Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Niedziela, 10 października 2010, godz. 19:00
Sparing - mecz towarzyski
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 38' Komorowski
1 (1)
Herb ADO Den Haag ADO Den Haag
    0 (0)

    Sędzia: Paweł Raczkowski
    Widzów: 17000
    Pełen raport

    Boże chroń fanatyków

    Za nami mecz, jakiego jeszcze na Łazienkowskiej nie było. Piłkarze Legii po raz pierwszy w historii zagrali z FC Den Haag, a dochód z tego widowiska był przeznaczony dla Wojtka "Legii", który przed laty zapoczątkował zgodę pomiędzy fanami obu klubów. Na trybunach była fantastyczna atmosfera - świetny doping, zajebista oprawa oraz dawno nie widziana pirotechnika.

    Zainteresowanie tym meczem organizowanym przez SKLW było olbrzymie. Do stolicy przyjechała większość legijnych fan-klubów, w tym w ponad 70 osób ekipy z Chełmży, czy Siedlec. Nie zabrakło także delegacji wszystkich naszych zgód - Pogoni, Zagłębia, Olimpii, Juve i oczywiście Den Haag. Holendrzy ma się rozumieć na stadionie stawili się najliczniej. Trudno dokładnie oszacować ich liczbę, ale na pewno było ich 350-400. Większość z nich zasiadła w górnym narożniku Żylety, pozostali zaś zajęli miejsca w legijnym młynie i cały mecz uczyli się naszych pieśni.

    O zainteresowaniu meczem mogły świadczyć tłumy zmierzające na stadion już parę godzin przed meczem. Źródełko przeżywało istne oblężenie - bawiło się tam przed meczem nawet do tysiąca osób. Wesołe grupy w końcu opuściły legijny pub i udały się na stadion. Przy wejściach można było wpłacać pieniądze by pomóc Wojtkowi; różne grupy sprzedawały vlepki i inne gadżety, z których dochód zostanie w całości przekazany na leczenie naszego przyjaciela. Jako, że na meczu nie obowiązywały karty kibica, na trybunach można było dostrzec dawno niewidziane twarze. Z naszym gniazdowym, "Staruchem" na czele. Wokół całego stadionu (łącznie z placem budowy) wywieszono prawie wszystkie legijne płótna. Według naszych wyliczeń, nie licząc okazjonalnych transparentów, było ich 80.

    To co działo się tego dnia na trybunach trudno opisać. Pół godziny przed meczem na murawę wyszedł dobrze znany warszawiakom hip-hopowy skład Dixon 37, który wykonał kilka utworów, z najbardziej znanym "Dwie dzielnice, jedno życie". Później były oficjalne przemówienia Wojtka oraz przedstawiciela kibiców. Gdy na boisko wychodzili piłkarze, na trybunach naszemu hymnowi "Mistrzem Polski jest Legia" towarzyszyła niebanalna oprawa. Pomiędzy dwoma trybunami rozwinięto transparent "Boże chroń fanatyków", na środku rozwinięto malowaną sektorówkę przedstawiającą Jezusa, od której odchodziły czerwono-biało-zielone promienie zrobione z kartonów. Prawdopodobnie oprawa roku! Z pozdrowieniami dla internetowych płaczków, którzy "rzucili na oprawę na Lecha i jej nie było".

    Później zaczęliśmy doping, który stał na naprawdę wysokim poziomie. Wiadomo, w przypadku takiego meczu, nasze śpiewy wyglądały nieco inaczej niż na lidze. Bardzo często pozdrawialiśmy naszych przyjaciół z Hagi, często intonując pieśni sławiące oba kluby. Pozdrawiano zresztą wszystkie nasze zgody. Wiele razy cały stadion skandował również "Wojtek, Wojtek, trzymaj się", czy "Hej Wojtek jesteśmy z Tobą". "Niech każdy z was da teraz z siebie ułamek tego, co Wojtek dał Legii" - mobilizował do większego wysiłku bywalców Żylety "Staruch", wyraźnie wzruszony poziomem decybeli wydobywającym się z naszego młyna.

    Na trybunach nie było nudno ani przez chwilę. Na trybunie im. Kazimierza Deyny powiewała "Panorama Warszawy" - teraz mieści się na jej górnej części. To znak, że przydałaby się nam flaga dwukrotnie szersza ;) Inna sprawa, że przy jej rozwijaniu były małe problemy, ale zrzućmy to na fakt, że nie była ona rozwijana przez Żyletę, czyli specjalistów w tej dziedzinie. Jeśli ktoś jeszcze czuł niedosyt ultraski, druga połowa z pewnością zapewniła dodatkowe atrakcje. Było piro odpalane raz na jakiś czas, było parę tysięcy serpentyn rzucanych przez cały mecz z Żylety na murawę (na szczęście w meczach towarzyskich za takie pierdoły nawet Komisja Ligi nie może nas karać), a następnie druga oprawa, czyli wielka foliowa Żyletka z wplecionym Bocianem - symbolem Den Haag. Całości dopełniały folie aluminiowe w barwach Legii oraz race i stroboskopy.

    W przerwie na boisko wybiegł dobrze znany zespół - Hemp Gru. Hip-hopowcy w szalikach Legii rapowali kilka kawałków. Fanatykom najbardziej podobał się oczywiście utwór, w którym długo mogli wraz z HG śpiewać "CHWDP", z charakterystycznym przeciągłym "Peeeeeeeeeee" ;) Bezpośrednio po zakończeniu koncertu na boisku ponownie stawili się zawodnicy, a stadion ryczał wniebogłosy.

    Atrakcje ultras zakończyło pierwsze flagowisko na nowej Żylecie, połączone oczywiście z racami i kolejną porcją serpentyn. A wszystko poprzedzone standardowym odliczaniem od 10. Oby jak najczęściej flagi na kiju powiewały w naszym młynie - efekt naprawdę niesamowity. Chociaż przez cały mecz doping legionistów stał na wysokim poziomie, to w końcówce gniazdowy potrafił wycisnąć z kibiców 200% normy. "Legia, Legia Warszawa" - śpiewano na podwójnym gazie. Kilka minut przed końcem meczu na boisku w barwach Legii i Den Haag pojawili się kibice naszego klubu, którzy wylicytowali występ w tym niesamowitym spotkaniu. Za ich ofiarność Żyleta podziękowała obu chłopakom.

    Warto dodać, że na tym meczu z dobrym skutkiem odświeżyliśmy parę starszych kawałków. Szczególnie dobrze wychodził "Legia, Legia gol la la la la la". Kilka pieśni wykonano także na dwie trybuny, a że poziom długo nie zadowalał gniazdowego, co chwila słychać było "cały stadion, jeszcze głośniej". Nowe nagłośnienie chyba zaczyna się sprawdzać, bowiem końcówka w naszym wykonaniu była faktycznie piorunująca. A dodać należy, że mało kto zauważył w ogóle koniec spotkania. Dopiero gdy piłkarze podbiegli pod nasze sektory, wspólnie odśpiewaliśmy "Warszawę" oraz pozdrowiliśmy naszych przyjaciół z Hagi. Zarówno piłkarze, jak i kibice "Bocianów" mogli tego dnia czuć się jak u siebie w domu. Widać to było także po meczu, kiedy jeszcze długo umacniano zgodę. "Legia Den Haag, Legia Den Haag, ejaeja Legia Den Haag"!

    Frekwencja: 21500
    Kibiców gości: 400
    Flagi na stadionie: 80

    Doping: 9

    Autor: Bodziach