|
Gdańsk - Środa, 6 kwietnia 2011, godz. 18:30 Puchar Polski - 1/2 finału |
|
Słowacja
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
| 1 (0) |
Sędzia: Michał Mularczyk Widzów: 7250 Pełen raport |
|
|
To my kibole
Chociaż do Gdańska ruszaliśmy 4 dni po meczu z Ruchem, w mediach wciąż słychać było echa sobotniego spotkania i uderzenia Rzeźniczaka. Ponad 600 fanów Legii w Trójmieście "rozprawiło" się z pismakami, klepiącymi kolejne durnowate teksty na zamówienie wydawcy. "Dziennikarze ch... wam w twarze" - skandowano wiele razy w czasie meczu. Dziwić może jedynie reakcja Lechii - przeciągłe gwizdy i buczenie.
"Kibice współpracujcie z ochroną"
Widocznie gdańszczanie mają lepszą prasę, nie wnikamy. Do Gdańska ruszyliśmy z samego rana furami. Jeszcze dojazd do Elbląga był w miarę, bez zbędnego balastu. Ostatnią część trasy jechaliśmy już w eskorcie. Mając w pamięci nasze ostatnie wyjazdy na Lechię, można było mieć obawy odnośnie czasu wchodzenia na sektor (i standardów, vide gazowanie i pałowanie ostatnim razem). Na szczęście tym razem było inaczej. Przez szczekaczkę poinformowano przyjezdnych o tym, że współpraca z ochroną usprawni wejście. Oczywiście o żadnej "współpracy" z ochroniarzami nie mogło być mowy, ale fakt faktem - szybko, sprawnie i bez zbędnych ceregieli zajęliśmy miejsca w naszym sektorze.
Lepszy doping Lechii, ultras bez zmian
Korki w okolicy stadionu sprawiły, że stadion wypełniał się jeszcze w trakcie meczu. Lechia utworzyła młyn na łuku i znacznie lepiej dopingowała, w porównaniu z poprzednimi naszymi wizytami na ich stadionie. Słychać było rytm wybijany przez bęben, a raz na kilkanaście minut do śpiewów przyłączała się także prosta i kryta. Pośród płócien gdańszczan, zawisły także flagi ich przyjaciół - Wisły, Śląska, Czarnych i Gryfa Słupsk. Lechia pod względem opraw meczowych nigdy nie była w czołówce, więc mało kto spodziewał się jakiejś prezentacji na tym meczu. Gdańszczanie zaprezentowali jednak sektorówkę w kształcie koszulki w asyście flag. W drugiej połowie natomiast... sektorówkę uniesiono nad głowami po raz drugi, a później flagi powiewały osobno. Cóż za inwencja ;)
"Dziennikarze ch... wam w twarze"
Fani Legii od początku "podziękowali" za rzetelne teksty wszystkim pismolom i pseudo redaktorom w naszym kraju. "Dziennikarze ch... wam w twarze" - niosło się po stadionie. O dziwo lechiści, zachęcani do wspólnych śpiewów na temat prasy, odpowiedzieli gwizdami i bluzgami na nasz klub. Przyśpiewek o pismakach było więcej - ze specjalną dedykacją dla Rafała Steca i Radosława Leniarskiego powstały pieśni o zabarwieniu pejoratywnym. "A na drzewach zamiast liści, będą wisieć żurnaliści" - śpiewano po chwili, już zupełnie ogólnie - o wszystkich szukających sensacji.
Wiosenne liście
Doping dla Legii przeplatany był bluzgami. Nie tylko na dziennikarzy, ale i dwóch pracowników klubu. Legioniści wyraźnie mają pretensje do osób odpowiedzialnych za transfery. "Miklas, Jóźwiak oczywiście, dostaniecie po dwa liście", "Hej Miklas, gdzie masz pieniądze?" - te przyśpiewki pojawiały się najczęściej. Ponadto kibice wyrazili swoje poparcie dla Macieja Skorży, w ciągu całego spotkania kilkakrotnie skandując jego imię i nazwisko. Skorża, zupełnie zaskoczony takim zachowaniem kibiców, bardzo serdecznie dziękował za wsparcie, którego doświadczył od kibiców, a nie od swoich współpracowników. "Maciek to nie twoja wina, że to ch... jest, nie drużyna" - śpiewano pod koniec pierwszej połowy.
