|
Warszawa - Czwartek, 4 sierpnia 2011, godz. 19:00 Liga Europy - 3. runda eliminacyjna |
|
Legia Warszawa
|
0 (0) |
|
Gaziantepspor Kulubu
| 0 (0) |
Sędzia: Darko Ceferin (Słowenia) Widzów: 20118 Pełen raport |
|
|
Żyleta udowodniła swoją MOC
Piłkarze Legii zrobili pierwszy krok do zdobycia Ligi Europy ;). Na razie awansowali do ostatniej rundy eliminacyjnej. Fani z Łazienkowskiej pokazali na co ich stać. Tego dnia na Żylecie naprawdę było bardzo głośno. W decydujących momentach przeciągłe gwizdy wytrącały z rytmu przyjezdnych. Przez parę minut doping z gniazda prowadził Michał Kucharczyk.
Warszawski fanatyzm górą
O tym kto ma bardziej fanatycznych kibiców, wiedzieliśmy już po pierwszym meczu. W czwartek legioniści udowodnili wszystkim, że takiego fanatyzmu nie ma w wielu krajach Europy, a na pewno nie w Gaziantepie. Chyba tylko trener Turków żyje we własnym świecie :). To co pokazali jego krajanie, sprzedawcy kebabów w Polsce, na Łazienkowskiej to naprawdę "szczyt" fanatyzmu. 10 punktów w lidze ultras za tę turecką flagę i oprawę z błyskających w naszym kierunku fleszy.
Bilety na Żyletę skończyły się szybko. Szkoda, że cały czas miejsca prawdziwym fanatykom zajmują ci, którzy wybierają nasz sektor tylko ze względów finansowych. Inna sprawa, że klub mógłby obniżyć ceny biletów na nijaką jak do tej pory trybunę południową - może zwykli oglądacze futbolu przesiedliby się.
Ochrona w nowych kamizelkach
Ostatecznie na mecz rewanżowy z Gaziantepsporem wybrało się 20 tysięcy osób. To pokazuje, że pojemność nowego stadionu jest idealna. I tak widać było pustki na południowej i ekskluzywnej trybunie zachodniej. Przy wejściu na stadion ochrona zachowywała się trochę lepiej niż ostatnio, jakby zdając sobie sprawę, że dzięki nowym kamizelkom łatwiej namierzyć osoby niepotrzebnie uprzykrzające życie kibicom. Ani trochę nie zmieniły się natomiast depozyty. Te są od dawna w pełni europejskie - wyglądają niczym pudło na zabawki dla dzieci. Brawo! Napojów i innych produktów spożywczych nie można w nich jednak zostawiać - te trzeba albo spożyć przy miłym panu ochroniarzu, albo wyrzucić do śmietnika. A w Afryce dzieci głodują...
Gdzie ci tureccy fanatycy?
Z powodu braku kibiców przyjezdnych (ci co zasiedli w sektorze gości nie przylecieli z Turcji), Żyleta zatroszczyła się o przyjęcie piłkarzy gości. Gdy ci wyszli na murawę po raz pierwszy, usłyszeli odpowiednią porcję gwizdów. Początkowo robili dobrą minę do złej gry, ale kto wie, co wtedy faktycznie mieli w głowach. Raczej nasz jazgot, a później głośne "Deszcze niespokojne" musiały zrobić na nich wrażenie. Na nas zrobiły, choć na ten stadion nie przychodzimy raz do roku. Gorąco przywitani zostali natomiast piłkarze Legii. "Tylko zwycięstwo, hej Legio tylko zwycięstwo" - skandowała Żyleta. Wiadomo jednak było, że najważniejszy jest po prostu awans do kolejnej rundy. Końcowe 0-0, biorąc pod uwagę wynik pierwszego meczu, i tak nas satysfakcjonowało.
Próba mocy na rozgrzewce
I tak, jakieś 45 minut przed pierwszym gwizdkiem była pierwsza próba mocy. Najpierw pośpiewała cała Żyleta, a później była wewnętrzna rywalizacja dolnego sektora z górnym. Kto wygrał, nie wie nikt. Faktem jest, że najsłabiej (w obu przypadkach) starały się boki trybuny. Na szczęście w trakcie meczu było pod tym względem trochę lepiej. Trzeba przyznać, że doskonale spisywało się nowe, wypożyczone na ten mecz nagłośnienie. W końcu gniazdowego było słychać tak jak należy, na całej trybunie. Tymczasem na płocie zadebiutowała nowa flaga "Sochaczewa".
Tradycyjnie już na rozgrzewce obie kondygnacje Żylety przekrzykiwały się. Kapitalnie wyszły okrzyki "wojenne". Później donośnie zaśpiewaliśmy "Sen o Warszawie". Na wyjście piłkarzy standardowo odśpiewaliśmy nasz hymn "Mistrzem Polski jest Legia". Tuż przed rozpoczęciem spotkania zaplanowano minutę ciszy ku czci Powstańców. Po niej odśpiewaliśmy hymn narodowy, a następnie cały stadion skandował "Cześć i chwała Bohaterom".
Hej Legia gol
Gdy piłkarze zaczęli mecz, Żyleta rozpoczęła rytmiczną, fanatyczną pieśń "Hej Legia gol". Ta wychodziła nam naprawdę konkretnie i śpiewaliśmy ją przez prawie 15 minut! Maksimum decybeli osiągnęliśmy w momencie pierwszego rzutu rożnego dla Legii. Gdyby taki poziom dało się utrzymać przez cały mecz, za doping byłaby dycha. Jednak pod względem poziomu decybeli naprawdę nie ma co narzekać - było zajebiście.
