|
Wrocław - Wtorek, 26 października 2010, godz. 18:45 Puchar Polski - 1/8 finału |
|
Śląsk Wrocław
|
1 (0) |
|
Legia Warszawa
- 72' Szałachowski
- 86' Szałachowski
| 2 (0) |
Sędzia: Sebastian Jarzębak Widzów: 6000 Pełen raport |
|
fot. Mishka |
Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina...
Za nami drugi w tym sezonie wyjazd do Wrocławia. Ten jednak zaliczyliśmy w znacznie skromniejszej ekipie, choć często właśnie takie wyjazdy "nie masowe" mają swój klimat. W czasie meczu prowadziliśmy nie najgorszy, jak na taką grupę, doping, w II połowie ucząc się nowej piosenki. Nie zabrakło bluzgów pod adresem Śląska i jego zgód, a niektórzy doszli nawet do wniosku, że właśnie ubliżanie rywalom... sprzyja strzelaniu przez Legię bramek.
Do Wrocławia podróżowaliśmy na dwa sposoby - furami i pociągiem. Jazda we wtorek w wielu przypadkach skończyła się lekkim spóźnieniem i kilkadziesiąt osób na sektor weszło dopiero po 20 minutach gry. Dopiero gdy większość z nas pojawiła się na trybunie, zaczęliśmy doping. "Staruch" rozpoczął wyjazdowo, od "Jesteśmy zawsze tam...". W pierwszej połowie co prawda za wiele sobie nie pośpiewaliśmy (raptem 25 minut), ale było kilka niezłych momentów. Śląsk parę razy próbował sprowokować okrzykiem "ITI sp...". Odpowiedzią były oklaski i na tym zakończyła się wymiana uprzejmości w pierwszej połowie.
Drugą część spotkania rozpoczęliśmy od nauki nowej pieśni, którą wałkowaliśmy już w specjalu do Bydgoszczy na finał Pucharu Polski. Początki nie były łatwe, ale po kilku wykonaniach wychodziło nam coraz lepiej. Miejmy nadzieję, że wkrótce pieśń zadebiutuje na Żylecie i w wykonaniu kilku tysięcy osób będzie wgniatać w ziemię. Jej słowa są następujące (melodii nie zanucę na piśmie ;)
"Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina
wszystko to nie obchodzi dziś mnie
kiedy gra ukochana drużyna,
której dawno oddałem serce swe
ooo ooo
Tyle jeszcze jest meczów przed nami
tylu wrogów padnie u naszych stóp
tyle jeszcze wyjazdów z zakazami
Ciebie Legio będę kochał aż po grób.
ooo ooo
Pozdrawiamy Was bracia za kratami
pamiętajcie tych kilka prostych słów,
że my o Was tu zawsze pamiętamy
i czekamy kiedy tu będziecie znów.
ooo ooo"
Później wróciliśmy do standardowego repertuaru, który w końcu został przerwany bluzgami na Śląsk i jego przyjaciół. Właściwie nie oberwało się tylko Miedzi i Opavie - w przeciwieństwie do Lechii, Wisły i Motoru. Jako że w chwili "pozdrawiania" Motoru, nasi piłkarze zdobyli bramkę, uznano że właśnie takie okrzyki najlepiej wpływają na dyspozycję strzelecką. Później całkiem nieźle wychodziło nam dawno nie śpiewane, przeciągłe "Goooooooool, hej Legia gol, hej Legia gol, hej Legia gooooooooool".
W sumie dość szybko Śląsk doprowadził do wyrównania i po chwili niemal cały stadion skandował "Jeszcze jeden". Legioniści również podłapali okrzyk wrocławian, tyle że dodając do niego niezbyt cenzuralne określenie pod adresem WKS-u.
Na szczęście dość szybko Szałachowski strzelił gola, który sprawił, że wiele osób w sektorze gości, wskoczyło na ogrodzenie. Ta bramka sprawiła wyjątkowo sporą radość w naszym sektorze, głównie ze względu na skrócone marznięcie na sektorze. Później zawodnicy podeszli pod naszą trybunę i przybili piątki. Niestety na kolejnym wyjeździe, do Krakowa, będą musieli sobie radzić bez naszego wsparcia. Sektora gości na niedokończonym obiekcie przy Reymonta nie ma i do wiosny nie będzie.
Po meczu nie musieliśmy czekać zbyt długo na opuszczenie sektora i udanie się do samochodów oraz autobusów jadących na dworzec PKP. Legioniści przypomnieli sobie dobrze znanych z programu "Z kamerą wśród zwierząt" państwa Gucwińskich i krzyknęli "Gucwiński wypuść zwierzaki". Chwilę później brama w "klatce" została otwarta i ruszyliśmy w drogę powrotną. Około trzeciej nad ranem, mijając tablicę z napisem Warszawa, otworzyliśmy szyby, by napawać się warszawskim powietrzem. Niestety już dwie godziny później niektórzy musieli zbierać się do roboty.
Frekwencja: 6000
Kibiców gości: 216
Flagi gości: 2
Doping Śląska: 6
Doping Legii: 5
Autor: Bodziach