|
Kraków - Piątek, 25 lutego 2011, godz. 20:00 Ekstraklasa - 16. kolejka |
|
Cracovia
- 36' Jarabica
- 50' Suvorov (k)
- 66' Ntibazonkiza
|
3 (1) |
|
Legia Warszawa
- 45' Kucharczyk
- 62' Hubník
- 79' Wawrzyniak
| 3 (1) |
Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź) Widzów: 10086 Pełen raport |
|
|
Legia gol allez allez!
Choć na dworze wiosny nie widać, w końcu dobiegła końca tzw. przerwa zimowa i wróciliśmy na wyjazdowy szlak. W piątek, mimo ostrego mrozu, 700 fanów Legii i 50 Zagłębia wybrało się do Krakowa. Pierwszą połowę, podobnie jak nasi piłkarze, niestety przespaliśmy. Po przerwie daliśmy popis dopingu na wysokim poziomie, odpalając przy tym trochę piro.
Supermarket
Do Krakowa pojechaliśmy pociągiem specjalnym. Podróż w pierwszą stronę trwała jednak dwukrotnie dłużej niż trwać powinna. Ze względu na remonty, w pociągu spędziliśmy grubo ponad 6 godzin. Z dworca na stadion kibiców dowiozły podstawione autobusy. Od naszej ostatniej wizyty obiekt "Pasów" zmienił się nie do poznania. Obecnie z zewnątrz bardziej przypomina supermarket (swoją drogą jedyny czynny sklep w części usługowej to punkt z żyrandolami), ale wewnątrz prezentuje się znacznie lepiej niż poprzednio.
Obowiązkowy uśmiech do kamery
Wchodzenie na stadion odbywało się stosunkowo sprawnie. Właściwie ochrona nie miała wpływu na tempo wpuszczania, a jedynie system biletowy na stadionie. Przed wejściem trzeba było przyłożyć bilet z kodem kreskowym do czytnika, a następnie zdjąć czapkę i przez kilka sekund wpatrywać się w kamerę zamontowaną nad bramką (bez tego system nie pozwalał na wstęp). Dopiero wtedy system odblokowywał bramę i dalej następowało już standardowe przeszukanie przez ochronę. Nie było natomiast cholernie utrudniającego życia na wyjazdach sprawdzania danych osobowych z listą wyjazdową.
Oprawa Pasów
Przed meczem rozpoczęły się uprzejmości z krakowskimi napinaczami, zasiadającymi najbliżej nas. Zdecydowanie najwięcej uwagi poświęcono "opalonemu". Po stronie gospodarzy dość długo na trybunach były pustki, ostatecznie zebrało się ich ok. 9 tysięcy. Od razu można było rozpoznać oprawę, jaką zaprezentują Pasy - ta nietypowo nie została zaprezentowana na wyjście piłkarzy, a w trakcie meczu. Składały się na nią transparent w barwach klubowych "Mają flagi, mają szale, wszystko ku Cracovii chwale", połączony z flagowiskiem w młynie. Na dwóch pozostałych trybunach zaprezentowano foliowe pasy.
My natomiast na wyjście piłkarzy, śpiewając "Mistrzem Polski jest Legia", odpaliliśmy kilka rac, co dało dobry efekt. W czasie meczu zresztą pirotechnikę odpalaliśmy jeszcze kilkakrotnie - oprócz rac były też stroboskopy i petardy hukowe. Niestety, nasz doping w pierwszej połowie był bardzo słaby. Właściwie poza "Jesteśmy zawsze tam", wszystko wychodziło jakoś marnie, jak na nasze możliwości. A że te mamy niemałe, pokazaliśmy po przerwie.
Polonistki bez szacunku dla legendy
W przerwie na trybunach zobaczyliśmy szmatę z hasłem "Stop pijanym kierowcom!" z podobizną najlepszego piłkarza w historii polskiej piłki, Kazimierza Deyny. Wcześniej wspomniany kawałek prześcieradła wisiał w innej części stadionu, ale prawdopodobnie nie był tak dobrze widoczny z naszej perspektywy i postanowiono przewiesić go bliżej naszego sektora. I tak szmata polonistek wisiała przez całą drugą połowę na trybunie VIP na stadionie Cracovii. "Deyna Kazimierz - nie rusz Kazika, bo zginiesz" - skandowali fani Legii, w sektorze których jak zawsze wisiała flaga będąca hołdem dla legendy Legii i reprezentacji Polski.
Miazga po przerwie
Na początku drugiej połowy dość groźnie wyglądającej kontuzji doznał nasz kapitan. Nieprzytomnego Chorwata zabrała karetka, a gdy ten jeszcze leżał na murawie, fani starali się go wesprzeć okrzykami "Ivica jesteśmy z Tobą" (od kibiców gospodarzy zawodnik otrzymał brawa). Później przez 40 minut "jechaliśmy" jedną pieśń - "Legia gol allez allez", doskonale się przy tym bawiąc. Poziom decybeli podnosił się, gdy w okolice pola karnego Cracovii zbliżali się nasi zawodnicy. Jako że w tej części gry na akcję z jednej strony odpowiedzią była akcja rywala, dość często było nas świetnie słychać. O tym, że zabawa w sektorze rozgrzała prawie wszystkich, świadczyć mogły nagie torsy kilkunastu fanów. Jedno czego można żałować, że takiego poziomu nie udało się nam zaprezentować w pierwszych 45 minutach, bo końcowy efekt byłby znacznie lepszy.
Gospodarze natomiast po przerwie dopingowali znacznie słabiej. Boczna trybuna już prawie wcale nie odzywała się, a regularnie dopingował tylko młyn. Z naszej perspektywy był on zupełnie niesłyszalny, prawdopodobnie jak my po przeciwnej stronie boiska. Legioniści do samego końca wierzyli w zdobycie zwycięskiej bramki. Niestety, mimo wielu sytuacji podbramkowych, nie udało się.
Łapanka przy wyjściu
Piłkarzom nie można było jednak odmówić zaangażowania i za to podziękowaliśmy im już po meczu. Niektórzy gracze rzucili w trybuny koszulki, Wojtek Skaba rzucił rękawice (chyba szczęśliwe to nie były) i piłkarze mogli udać się na nocleg. Nas czekała jeszcze dłuższa chwila oczekiwania na wypuszczenie z sektora. Po ok. 45 minutach bramę otworzono, ale warunki wypuszczania zupełnie się nam nie spodobały i zapadła decyzja, że wracamy na trybuny. W tym czasie trwały negocjacje dotyczące naszego wyjścia. Ochrona na murawie już się zbroiła, żeby nas siłą wyprowadzić ze stadionu, aż w końcu po godzinie 23 rozpoczęto wypuszczanie z sektora. Pojedynczo. Policja uważnie przyglądała się wszystkim, szukając piromanów. Zawinęli jedną osobę i odpuścili dalszą weryfikację.
Cała grupa została zapakowana do autobusów, którymi dowieziono nas na dworzec. Odjazd naszego pociągu opóźnił się trochę i w domach zameldowaliśmy się ok. 3:30. A już za trzy dni czeka nas wyjazd do Chorzowa. Do dyspozycji mamy 500 biletów na mecz Pucharu Polski.
Frekwencja: 10 086
Kibiców gości: 750
Flagi gości: 7
Doping Cracovii: 6,5
Doping Legii: 8
Autor: Bodziach