Konfidenci z Konwiktorskiej
Kibice przez całe spotkanie nie zapominali o "Staruchu". Raz na jakiś czas pozdrawiano naszego kumpla z trybun, który przez konfitury z Polonii, nie mógł tego meczu obejrzeć w normalnych warunkach. Nie brakowało także przyśpiewek pod adresem najmniej honorowej ekipy w Polsce. "Konfidenci ch... wam w d..." i "Rzeki przepłynąłem, góry pokonałem (...), żeby ciebie spotkać gdzieś na Muranowie (...)" - śpiewano regularnie co kilka minut. Żyleta pozdrawiała wielokrotnie swojego wieloletniego wodzireja okrzykiem "Hej Staruch, jesteśmy z Tobą". Transparent tej treści wywieszony został, bynajmniej nie przypadkiem, koło flagi "Nieznani Sprawcy". Na trybunie wywieszono także dwa kolejne transparenty - dla naszych konfitur zza miedzy i "wspaniałych" stróżów prawa.
Reagowanie na wydarzenia z boiska
Naprawdę rzadko się zdarza, żeby kibice Legii tak bardzo żyli wydarzeniami na boisku. Wyraźnie wszystkim zależało, by mieć okazję jeszcze pokazać się w Europie. W II połowie, kiedy rywale zbyt długo utrzymywali się przy piłce, cały stadion głośno gwizdał i buczał. Gdy piłkę przejmowali w końcu nasi gracze, znów zaczynaliśmy gorący doping. Taki, jakiego piłkarze z Gaziantep pewnie nie słyszeli do tej pory. Może nieskromnie, ale tego dnia naprawdę było KONKRETNIE!
Kucharczyk na gnieździe
Stosunkowo rzadko zdarza się, że piłkarze zajmują miejsca na trybunach najbardziej zagorzałych kibiców. W czasie czwartkowego meczu na gniazdo na Żylecie wszedł swój człowiek - warszawiak, Michał Kucharczyk. "Kucharz" tego dnia z powodu kontuzji nie mógł zagrać przeciwko Turkom. Gdy tylko zawodnik wspinał się po schodkach na gniazdo, cała trybuna zaczęła skandować jego nazwisko. Po chwili, jak na komendę, cały stadion odśpiewał "Mistrzem Polski jest Legia". Później nasz czołowy i co najważniejsze urodzony w Warszawie zawodnik zarzucił "Legia Warszawa" i "Ole, ole". Zachęcano go co prawda do bluzgów na KSP (komendę stołeczną policji), ale skromnie odparł, że nie może. Trudno, co robić - mimo to, na konfidentów pobluzgało kilka tysięcy kibiców. Koziołek - kalafiorek.
Brak savoir-vivre
Sytuacja na boisku była wyjątkowo emocjonująca. Tym bardziej, że rywale zdecydowanie nie byli chłopcami do bicia. Dzięki temu na trybunach wrzało po każdej niekorzystnej dla nas decyzji sędziego (np. faul na Borysiuku). Najgoręcej się zrobiło, gdy Wawrzyniak pokazał Turkowi, że niepotrzebnie symuluje (tego, że ściemniał jesteśmy więcej niż pewni), co w końcowej fazie spowodowało niezłą młóckę na murawie. "Zaj... mu, zaj... mu" - skandowała Żyleta, po chwili dodając pod adresem Turka gromkie "Wypier...!". Nie wiemy, czy rozumiał po polsku ;). Arbiter niestety zachował się nieładnie, bo ukarał obu graczy tak samo. Widocznie nie zna zasad savoir-vivre. Naprawdę nieelegancko.
Nerwy do końca
Końcówka meczu to już festiwal ekstra dopingu i... nerwów. Turcy bowiem rozochocili się w atakach i liczyli, że "sprezentują" nam dodatkowe 30 minut meczu. Nic bardziej mylnego. W tym czasie mieliśmy w planach świętowanie awansu i rozmyślanie na kogo w kolejnej rundzie chcielibyśmy trafić. W końcu "Pan Turek" skończył ten mecz i można było faktycznie zerknąć na wyniki z innych europejskich stadionów. Szkoda, że Crvena Zvezda nie będzie w kolejnej fazie rozgrywek rozstawiona... Ale jest jeszcze parę innych ekip, które można brać w ciemno - choćby Partizan, PAOK, Besiktas czy jakąś niezłą ekipę z Bukaresztu (jaka szkoda, że odpadły obie ekipy z Sarajeva i Hajduk Split!). Panowie z UEFA, tylko nie wybrać nam jakichś kibicowskich cieniasów - ile można?!
Puchar jest nasz!
Po meczu podziękowaliśmy naszym piłkarzom za walkę przez cały mecz (oby tak też było w lidze!), a następnie przez chwilę pomarzyliśmy o kolejnym trofeum, śpiewając "Puchar jest nasz". To tak na zachętę dla naszych piłkarzy, którzy deklarują, że nie boją się żadnego kolejnego przeciwnika. I tak ma być! Później odśpiewaliśmy z zawodnikami "Warszawę", a następnie gdy ci zmierzali już ku szatniom, skutecznie zostali zachęceni do do przybicia z nami piątek.
W niedzielę jedziemy do Krakowa. Wszyscy udający się na ten wyjazd niech pokażą moc, jaką zaprezentowała w czwartek Żyleta. Oddaję głos do studia w Warszawie ;)
P.S. Staruch jesteśmy z Tobą!!!
Frekwencja: 20118
Kibiców gości: 40
Flagi gości: 1
Doping Legii: 9,5
Doping Gaziantepsporu: 0
Autor: Bodziach