|
Eindhoven - Czwartek, 15 września 2011, godz. 19:00 Liga Europy - Grupa C |
|
PSV Eindhoven
|
1 (1) |
|
Legia Warszawa
| 0 (0) |
Sędzia: Istvan Vad Widzów: 13000 Pełen raport |
|
|
45 minut to za mało
Legia Warszawa przegrała w pierwszym meczu fazy grupowej Ligi Europy z PSV Eindhoven 0-1. Jedyna bramka padła w 21. minucie po uderzeniu Mertensa. Podopieczni Macieja Skorży w pierwszej połowie zagrali beznadziejnie i nie oddali żadnego strzału na bramkę rywala. W drugiej było lepiej, ale za mało na średnio grających Holendrów.
W pierwszym składzie, ku zaskoczeniu wszystkich, zabrakło Miroslava Radovicia. Zastąpił go Manu. W obronie nie doczekaliśmy się żadnych zmian. Całe pierwsze 45 minut należało do gospodarzy. PSV stworzył sobie kilka świetnych okazji do zdobycia bramek. Już w 3. minucie Mertens próbował pokonać Dusana Kuciaka, ale Słowak dobrze spisał się w bramce. Chwilę później pierwszą żółtą kartkę obejrzał Ariel Borysiuk. W 17. minucie na prawej stronie zaspał Wawrzyniak, ale dośrodkowanie na piąty metr świetnie zablokował Artur Jędrzejczyk. Trzy minuty później z 6 metrów spudłował Matavz. Pierwszy raz pod pole karne rywali legioniści przedostali się w 35. minucie, kiedy to Manu wywalczył rzut rożny. Chwilę później tuż przed polem karnym sfaulowany został Maciej Rybus. Ze stałego fragmentu gry nic jednak nie wyszło.
Od początku drugiej części gry na placu pojawił się Miroslav Radović. Serb zastąpił Portugalczyka Manu. To poskutkowało od razu ofensywną grą legionistów. W ciągu pięciu minut "wojskowi" stworzyli sobie dwie niezłe sytuacje. Najpierw zza pola karnego uderzał Janusz Gol, a następnie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Macieja Rybusa tuż obok słupka główkował Marcin Komorowski. W 55. minucie zza pola karnego na uderzenie zdecydował się Radović, ale futbolówka przeleciała nad poprzeczką.
W 56. minucie Radović zza pola karnego próbował zaskoczyć Przemysława Tytonia - bez efektu. W obronie Legii bezbłędnie grał Michał Żewłakow. Kwadrans przed końcem dobrą kontrę wyprowadził Vrdoljak. Atakowany przez trzech rywali, zdołał przebiec kilkanaście metrów, podał na skrzydło do Ljuboji i to by było na tyle. Potem na bramkę Tytonia uderzał Marcin Komorowski, a w odpowiedzi Matavz główkował nad poprzeczką. W 81. minucie Macieja Rybusa zastąpił Jakub Kosecki, ale nic specjalnego nie pokazał. Jeszcze w doliczonym czasie gry legioniści stanęli przed szansą na wyrównanie. Po odegraniu piłki do tyłu przez "Kosę", Wawrzyniak huknął z narożnika pola karnego, ale Tytoń nie dał się zakoczyć.
Podsumowując, Legia całkowicie przespała pierwszą połowę. Warszawianie chyba przestraszyli się rywala i nie stworzyli żadnego zagrożenia pod bramką Tytonia. W drugiej połowie było zdecydowanie lepiej, ale nie na tyle, by z Eindhoven przywieźć choćby punkt.
Woytek