|
Warszawa - Wtorek, 15 marca 2011, godz. 18:30 Puchar Polski - 1/4 finału |
|
Legia Warszawa
- 45+2' Vrdoljak
- 59' Vrdoljak
|
2 (1) |
|
Ruch Chorzów
| 0 (0) |
Sędzia: Adam Lyczmański Widzów: 10000 Pełen raport |
|
|
Poruchawszy
Mecz z Ruchem obejrzała najmniejsza liczba widzów w historii nowego stadionu Legii, tymczasem doping był na pewno nie gorszy niż na meczu ze Śląskiem. Podobnie jak w Chorzowie, legioniści wymyślili wiele przerywników, których motywem przewodnim było "ruchanie Rucha". Najlepiej wychodziły nam jednak pieśni sławiące Legię, szczególnie "Hej Legia gol".
Zdemontowano zagłuszacz dopingu
Tak jak informowaliśmy przed meczem, kibice gości tym razem nie byli katowani komunikatami o czystości języka, bowiem konstrukcja rodem z głębokiej komuny, stojąca przed sektorem gości, została rozebrana. Niewiele to pomogło "ruchitom" w dopingu, bowiem ci nie byli słyszalni zupełnie (inna sprawa, że chyba średnio się wysilali). Na pewno większość ich repertuaru stanowiły bluzgi na Legię. Ich liczba, 360 osób, w tym 50 Widzew (+ 40 osób nie wpuszczonych) na pewno była zdecydowanie słabsza, niż można się było spodziewać - nawet biorąc pod uwagę środek tygodnia. Chorzowianie często pozdrawiali swoich przyjaciół z RTS-u, na co szybko reagowała Żyleta okrzykami pod adresem łodzian. W sektorze gości zawisły 4 flagi. Dwie flagi Widzewa nie przeszły przez szczegółowe kontrole dyrektora ds. bezpieczeństwa na Legii. Bogusław Błędowski argumentował to tym, że na Legię nie są wpuszczane flagi zgód. W kwestii przyjezdnych, to by było na tyle.
Weryfikacja szali
Legioniści przy wejściu na stadion musieli okazać szaliki. Próbowano wyłapać te, na których widnieją wulgarne hasła i kibice je posiadający musieli albo zostawić szalik, albo opuścić obiekt. Chociaż na mecz Pucharu Polski obowiązywały karnety, a klub sprzedał ok. 2 tysięcy wejściówek, łączna frekwencja była mniej więcej taka, jak liczba sprzedanych całosezonowych abonamentów. Słaba, ale po raz kolejny pokazaliśmy, że ilość nie zawsze idzie w parze z jakością. Dziś na stadionie pojawili się ci, którzy gardeł Legii nie żałowali nawet przez minutę.
Sen o Warszawie bez podkładu
Zgodnie z zapowiedzią spikera, klub nie ma pozwolenia na puszczanie "Snu o Warszawie" w oryginale. Dziś musieliśmy radzić sobie sami, bez linii melodycznej. Na pewno nasze wykonanie było szybsze niż to oryginalne, ale mówiąc krótko - daliśmy radę. Miejmy jednak nadzieję, że będzie nam jeszcze dane śpiewać razem ze Ś.P. Czesławem Niemenem.
Kozacki doping
Mniejsza liczba kibiców na Żylecie, do tego brak nagłośnienia i dwa, zamiast trzech bębnów, nie miały negatywnego wpływu na poziom naszego dopingu. Ten był przede wszystkim równy. W końcu kibice nauczyli się słuchać bębnów i nawet górna trybuna śpiewała równo z dołem. Brawo! W pierwszej połowie zdecydowanie najlepiej wychodziła nam pieśń "Hej Legia gol...", śpiewana przez kilkanaście minut. Nie brakowało także pieśni śpiewanych na dwie trybuny - tak wykonaliśmy "Warszawę", "Za nasze miasto" oraz "Kto wygra mecz?". Wszyscy już ogarnęli, że po bramce dla Legii najpierw odpowiadamy, ile goli zdobyła nasza drużyna, następnie "kto wygra mecz", a dopiero na końcu następuje odpowiedź na niezadane przez spikera pytanie - ile bramek ma drużyna przeciwna (zawsze tyle samo - ch...).
Wlazł kotek na płotek
Gdy piłkarze schodzili na przerwę, zaczęły się pieśni mające swój początek podczas pierwszego meczu w Chorzowie. "Nasza Legia najlepiej rucha Rucha" - śpiewali legioniści na melodię "Nasza Legia najlepsza w Polsce jest". Do wspólnych śpiewów zachęcano także pozostałe trybuny okrzykiem "Cały stadion rucha z nami". Na meczach często dzieją się rzeczy, których zaplanować nie da rady. Tak było i tym razem, kiedy na boisko wbiegł czarny kot, którego ostatecznie przegoniła ochrona. Od razu kibice zaczęli bronić kociaka wymyślanymi na poczekaniu przyśpiewkami. Śpiewano m.in. zmodyfikowaną wersję "wlazł kotek na płotek", z tym że w legijnej wersji kotek "ruchał", zamiast "mrugać". Później wróciliśmy do legijnego repertuaru.
Wyginam śmiało ciało.... 2-0 MAŁO!
Na Łazienkowskiej zadebiutowała pieśń "Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina" odśpiewana trzykrotnie. Szczególnie ostatnie wykonanie wyszło naprawdę nieźle. Bardzo fajnie wychodziło nam także "Legia gol allez allez". Gdy na boisko wchodził Janusz Gol, na jego cześć fani zaśpiewali dobrze znane "Gola, gola, gola...". Życzenie kibiców niestety nie zostało spełnione i spotkanie zakończyło się wynikiem 2-0 na naszą korzyść. Po drugiej bramce cała Żyleta, starym dobrym zwyczajem wyginała śmiało ciało :)
Puchar jest nasz!
Ostatnich kilka minut śpiewaliśmy ponownie na maksa "Hej Legia gol..." - wychodziło nam naprawdę nieźle i co najważniejsze równo. Zabawa była przednia i co istotne, w młynie nikt nie zamulał. Każdy wiedział po co przyszedł na stadion. Oby tak było zawsze, co oczywiście nie znaczy, że nie chcemy, by nasz stadion wypełniał się do ostatniego miejsca. Warto jednak zrozumieć (jeśli ktoś tego jeszcze nie czai) w jakim celu przychodzi się na mecz, a tym bardziej na Żyletę. Po wygranym meczu Legia zapewniła sobie awans do półfinału Pucharu Polski. O tym, jak bardzo nam zależy na kolejnym trofeum niech świadczy pieśń, znana bardzo dobrze z zeszłego sezonu z Bydgoszczy - "Puchar jest nasz", śpiewana na melodię "Hej Legia gol".
Po meczu piłkarze zaśpiewali z nami "Warszawę". Fani z Żylety pośpiewali jeszcze kilka minut. Warto dodać, że na trybunach byli także fani z Domów Dziecka, zaproszeni na mecz przez SKLW. Bawili się razem z nami doskonale. Zapraszamy częściej!
P.S. Znaleziono dowód rejestracyjny Peugeota 407. Osobę, która wspomniany dokument zgubiła, prosimy o kontakt z naszą redakcją.
Na dzisiejszym meczu zadebiutowała flaga legijnego "Tarchomina".
Frekwencja: 10000
Kibiców gości: 330
Flagi gości: 4
Doping Legii: 9
Doping Ruchu: 2
Autor: Bodziach