|
Warszawa - Piątek, 11 marca 2011, godz. 20:00 Ekstraklasa - 18. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (1) |
|
Śląsk Wrocław
| 2 (1) |
Sędzia: Dawid Piasecki Widzów: 14458 Pełen raport |
|
|
Finał Szansy na Sukces
Strasznie długo trzeba było czekać na ostateczną decyzję w sprawie wpuszczenia kibiców na Żyletę na mecz ze Śląskiem. W końcu jednak ktoś poszedł po rozum do głowy i zakwestionował chorą karę Komisji Ligi. W ciągu 5 godzin kibice wykupili sporą część biletów na Żyletę. Chociaż stadion nie był tak wypełniony, jak na meczu z Polonią, doping był o niebo lepszy!
Dopiero 5 godzin przed meczem okazało się, że fani Legii wejdą na Żyletę, czyli najbardziej fanatyczną trybunę w Polsce. Dwaj panowie z Komisji Ligi, którzy za wszelką cenę chcieli zamknąć nam najważniejszą z trybun, z pewnością byli niezadowoleni. Na szczęście są jednak osoby myślące w tym kraju i organ podlegający znienawidzonemu w Polsce PZPN podjął decyzję zawieszającą rygor natychmiastowej wykonalności kary. Tysiące warszawiaków odetchnęło z ulgą.
Dzięki temu 3,5 tysiąca karneciarzy z Żylety na luzie weszło na trybuny. Szacunek dla tych, którzy wyczekali i kupili przed meczem wejściówki na najlepszy sektor w tym kraju. Szkoda, że sporo osób jednak wybrało transmisję w ciepłym fotelu, zamiast żywiołowego dopingu. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie po raz pierwszy pokazaliśmy, że nie zawsze ilość znaczy jakość. Dziś w skromniejszym gronie - prawdziwych fanatyków - stworzyliśmy atmosferę o wiele lepszą niż na pseudo derbach warszawsko-wielkopolskich.
Jeszcze przed meczem zaśpiewaliśmy "Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina..." i wyszło całkiem nieźle. Później, tradycyjnie odśpiewaliśmy "Sen o Warszawie". Tym razem wyszło wyjątkowo słabo... ktoś wcześniej chyba zapomniał, że to nie "Szansa na sukces" i wybrał nam taśmę profesjonalną. Gdyby jeszcze poinformowano nas o tym fakcie, byłoby inaczej. A tak, dopiero po n-tej nutce weszliśmy w rytm i już ryknęliśmy jak należy tę piękną pieśń. Swoją dalszą postawą zasłużyliśmy jednak na udział w finale programu! Warto przy okazji dodać, że w tym samym momencie zaliczone zostały dwie "wtopy" - młodzi piłkarze wynoszący flagę z herbem stolicy i herbem najwspanialszego klubu na świecie, mieli ją odwróconą do góry kołami. Panowie... chłopcy - duży minus. Tak jak nie trzymamy szalików do góry nogami, na co zwracamy uwagę na Żylecie, tak samo nie można trzymać flagi na lewą stronę. Ogarnąć się czym prędzej!
Tuż przed rozpoczęciem meczu była minuta ciszy poświęcona Japończykom. Ktoś tam w sektorze gości nie wytrzymał ciśnienia, ale panowie - w takich momentach należy zachować spokój i powagę, a nie ryczeć na (bluzgających) debili z Wrocławia. Z minusów, nie do końca zawinionych przez kibiców, to byłoby tyle. Jeśli chodzi o doping w przekroju całego meczu, było bez kitu nieźle. Znacznie lepiej niż kilka dni temu na meczu z DyskoPolo.
Od samego początku spotkania pokazaliśmy prawdziwy popis najlepszego dopingu w tym kraju (trochę nieskromne, ale prawdziwe). Po meczu spory dotyczyły właściwie tylko i wyłącznie tego (nie licząc dyskusji meczowych pomiędzy kibicami-trenerami na temat taktyki), która pieśń wychodziła nam najlepiej. Tak na serio, nie jestem w stanie wskazać tej jednej. Zajebiście wychodziło nam zarówno "Hej Legia gol...", śpiewane przez prawie 20 minut (!) w pierwszej połowie, jak i "Ole ole, ole ola" po przerwie, kiedy cały stadion stał i wydzierał się wniebogłosy. Na szczęście darcie się miało miejsce rytmicznie, więc wyszło super. Doskonale wyszła nam pieśń "Legia, Legia Warszawa", poprzedzona trenowanym zimą "Hej Legio, do boju naprzód marsz...", a nie mniej okazale, na 3 minuty przed końcem, "Legia, Legia gol, lalalalala".
