✔ Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności. ROZUMIEM
Decyzją wojewody mazowieckiego, kibice Legii nie mogli obejrzeć meczu z Koroną. Ta polityczna i absurdalna decyzja została podjęta na wniosek premiera, który przed laty sam szalał jako fanatyk Lechii. Dziś jednak wydaje się nie rozumieć kibicowskiej braci, więc fani ustalili, że rząd i premiera zmienią. Policja i niektóre media szacują, że na Łazienkowskiej zebrało się prawie 5 tysięcy fanów, wg. nas były ich ponad 3 tysiące.
Absurdalna decyzja
W piątkowy wieczór fani Legii wiedzieli już, że meczu z Koroną nie zobaczą. Wszystko za sprawą negatywnej decyzji wojewody mazowieckiego. Dziękujemy... i nigdy tego nie zapomnimy. Fakt, że decyzję zapewne odgórnie podjął ktoś inny, mamy w poważaniu. Tak głupiej decyzji w naszym mieście nie podjęto od lat, więc kibice spontanicznie zorganizowali się dzień w wcześniej, aby manifestować przeciwko nienormalnym decyzjom władz.
Zbiórka pod Źródełkiem
Legioniści zebrali się więc pod Źródełkiem półtorej godziny przed meczem. Tam organizatorzy oznajmili jak się zachowywać w czasie demonstracji: zero rozmów z mediami, które nas mają na co dzień w głębokim poważaniu, zero pirotechniki, alkoholu i wulgarnych okrzyków...
Wszystkiemu winni kibice
O tym, że rząd próbuje za wszelką cenę problemy społeczne przerzucić właśnie na kibiców, ew. "kiboli", wiadomo od pewnego czasu. Teraz dzięki temu "zabiegowi PR" zamiast np. przekazywania istotnych informacji o stanie przygotowań do Euro 2012, media zajmują się tematem zastępczym - kibicami. Najszczersze gratulacje.
Krótka pamięć premiera
Ulica Łazienkowska została zamknięta dzięki czemu kilka tysięcy fanów Legii spokojnie przemaszerowało spod Źródła pod trybunę północną naszego stadionu. Na całej trasie rozstawione były kamery telewizyjne, a w kibiców wycelowane obiektywy aparatów. Media (jak zwykle) liczyły zapewne na to, że kibicom potknie się noga - nic z tego. Na przodzie pochodu skandowano hasła, m.in.: "Donald, czy już zapomniałeś, jak na Lechii rozrabiałeś" i "Tusk ty matole, twój rząd obalą kibole". Klub zdecydowanie podkręcił nagłośnienie, aby zgromadzeni przed stadionem słyszeli komunikaty spikera i... "Sen o Warszawie". Jednak tego dnia głównym adresatem protestu był "Donek" i jego podwładni. I nasłuchali się... bo ile można czytać i słuchać, że wszelkiemu złu tego świata winni są kibice. Skoro jednym z powodów zamknięcia stadionu był "rozbujany wagon metra", to trzeba zamknąć metro. Tym samym zgodnie z hasłem Kononowicza, wkrótce nie będzie niczego.
Legia to nie stocznia
Wzdłuż ulicy Łazienkowskiej rozciągnięto hasła, które godziły w premiera i jego ekipę, która pokazała, że rządzić może, ale z pewnością nie potrafi. "Otworzyć stadiony, zamknąć wojewodów", "Bez nas nie ma widowiska, bez nas nie ma piłki", "Legia to nie stocznia, nie zlikwidujesz nas", "Nawet jedno ziarenko cukru jest w stanie zmienić symetrię wyborczego kopczyka", "Kibole Donka - Ziemniaczana stonka", "Tusk pamiętaj, że chodziłeś ze szlaufem!", "Zemsta Tuska, stadionowa pustka", "Tusk zamknij Mira i Zbycha - nie stadion!", "Tusk = Kononowicz. Nie będzie niczego", "Donald matole, twój rząd obalą kibole", "Głupota Donalda groźniejsza niż raca i petarda" - widniało na transparentach trzymanych przez kibiców.
"Protestujemy przeciwko niesprawiedliwej i absurdalnej decyzji o zamknięciu stadionów. Odpowiedzialnym politycznie za tę decyzję jest Donald Tusk" - można było wyczytać we wstępie antyrządowej ulotki, którą rozdawano zgromadzonym na manifestacji kibicom.
Przez całe 90 minut meczu fani dopingowali zespół i przypominali dlaczego się zebrali przed stadionem. Po stracie bramki mobilizowaliśmy piłkarzy do skuteczniejszej gry. Ci dobrze nas słyszeli, więc po zdobytych bramkach było jeszcze głośniej.
Część osób, która przemaszerowała w okolice stadionu, z biegiem czasu zaczęła się wykruszać, ale i tak było nieźle. W drugiej połowie do legionistów dołączyła grupa około 30-tu kibiców Korony Kielce, którzy mimo wszystko zdecydowali się przyjechać do stolicy i również dopingować swoją drużynę. Na początku drugiej części gry "koroniarze" zaznaczyli swoją obecność przy sektorze gości, krzycząc m.in. "jesteśmy zawsze tam, gdzie nasz MKS gra!". "Pozdrowili" również policję.
Podczas pikiety nie odpalano żadnych środków pirotechnicznych, aby przynajmniej tym razem, wytrącić mediom antykibolski argument. Czy manifestacja przyniesie jakikolwiek skutek? Oby. Miejmy nadzieję, że przynajmniej część naszego społeczeństwa nie da się sterować mediom, zwieść pustym sloganom i pokazowym działaniom obecnego rządu, którego "rządzenie" polega jedynie na odwracaniu uwagi od rzeczy ważnych i kierowaniu jej na rzeczy błahe (w skali państwa). Tym razem padło na "kiboli". Najwyższy czas wziąć się do roboty!
Bez nas nie ma widowiska, bez nas nie ma piłki
Teraz czekamy na kolejną decyzję premiera i wojewody Kozłowskiego. Być może zamkną stadion do końca rundy? Kto wie, czy mecz Legii z Wisłą będą mogli zobaczyć kibice. Dość tego! Zakaz stadionowy dla zamykaczy stadionów!
Po meczu kibice zaczęli skandować w kierunku piłkarzy "Chodźcie do nas" i przemieścili się pod bramę garażową stadionu. Zawodnicy kilkukrotnie próbowali przedostać się do fanów, ale zostali zablokowani przez ochronę. Dopiero za trzecim podejściem, gdy przed wejściem zostali już tylko najwytrwalsi, zawodnicy przez kraty podziękowali fanom za doping.
Organizatorzy dziękują!
"Grupy Kibicowskie Legii Warszawa serdecznie dziękują kilkutysięcznej rzeszy kibiców za przybycie na ul. Łazienkowską, by zademonstrować zdecydowany sprzeciw wobec stosowania odpowiedzialności zbiorowej przez administrację rządową. Podkreśliliśmy nasze stanowisko i pokazaliśmy się z fasonem.
Liczba uczestników protestu przeszła wszelkie oczekiwania. Tak będzie zawsze, do momentu gdy ktoś pójdzie po rozum do głowy i odstąpi od rozwiązań rodem z poprzedniej epoki.