Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Piątek, 19 listopada 2010, godz. 20:00
Ekstraklasa - 14. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 40' Vrdoljak (k)
  • 81' Bruno Mezenga
  • 90+4' Kiełbowicz
3 (1)
Herb Arka Gdynia Arka Gdynia
    0 (0)

    Sędzia: Masaki Toma
    Widzów: 21255
    Pełen raport

    Wypowiedzi pomeczowe

    Maciej Skorża: Paradoks. Dzisiaj odnieśliśmy nasze najwyższe zwycięstwo w tym sezonie i to z drużyną, która straciła najmniej bramek w lidze. Dodatkowo styl naszej gry nie był najlepszy. Były momenty, że mieliśmy spore problemy. Arka jest bardzo dobrze zorganizowanym zespołem. Było nam ciężko sforsować obronę. Paradoksalnie jednak strzeliliśmy najwięcej bramek. Cieszę się z tego, że mimo naszej słabszej dyspozycji potrafiliśmy siłą charakteru wygrać ten mecz i zdobyć trzy punkty. Szczęście się do nas uśmiechnęło.
    Wojtek Skaba zachował się bardzo dobrze w sytuacji sam na sam z Budzińskim i uchronił nas przed stratą pierwszej bramki. Ma duży wkład w to, że wygraliśmy mecz. Bruno Mezenga jest rozliczany z bramek. Był dziś aktywnym zawodnikiem i stoczył mnóstwo pojedynków z wysokimi obrońcami Arki. Zabrakło mu mocniejszego wsparcia z linii pomocy. Myślę, że manewr z Maciejem Iwańskim na boku mi się nie powiódł. Przedobrzyłem. Drużyna źle się w tym ustawieniu czuła. Dopiero, gdy zamieniłem go miejscami z Radoviciem było lepiej.

    Piłka jest przewrotna. Arka nie zasłużyła na taki wynik. W Krakowie było odwrotnie, to my przegraliśmy za wysoko w porównaniu do tego co graliśmy.

    Co do karnego... to musiałbym tą sytuację zobaczyć jeszcze raz. Radović na pewno jakiś kontakt miał z obrońcą. Są wątpliwości czy to on faulował, czy był faulowany. Trudno mi się do tego ustosunkować bez obejrzenia powtórki. Przyznam jednak szczerze, że był to rzut karny kontrowersyjny.


    Dariusz Pasieka (trener Arki): Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale chcę pogratulować mojej drużynie dobrego występu. Graliśmy tak, jak to sobie założyliśmy. Wszystko było realizowane bardzo dobrze. Po sytuacji sam na sam Budzińskiego mogliśmy objąć prowadzenie. Miał on dużo czasu na oddanie strzału, ale się nie udało. W pierwszej połowie Legia za bardzo nam nie zagroziła. Rzut karny... myślę, że to kontrowersyjna sytuacja. Rok temu tu na Łazienkowskiej było podobnie, gdy Mrowiec faulował Mięciela przed polem karnym a podyktowana została "jedenastka". Wówczas Iwański strzelił karnego i przegraliśmy 0-1. Dziś w przerwie zdecydowaliśmy, że musimy zagrać otwarcie. Patrząc jednak na bramki numer 2 i 3 trzeba powiedzieć, że nasz bramkarz na pewno nie pomógł. Rzuciliśmy wszystko na jedną szalę. Szkoda że pod koniec padły bramki dla Legii. Dla mnie na pewno jest to wynik za wysoki patrząc na przebieg spotkania.

    Miroslav Radović: Co się stało w polu karnym w 40. minucie? Muszę się przyznać, że też trzymałem rywala. Szarpaliśmy się. Najpierw ja jego trzymałem, później on mnie. Sędzia to zauważył i podyktował rzut karny. Nie chcę się wypowiadać czy zrobił to słusznie, czy też nie. Najważniejsze, że zdobyliśmy trzy punkty, choć zagraliśmy słabszy mecz niż w Krakowie.
    W spotkaniu z Wisłą mieliśmy okazje i gdyby Manu i Marcin Komorowski je wykorzystali, mogło być dużo lepiej. Dziś zagraliśmy słabo szczególnie w pierwszej połowie. Nie bawmy się jednak w takie porównania, tylko skoncentrujmy na kolejnych meczach. Są jeszcze dwie kolejki i trzeba zdobyć tak dużo punktów jak się da.

    Tomasz Kiełbowicz:Cieszy wygrana i trzy punkty, ale najbardziej cieszy to, że nie straciliśmy bramki. Nie był to porywający mecz w naszym wykonaniu i na pewno potrafimy zagrać lepiej. Ciężko było nam przebić się przez skomasowaną i twardo grającą obronę. Mimo to wygraliśmy. Sam dołożyłem gola i muszę przyznać, że fajnie jest zdobyć gola na własnym stadionie. O naszych kibicach mogę wypowiadać się w samych superlatywach. Zawsze są z nami do ostatniej minuty. Chcieliśmy się im zrewanżować za sromotną porażkę w Krakowie. Wiem, że przy bramce trochę pomógł mi bramkarz Arki, ale golkiperowi zawsze warto dać szansę, żeby się „wykazał”.

    Marcin Komorowski: Czasem są takie mecze, że nic ci nie wychodzi a wygrywasz. Wydaje mi się, że lepiej zagraliśmy w Krakowie niż dziś. Tylko, że tam przegraliśmy 0-4, a u siebie wygraliśmy 3-0. Tak to już w piłce jest. Raz grasz dobrze i nie wygrywasz, a później zagrasz padakę i jest 3-0.

    Inaki Astiz: Pierwsza połowa była dla nas trudna. Mieliśmy trochę inne założenia. Dobrze, że udało się nam strzelić gola. To nam ułatwiło zadanie. Ale po przerwie znów nie był to łatwy mecz. Staraliśmy się grać blisko rywali. Wygraliśmy i dobrze, bo to naprawdę był bardzo ważny mecz.