Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Niedziela, 31 października 2010, godz. 17:15
Ekstraklasa - 11. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 88' Radović
  • 90' Mezenga
2 (0)
Herb Górnik Zabrze Górnik Zabrze
  • 53' Sikorski
1 (0)

Sędzia: Hubert Siejewicz
Widzów: 17887
Pełen raport
fot. Mishka

Wypowiedzi pomeczowe

Maciej Skorża (trener Legii Warszawa): Górnik potwierdził, że nie przypadkiem jest w czołówce rozgrywek. To bardzo dobrze zorganizowana drużyna i długi czas łamaliśmy sobie na nich zęby. W pierwszej połowie nie potrafiliśmy grać tego co chcieliśmy. Po przerwie prosty błąd zdecydował, że straciliśmy bramkę i byliśmy w bardzo trudnej sytuacji. Otworzyliśmy się i rzuciliśmy wszystko na jedną szalę. Były okazje, ale gole nie padały. Na szczęście mamy Tomasza Kiełbowicza i jego asysty dały nam wygraną. Cieszę się, że nie straciliśmy wiary i graliśmy do końca. Nie było powtórki z Lechii. Po straconej bramce nie załamaliśmy się, ale widać było w nas złość. Niewiele nam dziś wychodziło, ale cieszę się tym bardziej, że i tak wygraliśmy. Rzadko chwalę piłkarzy, ale bez Miroslava Radovicia, Ariela Borysiuka i Inakiego Astiza tej wygranej by nie było.

Adam Nawałka (trener Górnika Zabrze): Gratulacje dla Legii za zdobycie trzech punktów. Nas ta przegrana bardzo boli tym bardziej, że gole dla Legii padły na sam koniec. To trudne dla nas do przyjęcia, ale musimy to zaakceptować. Nasza sytuacja kadrowa jest tak trudna, że przestaję już myśleć o tym meczu, a jestem przy kolejnym spotkaniu.

Miroslav Radović: Choć to Górnik strzelił pierwszą bramkę, to wierzyliśmy do końca, że uda nam się wygrać te spotkanie. Może to nie był nasz najlepszy mecz, ale liczy się wynik, dzięki czemu powoli pniemy się do góry. Gol? Wierzyłem, że dziś coś strzelimy. Zdobyłem go barkiem, a nie głową. Tak się umówiłem z "Kiełbikiem", żeby dograł mi w ten sposób. Przede wszystkim starałem się pomóc drużynie i sądzę, że z meczu na mecz, wracam do dawnej, dobrej formy, bo stać mnie na więcej. Każda z drużyn, która przyjeżdża na Łazienkowskiej, myśli przede wszystkim o tym, jak nie stracić bramki. W efekcie dość trudno nam się gra, aż do czasu kiedy strzelamy jako pierwsi gola. Wówczas wszystko nam się lepiej układa. Tak było dziś z Górnikiem, który skoncentrowany był na defensywie. Być może to jest przyczyną, że łatwiej gra się na wyjeździe. Oby kolejne spotkanie nie było taki, a kibice musieli krócej czekać na pierwsze trafienia. Zresztą cała Polska może nam zazdrościć publiczności, bo także dzięki fanom komplet punktów został w Warszawie.

Za tydzień gramy z Jagiellonią i okaże się na co na stać. Rywale są na pierwszym miejscu w lidze i zobaczymy. Na pewno będziemy chcieli grać swoje i pokazać, że jesteśmy lepsi, mamy charakter i nie sądzę, żeby był z tym problem. Stać nas na to.

Tomasz Kiełbowicz: Niezbyt dobrze ułożył nam się ten mecz. Przede wszystkim cieszy nas zwycięstwo i zdobyty komplet punktów. Wiedzieliśmy, że Górnik nastawi się na defensywę i będzie trudno przebić się przez ten mur. Najważniejsze, że dobrze się wszystko skończyło. Cieszy, że strzeliliśmy bramki po stałych fragmentach gry. Takie zwycięstwa dodają pewności siebie. Biorąc pod uwagę potyczkę w Pucharze Polski, to zanotowaliśmy czwartą wygraną z rzędu. Oby ta passa będzie trwała.

Te spotkanie było dla nas niezmiernie ważne. Wiadomo, jaki jest układ w tabeli i jakie mecze nas czekają. Przyjeżdża Jagiellonia i zrobimy wszystko, aby gonić czołówkę.

Akurat dzisiaj moje dośrodkowania nie były najlepsze. Teraz będzie trochę czasu, żeby popracować nad tym elementem, bo ostatnio leczyłem kontuzję. Ważne, że w odpowiednim momencie udało się dograć dobre piłki, po których padły cenne dla nas bramki.