W przerwie odbyły się standardowe konkursy, puszczono jakąś reggae muzykę... były nawet typy, że za chwilę puszczony zostanie przebój "Rzeki przepłynąłem, góry pokonałem....". Nic z tego, poszukiwacze zaginionych kibiców z Muranowa mogli swą powinność wykonać dopiero po meczu.
Niestety nie udało się nam tym razem odmienić niekorzystnego wyniku, choć piłkarze bardzo się starali. A skoro jesteśmy przy najlepszych pieśniach meczu, nie sposób pominąć fanatycznie wykonywanej "Legia gol allez allez", którą też ciągnęliśmy przez dobrych kilka minut. I chociaż Żyleta nie była wypełniona na maksa, to dzisiaj kibice dawali z siebie znacznie więcej niż na ostatnim meczu. O to chodzi! Sporo osób, które wcześniej kupiły bilety, dopingowało ze skraju trybuny wschodniej. Tym razem przejście na Żyletę nie było łatwe - ustawiono bowiem dodatkowe zasieki, w postaci podwyższonego płotu. Szkoda, że wydając większą kasę nie można legalnie przemieścić się na najtańszą trybunę... Część osób, nie zważając na grożące konsekwencje, próbowało jednak przebić się za "lepszą stronę płotu" ;)
Kibice gości w pierwszej połowie za wiele nie pokazali. Podobno dlatego, że dość długo wchodzili na stadion (wg naszych informacji, sporo autokarów spóźniło się na Łazienkowską). Gdy mieli jakieś jazdy z ochroną, cały stadion zgodnie krzyczał "Zostaw kibica" (minutówka wulgaryzmów tylko w zatrudniającej nieudaczników życiowych Gazecie Kibolskiej). Przyjezdni trochę ożywili się po przerwie, kiedy ich zespół wyszedł na prowadzenie i wszyscy w końcu weszli na stadion. Trzeba jednak przyznać, że po drugiej stronie praktycznie nie było ich słychać, może nie licząc okrzyków mających miejsce 10 minut po meczu. Trzeba jednak oddać im, że nie mieli ułatwionego zadania. Ktoś bowiem postanowił, jak na meczu z grodziszczanami, że przy każdej wulgarnej przyśpiewce w ich sektorze rozbrzmiewał będzie jakiś chory komunikat, którego treści przytaczać nawet nie ma sensu. Nie tędy droga! Kibiców Śląska i jego zgód zagłuszylibyśmy bez problemu dopingiem, a takie głupie pomysły na pewno nie pomogą nam przed wyjazdami na obce stadiony (np. Śląska).
Z naszej strony wulgaryzmów było niewiele. Coś tam się oberwało sędziemu, były oczywiście "Deszcze niespokojne" i jedna przyśpiewka na Ekstraklasę (chyba nikt nie powie, że niezasłużenie?!), a poza tym, przez 90 minut kulturalny doping dla Legii (czekamy na szczegółową relację w GK). Tak kulturalnie chyba nie było dawno. A co ciekawe, bilety na wszystkie trybuny, do czasu odwieszenia Żylety, sprzedawały się żenująco słabo (800 szt.). Jak widać, to atmosfera tworzona przez najwierniejszych legionistów sprawia, że wiele osób przychodzi na stadion. Przy okazji słowa uznania dla sektora rodzinnego, za głośne włączanie się do dopingu, szczególnie w drugiej połowie (rodzice, zabierajcie dzieciaki do kolebki fanatyzmu... na Żyletę!).
Już za cztery dni na naszym stadionie kolejny mecz, tym razem w Pucharze Polski. Zawsze przy takich spotkaniach na trybunach jest mniej widzów - mam nadzieję, że po raz kolejny udowodnimy, że ilość nie przekłada się na jakość i po raz kolejny damy popis fanatycznego dopingu.
Frekwencja: 15000
Kibiców gości: 1400
Flagi gości: 14
Doping Legii: 9
Doping Śląska: 6
Autor: Bodziach