojnie mogli prowadzić 3-0. Po przerwie było już dużo lepiej. Chcę bardzo podziękować kolegom, że walczyli. Widać było, że każdy z nic – za przeproszeniem – jeździł na dupie i gryzł trawę. A w 43. minucie nic mi nie odbiło. To jest piłka nożna, czyli gra błędów. Popełniłem jeden z nich i wyciągnę z tego wnioski. Może trochę się zagrzałem, bo takie emocje były. Nie miałem jednak szans zejść z drogi rywalowi. Złapałem go i dostałem czerwoną kartkę. Nie uważam jednak, że arbiter gwizdał w jedną stronę. Dawał kartki i nam, i Lechowi.
Michał Kucharczyk: Nie czekałem długo na gola w ekstraklasie i bardzo mnie to cieszy. Na gola pracował jednak cały zespół. Bez tego nie byłoby wygranej. Potrzebowaliśmy czasu, żeby się zgrać, ale już w meczu z Pogonią było dużo lepiej. Przełamaliśmy się i dziś to potwierdziliśmy. Skąd taka walka u nas po przerwie? Graliśmy w osłabieniu i musieliśmy dać z siebie dwa razy więcej. Szczęście uśmiechnęło się do nas i wynagrodziło nam morderczą walkę.
O zmianę poprosiłem, bo swoje już zrobiłem. Dałem drużynie tyle ile mogłem i nie chciałem jej osłabiać. Nie czuję się jeszcze całkowicie graczem ekstraklasy. Jest tylu zawodników, od których mogę się uczyć. Jednak z każdym meczem będę tej wiedzy miał coraz więcej. To wspaniałe uczucie, gdy cały stadion skanduje twoje nazwisko. Dwa miesiące temu nie uwierzyłbym nie tylko w to, że zdobędę gola w takim meczu, ale że w ogóle w nim zagram. Nie chcę być jednak porównywany do Roberta Lewandowskiego. Jestem Michał Kucharczyk – chłopak z Nowego Dworu Mazowieckiego i taki chcę pozostać.
Jakub Rzeźniczak: Czy Lech przegrał we frajerski sposób? O nikim nie można tak powiedzieć. Bardziej interesuje mnie moja drużyna a nie rywale. Nas wygrana bardzo cieszy tym bardziej, że drugą połowę graliśmy w osłabieniu. Wtedy chyba nikt nie liczył na naszą wygraną. Pokazaliśmy jednak, że jesteśmy drużyną i musimy to samo zrobić w kolejnych meczach.
Ariel Borysiuk: Pokazaliśmy charakter, którego chyba nikt się po nas nie spodziewał. Przed meczem wszyscy nas skreślali i pompowali Lecha jako wielkiego faworyta. My jednak wiedzieliśmy na co nas stać. Już w Lubinie widać było poprawę w naszej grze. Druga połowa dzisiejszego spotkania była zaś znakomita w naszym wykonaniu. Lech był praktycznie bez okazji do gola, choć grał w przewadze. Cieszę się, że daliśmy warszawiakom okazję do świętowania.
Nie wiem czy Lech nas zlekceważył. Faktem jest, że grali z przewagą. W szatni powiedzieliśmy jednak sobie, że w takich momentach rodzi się prawdziwa drużyna i jeśli wygramy, to pokażemy charakter. I po przerwie powinniśmy strzelić jeszcze więcej goli, bo okazje mieliśmy. Ważna jest jednak wygrana, która kosztowała nas dużo wysiłku. Graliśmy też dla Maćka Rybusa, który dostał kartkę z niczego.
Tomasz Kiełbowicz: Nie sposób nie zauważyć, że pokazaliśmy dziś ogromny charakter i wolę walki. Mecz nie układał się nam za dobrze, bo szybko straciliśmy gola i jeszcze Maciek Rybus dostał czerwoną kartkę. Dążyliśmy jednak do wygranej i remis nas nie zadowalał. Zostaliśmy za to nagrodzeni. Zagraliśmy fajny mecz przy wspaniałej atmosferze.
Lech lepiej rozpoczął spotkanie. My słabo weszliśmy w mecz. Ale z minuty na minutę graliśmy lepiej. Brakowało nam jednak ostatniego podania. Później było lepiej i mam nadzieję, że to początek zwycięskiej passy.