Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Piątek, 11 marca 2011, godz. 20:00
Ekstraklasa - 18. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 7' Borysiuk
1 (1)
Herb Śląsk Wrocław Śląsk Wrocław
  • 28' Kaźmierczak
  • 49' Mila
2 (1)

Sędzia: Dawid Piasecki
Widzów: 14458
Pełen raport

Wypowiedzi pomeczowe

Maciej Skorża (trener Legii Warszawa): Mecz w naszym wykonaniu można zatytułować "Jak przegrać na własne życzenie". Po strzelonej bramce wydawało się, że ustalamy warunki gry i czekamy na drugą bramkę. A tu po stałym fragmencie zrobiło się 1-1 i to podcięło nam skrzydła. Źle na to zareagowaliśmy – za dużo chaosu było w naszej grze. Później zabrakło nam szczęścia.
Mieliśmy okazje, ale nic z nich nie wychodziło. I jeszcze Śląsk zdobył gola po spalonym, ale taka jest piłka.

Mieliśmy być liderem, ale byliśmy nim przez 20 minut. Czegoś nam brakuje. Nie będę jednak rozdzierał szat i płakał. Teraz mecz z Ruchem Chorzów. Trzeba naprawić to co spapraliśmy we frajerski sposób. Dziś byliśmy za mało skuteczni. Okazje mieli Wolski, Ogbuke, Chinyama. Ten drugi miał doskonałą szansę, ale zamiast podawać do Chinyamy strzelał. Szkoda.

Czy nadal ufam Chinyamie? Wierzę w każdego zawodnika, którego mam w szatni. Liczę więc, że i "Czini" zacznie grać lepiej, bo wymagam od niego więcej niż dziś pokazał.

Wiem, że muszę coś zrobić, żeby wstrząsnąć drużyną. Dyspozycja psychiczna będzie bardzo ważna. Tym bardziej, że we wtorek gramy mecz Pucharu Polski z Ruchem Chorzów.

Orest Lenczyk (trener Śląska Wrocław): Trudno było oczekiwać, że zagramy ładnie. Wiadomo było, że Legia postawi nam bardzo trudne warunki i będzie dążyła do zwycięstwa. Początek był dla nas bardzo trudny. Dostać taką bramkę w 7. minucie to atut do rozpędzenia się i pokazania nam, że do Warszawy nie przyjeżdża się po punkty. Można powiedzieć za klasykiem, że dziś mogliśmy wygrać, przegrać lub zremisować.
Jednak gdyby nie umiejętności moich piłkarzy i ich determinacja, to naszej wygranej by nie było.
Bardzo ładne bramki Borysiuka i Kazimierczaka. O tym drugim nie chcę za dużo mówić, bo tak karnych to na treningu nawet nie strzela. Piękna oprawa na stadionie. Chciałbym jeszcze kiedyś tu wrócić. Legię mieliśmy dobrze rozpracowaną, bo długo ją obserwowaliśmy. Po ostatnich meczach miałem niedosyt. Uważam jednak, że wtedy też nie graliśmy słabo. Ale tak to jest, że czasem gra się słabiej i wygrywa. Na odprawie powiedziałem piłkarzom, że do Warszawy nie jedzie się po wygraną. Na zwycięstwo trzeba tam zasłużyć.

Ariel Borysiuk (Legia Warszawa): Cóż z tego, że strzeliłem gola. Wolałbym w dach trafiać, byleby tylko Legia wygrała, co pozwoliłoby zasiąść na fotelu lidera, choćby na dzień. A tak, straciliśmy dwie bramki, praktycznie z niczego. Wrocławianie nie zasłużyli kompletnie na to zwycięstwo, a w statystykach dotyczących liczby strzałów i posiadania piłki pewnie ich zmiażdżyliśmy. Na dodatek w drugiej połowie Śląsk słaniał się na nogach, bo przecież grali we wtorek z Jagiellonią. Skarcili nas dwukrotnie i będzie to dla nas lekcja pokory po derbowym zwycięstwie. Ile było sytuacji, to wszyscy doskonale widzieli. Wystarczyło zachować zimną krew, a do przerwy byłoby już po meczu, a było zupełnie inaczej. Po pierwszej połowie remis, wychodzimy na drugie 45 minut, atakujemy, a to Sebastian Mila zdobywa bramkę z serii "stadiony świata". Podobno był przy tej akcji spalony, ale cóż, skarcili nas w Krakowie. Skarcili nas w Warszawie. Niby się mówi, że wszyscy sprzyjają Legii, ale na murawie tego nie widać. Później mieliśmy swoje szanse, ale Kelemen był niemal wszędzie i nic nie wpadło. Teraz musimy popracować nad skutecznością i skupić się na meczu z Ruchem. Po tej porażce nie będzie to łatwe, ale musimy, bo we wtorek stawką będzie awans do półfinału Pucharu Polski. Natomiast w lidze czołówka może nam odjechać. Trochę się powtarza sytuacja z jesieni, kiedy to dobrym meczu z Lechem, dostaliśmy u siebie lekcję od Lechii. Dla nas jest to już ostatni dzwonek, żeby złapać rytm i utrzymać się w czołówce, bo zaraz będzie za późno na gonienie rywali. Czas wyciągnąć wnioski.

Muszę jednak nadmienić, że jest jedno fantastyczne uczucie. Uczucie, gdy przegrywamy, a kibice dopingują tak, jak byśmy to my prowadzili 5-0. Przyznam, że mamy najlepszych kibiców w Polsce i lepszych nie możemy mieć.

Ivica Vrdoljak (Legia Warszawa): Myśleliśmy, że wygramy ze Śląskiem. Tym bardziej, że świetnie zaczęliśmy, czego efektem była piękna bramka Ariela Borysiuka. Później mieliśmy kilka niewykorzystanych sytuacji i ostatecznie skończyło się tak, jak się skończyło. Przegraliśmy ten mecz, choć w przekroju całego spotkania byliśmy po prostu drużyną lepszą. To jest jednak piłka nożna. Czas podnieść głowę do góry i grać dalej. We wtorek czeka na nas Ruch Chorzów w Pucharze Polski i tę potyczkę musimy wygrać, co pozwoli powrócić na dobrą drogę.

Jarosław Fojut (Śląsk Wrocław): Na pewno było to dla nas bardzo ciężkie spotkanie. Legia zawiesiła nam wysoko poprzeczkę już od samego początku. W przeciwieństwie do poprzednich spotkań, kiedy to graliśmy przyjemną piłkę dla oka i stwarzaliśmy mnóstwo sytuacji, tak dzisiaj z pół sytuacji strzeliliśmy dwie bramki. Na dodatek mogliśmy dołożyć trzecie trafienie z rzutu karnego. Dziś się znaleźliśmy w sytuacji, kiedy to przegrywaliśmy po raz pierwszy odkąd prowadzi nas trener Lenczyk. To było dla nas coś nowego, a jednak udało się podnieść. Kluczową akcją była ta, kiedy Komorowski z pięciu metrów trafił w Kelemena, a po chwili zdobyliśmy gola. To nas podniosło na duchu. Cóż, w piłce nożnej jest czasami jak w kasynie. Mówi się, że jak przegrasz kilka razy, to kiedyś Ci się zwróci. Taką mieliśmy dzisiaj sytuację. Poprzednie dwa mecze z Legią powinniśmy wygrać, a przegraliśmy. Z kolei dziś było odwrotnie.