Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Środa, 26 października 2011, godz. 18:30
Puchar Polski - 1/8 finału
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 45+2' Wawrzyniak
  • 55' Manú
  • 62' Wolski
3 (1)
Herb Widzew Łódź Widzew Łódź
    0 (0)

    Sędzia: Sebastian Jarzębak
    Widzów: 11436
    Pełen raport

    Plan zrealizowany. Legia w ćwierćfinale

    Legia Warszawa zgodnie z planem awansowała do ćwierćfinału tegorocznej edycji Pucharu Polski. Podopieczni Macieja Skorży w 1/8 finału pokonali dzisiaj przed własną publicznością Widzew Łódź 3-0. Bramki dla zwycięzców zdobyli Jakub Wawrzyniak, Manú i Rafał Wolski. Pojedynki 1/4 finału odbędą się 13 i 14 marca, rewanże 20 i 21 tego samego miesiąca.

    Od początku meczu lepsze wrażenie stwarzali legioniści, którzy potrafili dłużej utrzymać się przy piłce. Pierwsza ciekawa akcja miała miejsce w 11. minucie, kiedy Manú opanował podanie od Jakuba Wawrzyniaka, wbiegł z piłką w pole karne gości, lecz jego podanie do środka w ostatniej chwili zablokowali defensorzy Widzewa. Chwilę później lewą flanką tym razem przedarł się Michał Żyro, bohater niedzielnego starcia z łodzianami dobrze dośrodkował w szesnastkę rywali, ale żaden z jego partnerów nie potrafił zakończyć akcji strzałem. Pierwsze groźne uderzenie Widzew oddał w 14. minucie. Sebastian Madera dopadł do wybitnej sprzed bramki Skaby futbolówki, strzelił mocno, jednak rezerwowy golkiper warszawian pewnie interweniował. Kilka minut potem dwójkowa akcja Grzelczaka z jednym z kolegów z zespołu zakończyła się celnym uderzeniem tego pierwszego i po raz kolejny musiał w bramce wykazać się Skaba. Odpowiedź Legii przyszła w 20. minucie, gdy Michał Żyro oddał celny strzał z linii pola karnego, który przed siebie sparował Bartosz Kaniecki.

    Trzy minuty później Janusz Gol przewinił przed własną szesnastką, do wykonania rzutu wolnego podszedł Igor Alves i już tylko dzięki poprzeczce oraz wyciągniętemu jak struna Skabie przy Łazienkowskiej nie oglądaliśmy bramek. Przez kolejne kilkanaście minut poziom gry wyraźnie opadł. Obie jedenastki skupiły się głównie na walce w środku pola, przez co nie mogliśmy obejrzeć ciekawej sytuacji pod żadną z bramek. Dopiero w 43. minucie po raz kolejny pokazał się aktywny tego wieczoru Manú. Portugalczyk dokładnie dośrodkował na piąty metr do niepilnowanego Rafała Wolskiego i tylko brak precyzji przy strzale głową 18-latka uratował widzewiaków od utraty gola. Legia dopięła swego w doliczonym czasie gry pierwszej odsłony, kiedy precyzyjnie z rzutu wolnego w samo okienko przymierzył Jakub Wawrzyniak.

    Po zmianie stron obraz gry nie zmienił się, wciąż w ataku była Legia, a Widzew pomimo że zmuszony był odrabiać straty, zbytnio nie rzucił się do zmasowanych ataków. W 55. minucie warszawianie podwyższyli prowadzenie na 2-0 i stało się jasne, iż widzewiakom będzie już bardzo trudno doprowadzić tego dnia do remisu. Autorem drugiego trafienia dla legionistów był Manú, który wykorzystał niepewną interwencję Kanieckiego po uderzeniu z dystansu Gola i bez problemów trafił do siatki. Blisko dziesięć minut później zrezygnowany Widzew otrzymał kolejny cios. Indywidualną akcją przed polem karnym gości popisał się Rafał Wolski, młody gracz gospodarzy z łatwością ominął dwóch przeciwników, wpadł w szesnastkę i strzałem w długi róg w swoim drugim kolejnym meczu wpisał się na listę strzelców.

    W 70. minucie Janusz Gol posłał znakomite prostopadłe podanie do wychodzącego na czystą pozycję Manú, pomocnik Legii na kilku metrach wyprzedził Sebastiana Maderę, który ratował się lekkim szarpnięciem rywala, w konsekwencji go przewracając, ale arbiter nie dopatrzył się w tej sytuacji przewinienia. Później piłkarze ze stolicy zadowoleni z dotychczas uzyskanego rezultatu osłabili nieco swoje ataki na bramkę strzeżoną przez Bartosza Kanieckiego i nie obejrzeliśmy już żadnej godnej odnotowania okazji.

    Autor: Wiśnia