W przerwie czas postanowił nam zająć jeden szczerbulec z sąsiadującego z nami sektora, sądząc po wieku większości osób na nim zasiadających - sektora rodzinnego. Co się nasłuchał to jego. My natomiast parę razy pozdrawialiśmy Olimpię, która była z nami obecna (57) na tym wyjeździe z dwiema flagami. Dwukrotnie zaśpiewaliśmy także "Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina". W trakcie meczu Legia i Lechia na ogrodzeniu wywiesiły transparenty z pozdrowieniami dla kiboli, których tego dnia na meczu (nie z własnej woli), być nie mogło.
To my kibole
Bardzo często w naszym repertuarze pojawiała się przyśpiewka "Ole, to my kibole...", poprzedzana okrzykami pod adresem pismoli: "Tak was to boli, że Legia to klub kiboli?". Bezpośredniej odpowiedzi nie było, ale wiemy - boli. Po meczu bowiem dziennikarze słynnej Gazety Kibolskiej przeprowadzili śledztwo, jak doszło do tego, że "Staruch" pojawił się na stadionie. Nazwisk zdradzać nie będziemy, ale gdy już trochę poszarzało, gazeta telefonicznie dotarła do listy imiennej kibiców Legii (jakim prawem, skoro były tam dane osobowe 600 osób?) i poznała nawet numer porządkowy na liście przy nazwisku Staruchowicz. Gorąca linia trwała dalej i w końcu śledczy mogli unieść klawiatury w górę z okrzykiem - "znów mamy chodliwy temat na kolejne tygodnie!".
Powrót "Warszawy
Powrót do domu mieliśmy w dobrych nastrojach, bowiem dwie minuty przed końcem Michał Kucharczyk zapewnił Legii wygraną. Warto dodać, że kibice w czasie meczu skandowali nazwiska trzech graczy - wspomnianego Kucharczyka, Radovicia i Vrdoljaka. Po bramce dla Legii, boczne sektory trybuny odkrytej zdecydowanym krokiem ruszyły do wyjścia i zostali przez nas pożegnani przyśpiewką "Pazie na razie". Po zakończeniu meczu, raz jeszcze pozdrowiliśmy Macieja Skorżę, a chwilę później, po raz pierwszy od dłuższego czasu, zaśpiewaliśmy "Warszawę" z zawodnikami. Później przyszło do przybicia piątek. Kilka metrów za wszystkimi, pilnując tyłów, stał Jakub Rzeźniczak. W końcu jednak przemógł się i zbił piątki z kibicami, w tym z niejakim hersztem kiboli ;)
Puchar za ligę?
Po odstaniu 45 minut mogliśmy w końcu opuścić sektor i udać się do naszych samochodów. Po kilkugodzinnej podróży około 2 w nocy zameldowaliśmy się w Warszawie. Wszystko pięknie, gdyby zaraz nie trzeba było wstawać do pracy... Miejmy jednak nadzieję, że taki właśnie "problem" będziemy mieli 4 maja, po finale Pucharu Polski. Niektórzy uważają, że obowiązuje, tak jak w 1/4 finału, niepisana zasada - Puchar za ligę. Zgodnie z tym scenariuszem Legia miałaby przegrać w lidze z Lechią i Lechem. Problem pojawiłby się, gdyby do finału awansowało, będące poza "układami" Podbeskidzie. Żarty żartami, ale puchar w końcu musi wrócić na Łazienkowską!
Wielka Sobota w Gdańsku
Obecny stadion w Gdańsku po raz ostatni odwiedzimy za dwa i pół tygodnia - w Wielką Sobotę. Od nowego sezonu Lechia przenosi się bowiem na nowy stadion, budowany na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy. Wtedy będzie w końcu można liczyć na bardziej pokaźną liczbę biletów. Zanim jednak pojedziemy do Gdańska, czeka nas wyjazd na Lecha.
Frekwencja: 7250
Kibiców gości: 610
Flagi gości: 4
Doping Lechii: 7,5
Doping Legii: 6
Autor: Bodziach